Lolita
wydawnictwo: Wydawnictwo Da Capo
data wydania: 1997 (data przybliżona)
data wydania oryginału: 1955
liczba stron: 384
Zacznę może od "nieszczęsnej" Lolity. Nieszczęsnej, bo skończyłam ją czytać gdzieś na początku lipca i nie zmobilizowałam się do napisania o niej od razu, wrażenia się już zatarły, toteż opinia będzie ogólna.
Każdy chociaż kojarzy o czym jest Lolita, więc pominę opis.
Jest to powieść, której nie mogę znienawidzić ani też pokochać. Dość kontrowersyjny temat miłości dojrzałego mężczyzny do dziewczynki sprawia, że nie może ona trafić do "ulubionych", jednak jeśli człowiek zapomni o tym ile lat ma główna bohaterka i spojrzy raz jeszcze na opisy, na to z jakim uwielbieniem i jak poetyckim językiem Humbert opowiadał o swej ukochanej to nie można też tej książki nienawidzić.
Dla Nabokova należy się duże uznanie za podjęcie się tak kontrowersyjnego tematu, zwłaszcza zważywszy na rok, w którym powieść została wydana. Dziś może przeszłaby bez jakiejś wielkiej krytyki, mamy mode na kontrowersje i trudno człowieka zdziwić, ale wtedy musiała wywołać dużo szumu. Zaś język jakim go napisał... Piękny. Naprawdę czyta się z przyjemnością. Język jest bardzo poetycki, autor często i gęsto bawi się słowami, przekształcając je, tworząc nowe.
Muszę przyznać, że w pewnym momencie, na samym początku, kiedy główny bohater opisywał swoje uwielbienie do nimfetek miałam ochotę rzucić książkę i jej nie kończyć. Świadomość, że trzydziestoparoletni czy blisko czterdziestoletni facet wzdycha do małych dziewczynek napawała mnie obrzydzeniem. Przerwałam wtedy lekturę na jakiś czas. Ale język powieści mnie urzekł, przyciągał jak magnes... Więc do niej wróciłam.
Mam wrażenie, że autor poniekąd bawi się czytelnikiem, podobnie jak Lars von Trier w Dogville (przeczytałam taką koncepcję, dość ciekawą i myślę, że trafną, na forum filmwebu; poza tym polecam ten film). Poetyckie opisy miłości do Lolity oraz przytaczane przykłady z przyszłości podobnych i całkiem legalnych związków mają chyba sprawić, że czytelnik nie tylko popiera, ale i żałuje głównego bohatera. Osobiście uważam, że w porządku, kiedyś dawno temu starsi mężczyźni wiązali się z młodszymi kobietami, dziś wręcz dziećmi, kiedyś kobiety wychodziły za mąż, powiedzmy w wieku Lolity i to była norma, ale moim zdaniem to były inne czasy, dzieci dojrzewały szybciej niż dzisiaj.
Ok, wiek inicjacji seksualnej jest w wielu przypadkach dość niski, ale moim zdaniem seks z chłopakiem niewiele starszym to co innego niż z czterdziestolatkiem. Poza tym sama Lolita mówi do Humberta złamałeś mi życie.
(Chociaż i o tym by można dyskutować i dyskutować, np. niby Lolita pierwsza uwiodła Humberta, ale on do tego dążył, wszystko co robił odkąd ją pierwszy raz zobaczył miały do tego doprowadzić; poza tym Lolita zakochała się w kolejnym starszym mężczyźnie itd. itd. są za i przeciw, które można nieustannie mnożyć, można polemizować nad każdym aspektem, rozkładać ją na części pierwsze i poniekąd na tym polega piękno tej książki)
Jak na książkę, którą czytałam już jakiś czas temu to dość dużo tego tekstu wyszło :) Są to główne przemyślenia jakie miałam po przeczytaniu, pewnie byłoby tego więcej gdybym coś skrobnęła zaraz po przeczytaniu. Cóż, myślę, że w przyszłości będę ponownie czytać Lolitę, pewnie wtedy skrobnę coś więcej :)
Lolito, światłości mojego życia, ogniu moich lędźwi. Grzechu mój, moja duszo. Lo-li-to: koniuszek języka robi trzy kroki po podniebieniu, przy trzecim stuka w zęby. Lo. Li. To.
Na imię miała Lo, po prostu Lo, z samego rana, i metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce. W spodniach była Lolą. W szkole – Dolly. W rubrykach – Dolores. Lecz w moich ramionach zawsze była Lolitą
Film to dość wierna ekranizacja książki, chyba wszystkie główne wątki zostały zawarte, reżyser nie pozwolił sobie na ich zmianę (a jeśli już to zmiany były niewielkie), trzyma poziom, ma ciekawy klimat (który zawdzięcza w dużej mierze także ścieżce dźwiękowej, chwilami muzyka niepokojąca).
Film podobnie kontrowersyjny jak książka, nawet bez znajomości literackiego pierwowzoru można długo dyskutować.
Bractwo Bang Bang
Link do recenzji książki: klikKsiążkę dostałam do recenzji, więc nie mogłam czekać z publikacją na oglądnięcie filmu, a nie wiedziałam kiedy będę miała okazję go obejrzeć. Wspominam o tym, bo mogę się mylić co do tego czy film jest wierną ekranizacją. Jednak z tego co pamiętam tak jest. Oczywiście zdarzenia nie są dokładnie takie jak w książce, dodatkowo np. wątek dziewczyny Grega jest inny, są dodane sceny, których w książce nie ma, ale moim zdaniem są świetne. Tak jak cały film.
Naprawdę, nawet gdybym nie czytała książki, a trafiła jakoś na film darzyłabym go uwielbieniem. Jest po prostu świetny!
Traktuje o ciężkich tematach, ale nie jest ponury i nie wpędza w "dołek", bo doskonale równoważą to humor i zabawne sceny.
Wybór aktorów moim zdaniem doskonały. Zwłaszcza z uwagi na loczki i BOSKI akcent aktora grającego Grega :)
Niestety nie wychodzi mi opisywanie filmów i nie potrafię w pełni oddać tego jak bardzo mi się podobał...
ocena: 6/6
"The Bangbang Club" nie znam, natomiast jeśli chodzi o "Lolitę" - książkę czytałam dość dawno temu, film także oglądałam dawno. Pamiętam, że historia ta wywarła na mnie pozytywne wrażenie, ale nie wiem czy miały na to wpływ rzeczywiste walory, czy świadomość, że to klasyka i musi się podobać. W związku z tym muszę "Lolitę" wkrótce przeczytać jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńMuszę i przeczytać "Lolitę", i obejrzeć ekranizację, jestem bardzo ciekawa, jakie uczucia we mnie wywoła. :)
OdpowiedzUsuńNie przewidzę na 100% jakie, ale wiem, że jakieś na pewno :)
UsuńLolita to bardzo ładny film. Książka również, i sama nie wiem, co lepsze.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem książka, nawet "liryczny", a może raczej specyficzny klimat filmu, nie przebije piękna języka Nabokova :)
Usuń