30 grudnia 2014

"Syrena" Tricia Rayburn

tytuł oryginału: Siren
tłumaczenie: Kloczkowska Anna
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania: 18 maja 2011
data wydania oryginału: 2010
liczba stron: 360











Syrena to typowa książka z cyklu "jestem na to za stara". Taaaak, "jestem na to za stara" oznacza młodzieżówkę. Z reguły trzymam się z daleka od takich książek, ale tę przy jakiejś okazji dostałam, więc skoro już zbierała kurz na półce postanowiłam ją przeczytać.

Romantyczna? Romans, powiedzmy, że jest i o dziwo to nie on mi w tej książce wadził. Tajemnicza? Owszem, mamy tu kilka ciekawych tajemniczych wątków. Pełna grozy? Nieeee.
Ale żadne z powyższych mi nie przeszkadzało, przełknęłabym ją i nawet nie wywołałaby niestrawności sama w sobie- mam tu na myśli ogólny zarys fabuły, kreację postaci, NAWET narrację (miejscami jednak lekko irytowała).

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy (a raczej kłuło w oczy) to sztuczne dopasowywanie się akcji. Nieważne, że coś jest nieprawdopodobne, bohaterowie ani trochę nie dają tego po sobie poznać, trochę jak w kiepskiej komedii... (i nie chodzi tu o elementy fantastyczne, mam na myśli fragmenty kiedy jeszcze nie ma podejrzenia co do tego, że to książka z gatunku fantastyki)

Następnie główna bohaterka, która pewnie nie raz przestraszyła się własnego cienia- a przynajmniej tak jest przedstawiana. Bo na taką ani trochę nie wygląda, a wytłumaczenie dlaczego nagle stała się odważna do mnie nie trafia. Zupełnie jakby miała schizofrenię, bo wyjaśnić się tego lepiej chyba nie da.

I po trzecie te nieszczęsne syreny. Nie dowiadujemy się o nich za wiele, zupełnie jakby gdzieś po napisaniu 2/3 książki autorka musiała ją w pośpiechu dokończyć. W końcowych scenach nawet nie wiedziałam jak wyglądają, bo nie było ich opisu. Generalnie cała końcówka jest napisana jakby naprędce.

*Plus jeszcze to nieszczęsne picie przez człowieka morskiej słonej wody, które nikogo nie dziwi... Serio? To ja jestem jakaś niedoedukowana? Błagam wyprowadźcie mnie z błędu jeśli człowiek może swobodnie pić morską wodę... I to jest właśnie konkretny "zarzut" wobec autorki, bo jak do tej pory pisałam tylko ogólnikowo nie chcąc zdradzić nic z fabuły.

Podsumowując byłaby to całkiem niezła młodzieżówka, którą dobrze i szybko się czyta, gdyby nie wady które opisałam.
Mimo wszystko jakoś mam ochotę sięgnąć po drugi tom (Syrena to pierwsza część trylogii), bo widzę, że to pierwsza książka Tricii Rayburn i jestem zwyczajnie ciekawska, a może trochę też chcę się pośmiać :P

*Osoby które przeczytały książkę mogą się zdziwić o co się "rzucam". Przypominam tylko, że Vanessa z początku nie miała pojęcia o wszystkim i dla niej osoba, która ową wodę piła była zwykłym człowiekiem.

28 grudnia 2014

"Czułość wilków" Stef Penney

tytuł oryginału: The Tenderness of Wolves
tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: 2008
data wydania oryginału: 2006
liczba stron: 447









Do przeczytania tej książki skusił mnie tytuł, zaintrygował mnie. Wilki+Kanada, to zapowiadało się naprawdę ciekawie. Niestety nie otrzymałam tego czego oczekiwałam. Ale czy się rozczarowałam?

Akcja książki toczy się w pewnym zakątku Kanady, gdzie miejscami łatwiej spotkać tytułowe wilki niż człowieka. Rozpoczyna się w niewielkiej osadzie Dove River, założonej stosunkowo niedawno, około roku 1850. Główny wątek to próba wyjaśnienia morderstwa miejscowego trapera i zniknięcia jego młodego przyjaciela.

Początkowo akcja Czułości wilków nie ma zbyt wielkiego tempa. Poznajemy kilka pobocznych wątków i postaci, ich życie w Dove River, wręcz ma się wrażenie, że książka nie będzie o morderstwie, że bliżej jej będzie powieści obyczajowej. Jest kilka wątków i postaci, które niby są pozbawione znaczenia, ale nabierają go pod koniec książki. W pewnym momencie akcja nabiera tempa i ma się wrażenie, że czyta się powieść sensacyjną. Poznajemy wiele tajemnic, które sukcesywnie utrzymują ciekawość czytelnika. Spodobało mi się to jak ładnie wszystko się splotło i wyjaśniło na końcu, a książka okazała się nie tylko zwykłą przygodówką.

Trochę szkoda, że zakończenie jest takie a nie inne. Chętnie przeczytałabym jakąś kontynuację, dowiedziała się co spotkało poszczególnych bohaterów. Chociaż z drugiej strony zastanawiam się czy tak nie jest lepiej.

Ujemnych stron w zasadzie nie widzę, o ile podejdzie się do Czułości wilków właściwie, czyli nie będzie się mieć wielkich oczekiwań i nie nastawi na ambitną literaturę. To typowy umilacz czasu, jeśli takiego szukacie to polecam.
Szkoda tylko, że tytuł to chyba taki chwyt marketingowy, bo może i wilki przewijały się gdzieś w powieści, ale odniesienia czy metafory (o ile takie było zamierzenie) jakoś nie chwytam.