10 listopada 2015

"The Selection" Kiera Cass


data wydania: 2012
liczba stron: 215















The Selection zaczęłam czytać z dwóch powodów. Po pierwsze chciałam przeczytać coś po angielsku, a że mój poziom nie jest jakiś zachwycający musiałam sięgnąć po coś lekkiego o nieskomplikowanym języku. Po drugie byłam po prostu ciekawa tej serii, bo jest ona dość znana. Jeśli chodzi o znane młodzieżówki to od razu istnieją dwie obawy- o prymitywny język, taki że czytanie aż boli, oraz o idiotyczne relacje między bohaterami, takie że nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać nad tą głupotą.

W tym względzie Keira Cass mnie zaskoczyła. O dziwo wątek romansu nie był taki zły! Język nie był "wyrafinowany", ale dało się to normalnie czytać, choć z tym językiem to też nie do końca dobrze, bo mamy do czynienia z rodziną królewską, która że tak powiem wyraża się tak jak lud, spodziewałam się jednak jakichś różnic.
Co do postaci, główna bohaterka o dziwo nie do końca była taką głupiutką naiwną dziewczynką, jak to się teraz zdarza w książkach dla młodzieży. Natomiast postać Aspena... Nie wiem czym on się kierował w ostatnich scenach powieści, ale troszkę się uśmiałam (szyderczo) z ostatnich rozdziałów z jego udziałem.

Fabuła The Selection też nie była zła, choć nie była też porywająca, ot taki romans, lekka książka, ale w porównaniu do tego co czasem czytałam to całkiem niezła. Ale żeby nie było tak różowo to muszę teraz "obsmarować" absurdalność świata przedstawionego w tej książce. Otóż mamy świat po o ile się nie mylę czwartej, wojnie światowej, akcja powieści toczy się w niedawno powstałym kraju, Illei, który jak się można domyśleć powstał na terenie Stanów Zjednoczonych. Kraj ten walczy z Nową Azją. W tym świecie mamy samoloty, ale strażnicy w pałacu używają halabard, czy czegoś podobnego. Rodzina królewska posiada telefony komórkowe, a prości ludzie stacjonarne, ale WSZYSCY PISZĄ LISTY. Illea toczy wojnę z innym krajem, ale nie potrafi zapanować nad rebeliantami, którzy wdzierają się do pałacu! Absurd goni absurd. W Nowej Azji walczy się pewnie na zapałki...

Kiera Cass może pisać romansidła dla nastolatek, to jej całkiem nieźle wychodzi, ale byłoby lepiej gdyby nie próbowała się wbić w nurt powieści młodzieżowych, których akcja toczy się w alternatywnym świecie, bo widać, że nie potrafi logicznie poskładać tego świata. The Selection nie wywarła na mnie wrażenia, nie zamierzam czytać kolejnych tomów, zresztą zerknęłam sobie na opisy kolejnych części- tyle mi wystarczy. Swoją drogą ciekawe ile jeszcze książek autorka dopisze do tego cyklu...

Przy okazji rozmyślania o absurdach świata wykreowanego przez Cass zaczęłam się zastanawiać, dlaczego u licha autorki (głównie kobiety) romansideł dla młodzieży tak się teraz uparły na te alternatywne światy, czy nie można zostawić fantastyki w spokoju?