30 marca 2011

"Hakus pokus" Katarzyna Leżeńska, Darek Milewski

wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 22 marzec 2011
liczba stron: 496
ocena: 4,5/5

Opis:
"Ona: Beata, psycholog z Chicago, uciekinierka sprzed ołtarza. Wyjeżdża, by rozstać się nie tylko z niedoszłym mężem, ale i z chorą psychicznie matką, która właśnie trafiła do zamkniętego ośrodka.
On: Robert, polski matematyk i haker. Rozwodzi się z transseksualną żoną, porzuca stare przyjaźnie i naciska przycisk „reset” w swoim życiu. Kolejny raz.
Spotykają się w Seattle, w pełnej oryginałów firmie CounterVision, zajmującej się zabezpieczaniem innych firm i instytucji przed atakami hakerów. Wyścig limuzyn z udziałem weterana z Iraku, rumuńskiego hakera, genialnego programisty i napalonego audytora kończy się o krok przed metą. Szybko następujące po sobie zdarzenia, podróże, relacje i wybory wystawiają na próbę nie tylko uczucia bohaterów, ale i bezpieczeństwo internetu.
Przypadkowe odkrycie Roberta oraz śledztwo przeprowadzone przez wścibskiego dziennikarza stawiają pod znakiem zapytania uczciwość metod, jakimi posługuje się CounterVision, by zdobyć klientów. Ale to nic w porównaniu z tym, czego doświadczają bohaterowie podczas spotkania z matką Beaty i podróży do Waszyngtonu.
Czy nowa miłość wystarczy, by znikły stare koszmary?"


Co rządzi życiem przeznaczenie czy przypadek? 
Bohater książki Hakus pokus, Robert, wierzy w to drugie
Cała jego dotychczasowa historia stanowiła modelowy dowód na to, że życiem rządzi mniej lub bardziej oczywisty przypadek. O ile przypadek może być oczywisty.
 Ja sama nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale myślę, że naszym życiem rządzimy my sami, zależy od nas. Oczywiście jeżeli nie poddajemy się wciąż "przypadkowi" czy "przeznaczeniu" ;)

Początkowo trochę obawiałam się tej książki. Sądziłam, że to romansidło, a hakus jest raczej domieszką i chwytem reklamowym, a tu dowiedziałam się kilku ciekawostek (ale nie oczekujcie raczej, że autor wprowadzi was w tajniki hakowania), razem z bohaterami włamywałam się także do komputerów innych i mówiąc szczerze trochę przeraziłam, że kto tylko chce może się wepchać na mój komputer... Na szczęście nie prowadzę jakiejś wielkiej firmy i ryzyko, że komuś będzie się chciało przejrzeć zawartość mojego dysku jest znikome ;)

Książka pisana jest lekkim językiem, czyta się błyskawicznie. Mimo dość ponurego nastroju można wyczuć nutkę humoru (może nawet sarkazmu). Zdziwiło mnie to, że autorzy tak się zgrali. Rozdziały są pisane na przemian z perspektywy Beaty i Roberta (występuje jednak narracja trzecioosobowa). Gdybym wcześniej nie wiedziała o dwóch autorach powiedziałabym, że pisała ją jedna osoba. Chociaż nie przypominam sobie, żebym czytała jakąkolwiek książkę napisaną przez dwie osoby, więc porównania nie mam.

Romansidłem Hakus pokus raczej nie jest. Owszem występuje w nim wątek miłosny, ale na miano typowego romansidła "nie zasługuje". I dobrze. Z pewnością jest jednak sensacją, do tego hakerską, a także dramatem. Psychologicznym. Jak widać jest to mieszanka różnych gatunków. Mnie się spodobała.
Akcja jest szybka co, na szczęście, nie jest okupowane oszczędnymi opisami. Wcielamy się nie tylko w rolę hakera i pani psycholog, ale także faceta porzuconego i zdezorientowanego oraz kobiety "zniewolonej" przez matkę, która nie wie co zrobić dalej ze swoim życiem i próbuje znaleźć sobie miejsce w nowej pracy. I to skłoniło mnie do przemyśleń, uświadomiłam sobie bowiem, z lekkim przerażeniem, że ja także będę za niedługo musiała podjąć pracę. Niby zostało mi jeszcze kilka lat nauki, ale znając życie ten czas minie szybko, a ja będę musiała wkroczyć w dorosłość. Czy również trafię w zamkniętą grupę, czy może pod czyjeś opiekuńcze skrzydła? Czy dam sobie radę?

Tak więc spotykamy Roberta i Beatę w nie najlepszym, przełomowym momencie życia. Czy pozbierają się po ciosach jakie otrzymali od życia? Czy ułożą sobie życie razem czy osobno? Na gruzach starego czy może ruszą w nieznane?

Ogólnie pozytywne wrażenia po lekturze tej książki. Zwłaszcza, że jest to pierwsza książka w tym roku, którą czytałam na zewnątrz. Może ta wiosna nie jest jednak taka zła... :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

27 marca 2011

"Wampir Lestat" Anne Rice

tytuł oryginału: The Vampire Lestat
seria/cykl wydawniczy: Kroniki wampirów tom 2
wydawnictwo: REBIS
data wydania: 2005 (pierwsze wydanie 1985)
liczba stron: 648
ocena: 4/5

Opis:
"Lestat, stwórca Louisa de Pointe du Lac i Claudii - dwojga bohaterów Wywiadu z wampirem - opowiada własną historię.Przebudziwszy się po pięćdziesięciu pięciu latach zostaje gwiazdą rocka. Jego dzieje są jednak długie i mroczne - sięgają osiemnastego wieku. Był wówczas autorem w Paryżu, został wampirem i podróżował po Europie w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące go pytania.Kiedy wreszcie odnalazł pierwsze wampiry, z poszukiwacza stał się ściganym.
Lestat uzupełnia wiele wątków podjętych przez Lauisa w Wywiadzie z wampirem, snując dramatyczną opowieść o życiu - nieżyciu, którego nigdy nie pragnął."

Muszę przyznać, że w połowie książki myślałam, że utknęłam na dobre i nie skończę tej książki. Tydzień temu przeczytałam może 20 stron, ale w ten weekend się uparłam i przebrnęłam przez to tomiszcze. Z wyglądu całkiem niepozorna, jak się na nią patrzy to trudno zgadnąć, że liczy sobie niemal 650 stron.
Szczerze mówiąc przebrnięcie przez nią niektórych przerasta i wcale się nie dziwię- odstraszać może objętość, mały druczek, język książki, długie opisy czy powolność akcji. Mnie udało się jakoś dokończyć Wampira Lestata i nie żałuję.
Mam mały problem z ocenieniem drugiej części Kronik wampirów, z pewnością mogę jednak powiedzieć, że bardziej mi się podobała od Wywiadu z wampirem.

Może zacznę od tego co mi się nie podobało.
Przede wszystkim sposób przedstawienia Lestata. W Wywiadzie był tajemniczy, demoniczny, bez skrupułów. W kolejnej części Rice przedstawiła nam jakby kogoś innego. Z tajemnicy go oczywiście odarła, to zrozumiałe, ale przedstawiła go niemal tak jak Louisa, jako dobrego, niezabijającego niewinnych. Oczekiwałam, że autorka ukaże co doprowadziło do tego, że Lestat stał się taki zły, a tu dowiadujemy się, że to tylko pozory. Sama już nie wiem czy traktować to jako zaletę czy wadę.

Wprawdzie po Wywiadzie z wampirem nie spodziewałam się wartkiej akcji, ale nadal nie nabrała spodziewanego tempa. Chociaż nie było już przynajmniej momentów, że się nie nudziłam.

Rozwlekłe opisy były momentami drobną wadą, ale w większości mi się spodobały. Widać było, że książka jest dopracowana. Można było bardziej wczuć się w sytuację bohatera, poznać zakamarki jego duszy, pragnienia i rozterki. W pewnych momentach rozważania Lestata były dla mnie... cóż, niezrozumiałe. Ale myślę, że autorka chciała w ten sposób ukazać, że śmiertelnicy nie są w stanie do końca zrozumieć natury wampirów.

Myślę, że początkowe rozterki Lestata, jego poszukiwanie Boga, sensu życia kiedy jeszcze był człowiekiem są bliskie niejednemu z nas. Natomiast kiedy staje się wampirem opanowuje go samotność i pociąg do samo destrukcji, niebezpieczeństwa. Dopiero pod koniec Lestat ujawnia niemal taką naturę jak w Wywiadzie z wampirem, jednakże to jego usprawiedliwianie się co do swoich ofiar było przy tym trochę śmieszne.

Świat ukazany przez Anne Rice jest dopracowany, stworzyła własną rasę, mitologię i świat, jakże odmienny od naszego.

Zakończenie Wywiadu z wampirem i Wampira Lestata jest całkiem odmienne z tego co pamiętam i bardzo mi się to nie spodobało.

Ogólnie jednak książkę oceniam jako dobrą, lepszą od Wywiadu z wampirem choć miejscami nużącą. Lestat snuje mroczną historię swojego życia. Początek i koniec czyta się dość szybko, a ostatnie strony sprawiają, że mam ochotę jak najszybciej poznać dalszą część. Przy okazji muszę przyznać, że postacie Akaszy i Enkila są przerażające ;)
Nie wiem jak to jest, ale mimo, że książki Rice czasem nużą i nudzą, to i tak w pewnym momencie ma się wielką ochotę przeczytać kolejną.

26 marca 2011

Zmiany, zmiany...

Jak widać zmieniłam szablon i nagłówek bloga. Byłabym wdzięczna gdybyście napisały czy jest lepiej czy gorzej.
Czy tekst postu jest czytelny? Początkowo miał być biały, ale stwierdziłam, że za bardzo wali po oczach.
Jeśli miałybyście jakieś sugestie chętnie wysłucham :)
Miłego dnia życzę i lepszej pogody za oknem niż u mnie (śnieg, ciapa, szarość...). A jeśli pogoda u Was jest taka sama to na pocieszenie słowa mojej koleżanki: Wiosna już jest, a ta pogoda to tylko taki kamuflaż :P

I Ani Mru Mru :D
Ani Mru Mru- Klinika uzależnień
(daje link, bo leniwa jestem :P)

24 marca 2011

"Szeptem" Becca Fitzpatrick

tytuł oryginału: Hush Hush
wydawnictwo:
Wydawnictwo Otwarte
data wydania: styczeń 2010
liczba stron: 328
ocena: 2/5

Opis:
" Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że 16-letnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły się dziać rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba, że...
Chyba, że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą, od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi. o twoje życie.

Ale cicho sza... Są tajemnice, o których mówi sie tylko szeptem.
"


Książka niemal wszędzie zgodnie wychwalana i uwielbiana. Niestety nie u mnie.
Sądziłam, że mimo wszystko przymknę oko na niedogodności i ocenię pozytywnie. Ale kiedy doczytałam do końca poczułam lekkie uczucie niesmaku.

Jest to kolejna młodzieżówka typu zakazana miłość z nieziemskimi istotami w roli głównej. Przy Zmierzchu uznałam to za swego rodzaju "eksperyment" i spróbowanie czegoś nowego, więc nie narzekałam. Niestety Szeptem to moim zdaniem w pewnym stopniu kopia ww. Patch i Edward łudząco podobni, z tym, że Patch był trochę bardziej mroczny i nie wszystko było do końca jasne (mam na myśli jego intencje), Nora i Bella niby niepodobne, bo ta pierwsza ponoć atrakcyjna, a Bella zwykła, szara dziewczynka, ale niestety moim zdaniem są one jak siostry. Wiele scen podobnych- lekcja biologii, przekonanie się o prawdziwej naturze Patcha/Jacoba. Jeśli chodzi o postacie to u Meyer było ich przynajmniej trochę więcej, ale u Fitzpatrick nie wszystkim można było od razu przypiąć etykietki "zła" lub "dobra" (co jednak nie było znowuż takie trudne), w obu książkach są tak samo płytkie.

Wiele scen było dziwnych, bohaterka (jak zwykle) naiwna, a niektóre dialogi powalały. Jak wypowiedź Vee:
"Kiedyś to będziemy my. Porwą nas półnadzy kowboje. Ciekawe, jak się całuje wargi spalone słońcem, zaskorupiałe od błota?"
Ściągnęłam na sobie kilka zdziwionych spojrzeń, gdy nagle ryknęłam śmiechem... :P
Czy połowa amerykańskich nastolatek ma tak wybujałą seksualność jak Vee? Powątpiewanie wyrażone przy recenzji filmu To właśnie miłość zniknęło.

Trochę dziwnie się czuję po lekturze tej książki. Jest trochę pomieszana. Wątek śledztwa Nory to jeden z nielicznych pozytywów chociaż i jego nie mogę za bardzo pochwalić. Jakoś tak brak jej zakończenia. Ja rozumiem to ma być jakaś tam seria, cykl czy trylogia, ale... ale czegoś mi brakowało.
Najbardziej raził mnie język książki. W oryginale też tak brzmi? (chociaż po "surfingowcu" nie zdziwiłabym się gdyby nie) Czułam się jakbym czytała jeden z tych blogów, w których nastolatki dla frajdy piszą opowiadania. Jak miałam 10-13 lat to mnie też to bawiło, po dorosłej kobiecie spodziewałam się czegoś lepszego.
Cóż jestem zapewne zmuszona dodać, że nie pałam zbyt wielką sympatią do młodzieżówek i to na pewno także wpływa na moją ocenę. Jeśli ktoś pokochał Zmierzch pewnie Szeptem także pokocha.

Cytaty:
Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.

23 marca 2011

Krótka notka

Chciałam się przywitać :) I poinformować, że nawiązałam współpracę z wydawnictwem Prószyński i S-ka Dzisiaj przyszła do mnie pierwsza książka :)

Opis:
"Ona: Beata, psycholog z Chicago, uciekinierka sprzed ołtarza. Wyjeżdża, by rozstać się nie tylko z niedoszłym mężem, ale i z chorą psychicznie matką, która właśnie trafiła do zamkniętego ośrodka.

On: Robert, polski matematyk i haker. Rozwodzi się z transseksualną żoną, porzuca stare przyjaźnie i naciska przycisk „reset” w swoim życiu. Kolejny raz.

Spotykają się w Seattle, w pełnej oryginałów firmie CounterVision, zajmującej się zabezpieczaniem innych firm i instytucji przed atakami hakerów. Szybko następujące po sobie zdarzenia, podróże, relacje i wybory wystawiają na próbę nie tylko uczucia bohaterów, ale i bezpieczeństwo w internecie.

Przypadkowe odkrycie dokonane przez Roberta oraz śledztwo przeprowadzone przez wścibskiego dziennikarza stawiają pod znakiem zapytania uczciwość metod, jakimi posługuje się CounterVision, by zdobyć klientów. Ale to nic w porównaniu z tym, czego doświadczają bohaterowie podczas spotkania z matką Beaty i podróży do Waszyngtonu.

Czy nowa miłość wystarczy, by znikły stare koszmary?

Czy uda się im wspólnie pokonać demony przeszłości?"

(zdjęcia własnego nie miałam czasu robić)
Ciekawa jestem czy mi się spodoba :)

Ahhh ta wiosna... Niby lubię słońce i to miła odmiana po zimie, ale ja wolę lato :P
A teraz lecę być może na pole, być może z aparatem... Niby po południu mamy z koleżankami wybrać się na tenis ziemny... ekhem nie żebym kiedyś grała :P Zobaczymy co nam z tego wyjdzie, a nuż widelec się spodoba :)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

21 marca 2011

"Forrest Gump" Winston Groom i "Forrest Gump" Roberta Zemeckisa

Nie ma sensu porównywać książki do filmu, ponieważ to jakby dwie odrębne historie. Film jedynie zaczerpnął pomysł z książki. Myślę, że autor książki i reżyser chcieli przedstawić tę historię nieco inaczej.
Obie historie z pewnych względów mi się podobały i jeśli miałabym wybierać to chyba bym wybrała film.
Książka to raczej taka komedia natomiast film to raczej dramat.


Większość portali internetowych podaje nam taki oto, lakoniczny opis:
"To opowieść o nas i o naszych powszednich marzeniach. Ciepła i zgryźliwa jednocześnie, niebywale śmieszna "opowieść idioty". Na jej podstawie nakręcono film, który otrzymał sześć Oscarów."

I uważam, że to całkiem trafny opis.









Forresta czytałam w formie e-booka (wreszcie przekonałam się do e-booków!), ponieważ w innej formie nie mogłam znaleźć. Czytałam na lekcjach, ale nie myślcie sobie, że zaniedbałam naukę ;) W tygodniu mamy po prostu kilka lekcji podczas których po prostu nie robimy nic. I jeśli ktoś chce zrobić coś konstruktywniejszego niż spanie (które czasem jest zbawienne dla organizmu :P) to musi sam o siebie zadbać.
Ucierpiał jedynie mój wzrok :P
I tak Gump był ze mną na każdej nudnej, wolnej lekcji, dzięki czemu będę go jeszcze milej wspominać. Szczerze powiem, że to książka idealna na takie chwilowe czytanie. Atmosfera w niej jest ciepła, nie raz rozbawia i sprawia, że ludzie dziwnie na nas popatrują kiedy uśmiechamy się, np. do telefonu ;)
W książce autor chciał przedstawić przede wszystkim życie z perspektywy "idioty". Chciał nam pokazać, że on także coś czuje, że ma marzenia i choć rozumie świat na swój sposób to jednak ma prawo do szczęścia, ale także ośmiesza nas samych, nasze wady ludzi "inteligentnych". Język książki jest na miarę Gumpa- prosty, z błędami- co uwiarygadnia opowieść.
I tak od książki przechodzimy do filmu.
O ile książka była utrzymana w luźnej, ciepłej atmosferze o tyle film był bardziej wyrazisty, bardziej mną ruszył. Bo i w książce nie było za bardzo momentów dramatycznych. Natomiast momentami w filmie łezka kręciła mi się w oku (np. kiedy Forrest wjechał łóżkiem w szpitalu w Wietnamie obok porucznika Dana... kiedy pokazali porucznika z jego pustym wzrokiem i nogami...). W filmie bardziej ośmieszano Amerykanów (a także nas, innych, zwykłych ludzi, bo czasem i Europejczycy potrafią się "popisać").
Za pierwszym razem nie podobała mi się rola Hanksa- w końcu mój ulubiony aktor, a tu wygląda jak idiota... Ale kiedy ostatnio obejrzałam film po raz drugi doceniłam Toma, bo w końcu czy łatwo jest zagrać idiotę? Brawa za tą rolę się należą. Także Sinise zagrał dobrze.

Niektórzy twierdzą, że te historię są nieprawdopodobne. Owszem, ale tak właśnie miało być, miało to jeszcze bardziej ośmieszyć nasze społeczeństwo (no bo kto, np wysyła "idiotę" w kosmos? kto dopuszcza się takiego niedopatrzenia jak pomyłka orangutanów, z czego wynika groźna sytuacja?). Niektórzy w ogóle nie rozumieją roli Forresta w tej historii. Niektórzy w ogóle nie rozumieją tej historii. Widząc komentarze na filmwebie załamuję ręce...

Bardziej polubiłam film, ale książkę będę miło wspominać. Jednak radzę zacząć od Forresta W. Grooma, żeby się nie rozczarować.
Polecam, zwłaszcza w takich chwilach kiedy potrzebujemy czegoś mniej wymagającego.




Recenzja szła mi trochę opornie, ale w końcu napisałam :P
Rice prawie nie ruszyłam w ten weekend i wstyd przyznać, ale prawie cały czas zmarnowałam, a poza tym grałam ;P Zaczęłam Oddział chorych na raka i myślę, że będę go czytać wieczorami, i mimo iż nie przebrnęłam nawet przez 50 stron to mi się podoba. A kolejna książka czytana w szkole to- Szeptem. Cóż już mogę powiedzieć, że opinii jak najlepszej o niej nie mam i możecie się spodziewać trochę ostrej recenzji... A może nie? Jak na razie traktuję ją z przymrużeniem oka ;)
Kiedy ja na to wszystko znajdę czas!? Tyle filmów w kolejce, tyle seriali, tyle książek... :P

Pozdrawiam! Mam nadzieję, że pogoda u Was ładna. U mnie nawet ciepło i słonecznie ;) Pozostało mi tylko z nadzieją czekać na lato ^^

09 marca 2011

Stosy i stosiki :)

Kolejny piękny dzień nastraja mnie pozytywnie i skłania do udania się w plener z aparatem, choćby na krótki spacer :) Mam nadzieję, że to już przedwiośnie, że zima odeszła, a teraz nadejście wiosny to tylko kwestia czasu. Nie żebym przepadała jakoś szczególnie za wiosną, ale wiosna oznacza, że niebawem nadejdzie... lato! :) A latem będę mogła wreszcie się trochę poopalać, poczytać w cieniu, pobiegać boso po zielonej trawce w samych tylko spodenkach i jakiejś kusej bluzeczce...

A teraz przejdźmy do rzeczy równie przyjemnych jak rozważania o przyszłym wylegiwaniu się na słońcu... Książki! ^^

Stosik biblioteczny:

Lecim od góry:

H. Murakami Wszystkie boże dzieci tańczą
Nareszcie dorwałam coś tego autora! Na półce bibliotecznej stały jeszcze jakieś 2 czy 3 inne pozycje, ale jako, że ta jest krótka zdecydowałam się na nią. Wprawdzie nie lubię opowiadań, ale jeśli ten autor przekona mnie do siebie zbiorem opowiadań to go pokocham ^^

A. Sołżenicyn Oddział chorych na raka
Aż wstyd, że jeszcze nie rozpoczęłam czytania książki do wyzwania Rosja w literaturze... Cóż nadrabiam.

A. Dumas Hrabia Monte Christo tom II
Czyli powrót do Hrabiego. Jestem ciekawa co tym razem zafundował czytelnikom pan Dumas.

A. Rice Wampir Lestat
Objętość nieco mnie napawa lękiem, że będę czytać zbyt długo... Leżała sobie na półce obok Wywiadu i dwóch innych, zapewne należących do Kronik... Żal było nie wziąć ;)

Wzięłam tylko cztery, bo okazało się, że na Cukiernię jest już długa lista chętnych... ^^'' więc nie chcę zbyt długo przetrzymywać. Z drugiej strony jak sobie przypominam, że niektórzy trzymają książki po 2 lata... Nie mam wyrzutów sumienia :P
Stwierdziłam, że nie będę już wracać do Canavan chyba, że po jakieś inne książki. W każdym bądź razie nie byłam zadowolona z Nowicjuszki i nie mam ochoty czytać całej Trylogii czarnego maga. Bo po co czytać coś co nam się nie podoba? Tolkiena też nie brałam- stwierdziłam, że kupię całą Trylogię i przeczytam już swoje :)

A to biedronkowe zakupy jeszcze z lutego:
Urzekła mnie okładka Tłumaczki i Wielkiego Gatsby'iego.

Tutaj zakupy marcowe z soboty. Wyprzedaż w Auchan... :)
Kathy Reichs Poniedziałkowa żałoba 7 zł
Gdzieś o niej słyszałam... zaraz, zaraz! To na podstawie jej książek jest serial Kości?
Okazało się, że tak :) Wzięłabym jeszcze 2 inne, ale niestety fundusze miałam ograniczone :(

Carlos Ruiz Zafon Cień wiatru 13 zł
Cóż Gra anioła mnie nie oczarowała, ale w takiej cenie warto było kupić :)

Maurice Leblanc Arsene Lupin. Dżentelmen włamywacz i Arsene Lupin. Kontra Herlock Sholmes po 2 zł (to nie pomyłka taki jest tytuł)
Nazwisko tego pana coś mi mówiło, ale nie wiem co. Po prostu wzięłam ;)

Peter Carey Jack Maggs 2 zł
Z tego co pamiętam z opisu wynikało, że zapowiada się powieść historyczna.

Jean-Claude Izzo Total Cheops 3 zł
Nie mam pojęcia czego się spodziewać- jakiś kryminał, tyle wiem :)

Carlos Maria Dominguez Dom z papieru 3 zł
Jakoś tak mi wpadła w ręce :)

Jak pisałam wzięłabym coś jeszcze Reichs, poza tym kilka innych wpadło mi w oko, później zobaczyłam Najczarniejszy strach Cobena (kompletuję cykl o Myronie) i żal mi było...



Stosisko!

Czyli 26 książek, które czekają na półkach mojej biblioteczki na przeczytanie :) Nie będę wymieniać tytułów, nie ma sensu. Byłam ciekawa jak wygląda ten stos w jednym miejscu, a nie porozrzucany po różnych półkach :)

Nowa książka Kinga!
11/22/63 ma się ukazać 8 listopada tego roku (oczywiście w Stanach). Książka ma liczyć 960 stron i szczerze mówiąc mam ochotę ją przeczytać :)
Oficjalny opis:



22 listopada 1963 roku w Dallas padły trzy strzały,
umarł Prezydent Kennedy, świat się zmienił.

Gdybyś miał szansę zmienić historię, zrobiłbyś to?
Czy warte byłyby konsekwencje tego czynu?


Jake Epping jest trzydziestopięcioletnim nauczycielem angielskiego w liceum w Lisbon Falls w stanie Maine, który dodatkowo przeprowadza kursy GED dla dorosłych. Od jednego z uczniów otrzymuje esej - makabryczne i wstrząsające opowiadanie z pierwszoosobową narracją o nocy, która wydarzyła się 50 lat temu, podczas której ojciec Harry'ego Dunninga wrócił do domu i zabił młotkiem jego matkę, siostrę i brata. Harry uciekł ze zmiażdżoną nogą, co potwierdza jego krzywy chód.

Niedługo później Al, przyjaciel Jake'a prowadzący lokalny bar wyjawia sekret: jego spiżarnia jest portalem do 1958 roku. Werbuje on Jake'a na szaloną - i szalenie możliwą - misję, celem której jest zapobiegnięcie zamaachowi na Kennedy'ego. Tak zaczyna się nowe życie Jake'a jako George'a Ambersona i jego nowego świata Elvisa i JFK, wielkich amerykańskich samochodów i sock hopa, targanego konfliktami, samotnego Lee Harveya Oswalda i pięknej bibliotekarki ze szkoły średniej Sadie Dunhill, która staje się miłością życia Jake'a, życia które przekracza wszelkie normalne zasady czasowe.
(opis, zdjęcie i news ze strony stephenking.pl)

 Zaklinacz dusz (Ghost whisperer 2005-2010)
Ahhh wreszcie tvp daje jakiś normalny serial, a nie typowo babcine...
W piątek o 19:00 drugi odcinek :)


Czy ktoś mi może wyjaśnić TO zjawisko? :) Książka ma 288 stron i kosztuje 80 zł... Spodziewałabym się takiej ceny za encyklopedię, a nie zwykłą książkę. Chyba, że jest niezwykła, ktoś się orientuje jak to jest? :)

Zapraszam do Izy na wygrywajkę :)

Aaaale długi post mi wyszedł...

Życzę wszystkim pięknej pogody- tej za oknem i ducha :) I oczywiście  udanych łowów w sklepach, księgarniach, antykwariatach, bibliotekach... etc. :)

08 marca 2011

"Cukiernia Pod Amorem. Zajezierscy" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

O Cukierni Pod Amorem pisano na wielu blogach, wydanie jest świetne- okładka przeurocza, zapowiada spędzenie czasu w przytulnej cukierni... Zauroczona i szczęśliwa, że znalazłam ją na bibliotecznej półce zabrałam się za czytanie Cukierni uprzednio nie sprawdzając opinii, a nawet nie czytając opisu.
Opis:
"Podczas wykopalisk na rynku w Gutowie archeolodzy dokonują niezwykłego odkrycia. Wzbudza ono zainteresowanie córki właściciela cukierni Pod Amorem. Czy Iga rozwikła dawną rodzinną tajemnicę? Czy przepowiednia sprzed wieków naprawdę się spełniła?
W poszukiwaniu odpowiedzi prześledzimy fascynującą historię rozkwitu i upadku jednego z najświetniejszych mazowieckich rodów.

Zajezierscy to pierwsza część trzytomowej sagi o Gutowie.
Autorka opisuje losy kilku pokoleń kobiet (i ich mężczyzn) w malowniczej scenerii dziewiętnastowiecznych dworków oraz współczesnej prowincji. Znakomicie oddaje koloryt epoki, zarówno jeśli chodzi o realia życia codziennego, jak i przełomowe wydarzenia historyczne. Przeplata przeszłość z teraźniejszością, tworząc niepowtarzalną opowieść o silnych kobietach, ich marzeniach i namiętnościach oraz wytrwałym dążeniu do wyznaczonych celów
. "

I co tu dużo mówić byłam zachwycona! Zachwycona cukiernią i wspaniałym światem XIX-wiecznych dworków. Początkowo.

Czego mi brakowało w tej książce? Akcji. Tu się właściwie nic nie dzieje... Ktoś by mi powiedział, że dzieje się i to wiele! Tyle ludzkich tragedii, miłości, smutków i radości! Tak... To może być ciekawe, ale nie w przypadku gdy niemal w każdej z tych historii pojawia się panna i młodzieniec, którzy ze względu na (głównie) status społeczny czy też małżeństwo (czy to przyszłe, czy obecne) nie mogą być razem. I tak obserwujemy ich nieśmiałe podchody, które później przemieniają się w namiętne schadzki... A potem się rozstają i żyją nieszczęśliwi, zgorzknieli... Ja rozumiem jedna, dwie takie historie, ale ciągnące się przez niemal całą książkę stają się nudne i męczące.

Rozdziały z dawniejszych czasów były chaotycznie uporządkowane. Nie można ich było rozmieścić chronologicznie? Wprawdzie nie przeszkadzało mi to, że niemal każdy nowy rozdział traktował o kimś innym, ale gdyby były chronologiczne łatwiej by się przyswajało tą historię.

Nie zżyłam się tak naprawdę z żadnym z bohaterów. Nie żeby nie byli dobrze przedstawiani, ale tak naprawdę wszyscy byli do siebie podobni, nudni, brak im było charakterów, a ci którzy wydawali się ciekawymi przemykali niczym cienie. Iga mnie wręcz denerwowała, zachowywała się niemal jak feministka- upokorzyć mężczyzn, nie dać im szans, porzucić!

Do tego to zakończenie. Żaden z wątków nie został właściwie doprowadzony do końca. Spotkałam się z takimi podstępnymi zakończeniami, np. ostatnio u Pilipiuka czy Dumasa, ale oni coś zakończyli i coś rozpoczęli.

Z drugiej jednak strony książka jest napisana z wielką dbałością, nie brak jej uroku. Polska z tamtych czasów mnie zauroczyła, a jednocześnie przeraziła... Jak ludzie mogli być tak zacofani!? Toż to już był XIX. wiek! Prawie XX.! Rewolucja przemysłowa dawno za pasem, nie mówię już o braku prądu czy innych cudów techniki, ale żeby znajomość higieny osobistej była tak niska...
Pisanie Cukierni na pewno wymagało wiele pracy, poznawania kultury dawnej Polski i za to należy się wielki plus.
Poza tym wstrzeliła się idealnie w mój nastrój- akurat miałam ogromną, niesamowitą wręcz chęć na przeczytanie czegoś osadzonego w historycznych czasach.

Jednak jak widać nie przepadam za sagami rodzinnymi (to była zresztą moja pierwsza), za romansami też jakoś szczególnie nie szaleję. Mimo, że Cukiernia Pod Amorem początkowo mnie zauroczyła i zafascynowała to jednak muszę przyznać, że nie utrzymała swego czaru długo. Cóż tragiczna nie była, rewelacyjna też nie. W sumie nie wiem co o niej teraz myśleć. Czy będę ją wspominać? Jak na razie nie mam zamiaru czytać kolejnego tomu.
Czasu poświęconego na przeczytanie Cukierni Pod Amorem nie żałuję, mimo tylu wad.


Zrezygnowałam ze "stawiania ocen". Owszem nakanapie i lubimyczytac będę je dalej wystawiać, ale tutaj wystarczy moja opinia i podsumowanie na koniec.

Jutro idę do biblioteki! Już nie mogę się doczekać :)

06 marca 2011

"Oko jelenia: Drewniana twierdza" Andrzej Pilipiuk

Trzeci tom cyklu Oko jelenia najbardziej przypadł mi do gustu z dotąd przeczytanych.


Opis:
"Zaprawdę powiadam ci, przeczytasz szybciej niż myślisz. Na początek nokaut. W kosmosie. Dla Oka nie ma zmiłuj. Ucieczka do przeszłości to obóz przetrwania dla Marka, Staszka i Heleny. W XVI-wiecznej Norwegii krzyżują się bowiem drogi i interesy istot z różnych czasów, stron świata i wszechświata. Jest śmiertelnie niebezpiecznie, zawsze pod górę. Czasem cuchnie. Zawsze pachnie wolnością, przygodą i wędrówką. Nie polecamy tej książki, jeśli masz coś pilnego. Bo nie odłożysz szaleńczej misji."





Co się na to złożyło? Na pewno to, że wciągnęłam się całkowicie w wir akcji. Choć na początku miałam wrażenie, że nic nie pamiętam z poprzednich tomów i że w ogóle się nie wciągnę to po kilkudziesięciu stronach siedziałam już po uszy w intrygach i knowaniach mieszkańców szesnastowiecznej Norwegii. I nie tylko...

Pilipiuk serwuje nam to co poprzednio: akcję, akcję i jeszcze raz akcję. Z tym, że ten tom wydaje mi się lepszy. Zniknął wszechwiedzący Marek, który przypomina sobie  wszystko co jest istotne- czyli coś co tak denerwowało w pierwszej części. Wszystko jest jakby bardziej naturalne. Lepiej poznajemy średniowieczną (? mam wrażenie, że to był raczej barok) Norwegię, zwyczaje tamtych ludzi i, coś co bardzo cenię, rozdział z historii zapomniany, o którym nie mówi się na lekcjach historii, o którym nie ma w podręcznikach- Związek Hanzeatycki. Uwielbiam takie zapomniane rozdziały historii w książkach. Podobnie było w Trylogii Husyckiej Sapkowskiego, w której poznaliśmy husytów właśnie.

Z lekkim rozbawieniem czytałam o tęsknotach Marka do marketów, ale później uświadomiwszy sobie jak ja bym się czuła bez udogodnień XXI wieku... Cóż... zagrzebałam się głębiej w ciepłą kołderkę dziękując Bogu, że nie dopuszcza by jakiś szalony kosmita zniszczył moją ukochaną Ziemię i przeniósł mnie do średniowiecza i wróciłam do czytania...

Grubość książki wydaje mi się w sam raz- ani za długa, ani za krótka. Choć jestem pewna, że nie dałabym rady przeczytać kolejnego tomu od razu, bo czułabym się za bardzo przesycona. W książce był pewien element zaskoczenia, pewien wątek sprawił, że mam ochotę przeczytać kolejną część, a za zakończenie można by się posunąć do użycia siły... Jak można przerywać w takim momencie? Na pocieszenie mówię sobie, że gorzej mieli Ci, którzy czytali cykl na bieżąco ;)

Ocena: 5.

Cytaty:
"Mury to tylko symbol [...]. Prawdziwą twierdzę buduje się z serc i umysłów. Z siły ducha i umiłowania wolności."
"Człowiek twardy ugnie się przed siłą, a potem do równowagi wróci, by cios w odwecie zadać. Dlatego należy go upokorzyć, by raz złamany, gdy w błoto padnie i nim się zbruka, już się nie podniesie. To nie obłęd, to wyrachowanie. Kalkulacja chłodna umysłu wielkiego, ale złej sprawie służącego."

03 marca 2011

"Zaklęci w czasie" Audrey Niffenegger

Zachęcona Waszymi recenzjami, które wychwalały książkę Zaklęci w czasie/Miłość ponad czasem/Żona podróżnika w czasie postanowiłam ją kupić. Przyznam, że nie czytam szczegółowo recenzji książek, które mam w planach na najbliższą przyszłość, więc może coś ominęłam.
Opis:
"Bohaterami powieści Audrey Niffenegger są Clare i Henry. Już pierwsze akapity opisujące ich "pierwsze" spotkanie tchną niesamowitością. Bo jak wyjaśnić człowiekowi, który Cię w ogóle nie zna, że jest miłością Twojego życia? Ich spotkania, choć tak niecodzienne, początkowo są bardzo nieporadne. Henry żyje w świecie Clare od czasu, kiedy dziewczyna miała 6 lat, Clare w świecie Henry'ego - dopiero od czasu spotkania go w bibliotece, 14 lat później. Dziewczyna każdą kolejną wizytę ukochanego chronologicznie umiejscawia w czasie, Henry nie ma na to szansy, jest bowiem jedną z pierwszych osób na świecie, u których wykryto rzadkie zaburzenie genetyczne: od czasu do czasu jego biologiczny zegar uruchamia się na nowo i Henry przemieszcza się w czasie. Jednakże, mimo to, oboje próbują wieść normalne życie. A z czasem, próbują oszukiwać sam czas.
To opowieść o miłości przejawiającej się w codziennym życiu i powszednich gestach. Niffenegger zręcznie przeplata epizody z przeszłości z teraźniejszością i przyszłością. Nie opowiada długich historii, raczej krótkie wydarzenia, kilkugodzinne spotkania. Bawi się z czytelnikiem niemal w taki sam sposób jak Cortazar w "Grze w klasy". ZAKLĘCI W CZASIE to nieprzeciętna powieść, która przenosi czytelnika w świat uczuć i emocji, w świat gdzie prawdziwa miłość zwycięża czas
."

Nie podzielam Waszych zachwytów nad książką Niffenegger. Pomysł mi się spodobał, coś oryginalnego wśród tylu książek o miłości mamy wreszcie coś nowego! Ale z wykonaniem było moim zdaniem już gorzej.

Niewątpliwie jeden czynnik wpływa niesamowicie na moją ocenę- nie spodobał mi się styl Niffenegger. Moim i nie tylko moim zdaniem można by tę książkę skrócić o połowę, bo w pewnych momentach mnie wręcz nudziła. Nie odnalazłam w tej powieści morału, przemyśleń płynących z ich sytuacji, była to dla mnie wręcz książka sensacyjna... Miałam wrażenie, że tej książce brakowało miłości. Zabawne książka o miłości, a mnie tam miłości brakowało... Była po prostu tak bardzo poświęcona podróżom w czasie, że miłość Henry'ego i Clare była jakaś taka wyblakła, zrzucona na drugi plan.
Obserwowałam wydarzenia wręcz z obojętnością, zakończenie mnie nie wzruszyło ani specjalnie nie zaskoczyło. Nie uważam go też za szczególnie udane.

Ocena: 2.5
Szkoda, mogłam kupić np. Drużynę pierścienia...