31 grudnia 2010

Rok się kończy...

Za niedługo Sylwester... Powitamy nowy rok... W którym czeka na nas coś nowego.

Rok 2010 był dla mnie szczególny i nie mogę uwierzyć, że już się kończy. Pewnie dlatego, że chciałam, żeby trwał jak najdłużej. Obfitował dla mnie w nowe wydarzenia z życia prywatnego, ale i ze świata książkowego.
12 maja zaczęłam prowadzić bloga na onecie, 7 września przeniosłam się tutaj i zamieściłam pierwszy post.
Napisałam tu już 44 posty.
W tym roku zaczęłam więcej czytać, znacznie więcej, bo do tej pory czytałam ot tak okazjonalnie, pewnie ok. 10-15 książek rocznie.
W tym roku przeczytałam 70 książek. Właśnie zapomniałam się pochwalić- postanowiłam sobie, że w ramach akcji 52 książki przeczytam 70 książek. Myślałam, że nie zdążę, ale na szczęście wczoraj skończyłam siedemdziesiątą :D
Mniej więcej na początku roku założyłam profil nakanapie i lubimyczytac.

Książki przeczytane w 2010 (mniej więcej uporządkowane chronologicznie wg. daty przeczytania):
Stephen King na wielkim ekranie
Stephen King
Matka Pearl S. Buck
Dziesiąta Aleja Mario Puzo
Dobry zabójca Dean Koontz
Diabelskie zaklęcia Maxime Chattam
Coś się kończy, coś się zaczyna Andrzej Sapkowski
Balladyna Juliusz Słowacki
Zmierzch Stephenie Meyer
Zaćmienie Stephenie Meyer
Trzynastu apostołów Dean Koontz
Romeo i Julia William Shakespeare
Księżyc w nowiu Stephenie Meyer
Otchłań zła
Maxime Chattam
Ojciec Chrzestny Mario Puzo

Ostatni Mohikanin James Fenimore Cooper
Antygona Sofokles
Zaginiony symbol Dan Brown

W ciemnościach strachu Maxime Chattam
Sycylijczyk Mario Puzo
Omerta Mario Puzo
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet Stieg Larsson
Dziewczyna, która igrała z ogniem Stieg Larsson

Sześć grobów do Monachium Mario Puzo
Żmija Andrzej Sapkowski
Rose Madder Stephen King
Pamiętnik pisany miłością James Patterson
Na ulicy, gdzie mieszkasz Mary Higgins Clark
Rodzina Borgiów Mario Puzo Bez skrupułów Harlan Coben
Tajemniczy przeciwnik Agatha Christie

Mroczna arena Mario Puzo
Charakternik Jacek Piekara
Zimistrz Terry Pratchett
Narrenturm Andrzej Sapkowski
Zamek z piasku, który runął Stieg Larsson
Boży bojownicy Andrzej Sapkowski
P.S. Kocham Cię Cecelia Ahern
Protokół Sigmy Robert Ludlum
Gdybyś mnie teraz zobaczył Cecelia Ahern
Biała masajka Corinne Hofmann
I wciąż ją kocham Nicholas Sparks

Chłopaki Anansiego Neil Gaiman
Lux perpetua Andrzej Sapkowski
Żegnaj Afryko Corinne Hofmann
Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow
Katedra w Barcelonie Ildefonso Falcones
Manuskrypt Chancellora Robert Ludlum
Smażone zielone pomidory Fannie Flagg
Na zakręcie Nicholas Sparks
Oko Jelenia. Droga do Nidaros Andrzej Pilipiuk
Wstrząs Robin Cook
Gringo wśród dzikich plemion Wojciech Cejrowski
Bez mojej zgody Jodi Picoult
Studium w szkarłacie sir Arthur Conan Doyle
Dzienniki Sherlocka Holmesa sir Arthur Conan Doyle

Fałszywy trop Henning Mankell
Bezsenność Stephen King
Gra anioła Carlos Ruiz Zafon
Oko Jelenia. Srebrna Łania z Visby Andrzej Pilipiuk
Krótka piłka Harlan Coben
Na wschód od Edenu John Steinbeck
Nie mów nikomu Harlan Coben
Dzienniki Kamikadze Emiko Ohnuki-Tierney

Dywizjon 303 Arkady Fiedler
Amore 14 Federico Moccia
Stokrotki w śniegu Richard Paul Evans
Bez pożegnania Harlan Coben
Trzynaście zagadek Agatha Christie
Milczenie owiec Thomas Harris

Bez śladu Harlan Coben

Ulubione
Domowa biblioteczka


Niedokończone:
Trzy bicze czarnej śmierci Jaan Kross
Strefa śmierci Stephen King
Sfinks Graham Masterton
Sługa Boży Jacek Piekara
Matka Pearl S. Buck
Przed świtem Stephenie Meyer

W tym roku kupiłam ok. 26 książek.

Po więcej informacji zapraszam na lubimyczytac.pl ;)

Ja nie mam jakichkolwiek planów na nowy rok związanych z książkami.

Chciałabym Wam życzyć w nowym roku wiele nowego i dobrego. Niech Wasze czytelnicze plany i marzenia się spełnią,a biblioteczka powiększy dwukrotnie :) Dzięki, że odwiedzacie mojego bloga :)

Wszystkiego najlepszego w roku 2011!!!

Coś się kończy, coś się zaczyna...

"Bez śladu" Harlan Coben

Uściśnij wyciągniętą rękę i daj się wciągnąć w wir akcji...


Opis:
"Myron przyjmuje propozycje właściciela klubu New Jersey Dragons i zgadza się odnaleźć gwiazdę drużyny, Grega Downinga, swojego rywala z czasów studenckich, który przepadł jak kamień w wodę. Dzięki temu zleceniu otrzyma szansę powrotu do zawodowej koszykówki. Co naprawdę stało się z Gregiem? Czy uciekł przed gangsterami poszukującymi go za długi hazardowe, czy ukrywa się przed policją w związku z zabójstwem Carli - kobiety, która go szantażowała? W domu zaginionego Bolitar znajduje ślady krwi zamordowanej, które niebawem ktoś usuwa, podobnie jak ślady obecności tajemniczej kobiety, z którą Greg żył po rozstaniu z żoną. Okazuje się, że cała sprawa ma związek z wydarzeniami z własnej przeszłości Myrona..."

Ja dałam się wciągnąć :) Od pierwszej kwestii Myrona wiedziałam, że się nie oderwę. Miałam sobie rozłożyć tę książkę na trzy dni, a tymczasem wsiąkłam na dłużej... I połowę książki przeczytałam w jeden wieczór.

Zdecydowanie nie polecam zakłócać chronologii cyklu o Bolitarze, ponieważ jak sądzę wydarzenia z poprzednich książek będą w kolejnych. Po skończeniu książki i dwukrotnym przeczytaniu ostatniej "sceny" miałam ochotę pobiec do biblioteki po kolejną część (mimo, że była pierwsza w nocy ;) ).

Po Nie mów nikomu i Bez pożegnania wracam do Myrona i Wina doceniając ich ironię, styl bycia i poczucie humoru. Na szczęście Coben tymi cechami obdarzył tylko Bolitara i Lockwooda, bo gdyby postacie wszystkich jego książek takie były to ww panowie wiele by stracili.

Tym razem przynajmniej nie pogubiłam się w akcji, bo i nie ma ona aż tak zawrotnego tempa, ale i tak jak na książkę z Myronem jest szybkie. Wręcz ją pochłonęłam, "wciągnęłam jak makaron" żeby zacytować Isabelle ;)
Myron tym razem musi zmierzyć się nie tylko z trudną zagadką kryminalną, w której brakuje tropów, motywów i logiki, ale także z demonami przeszłości.
Szczerze powiem, że nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim może chodzić i jaki może być następny krok Myrona. Świetna zagadka a rozwiązanie mocno mnie zaskoczyło, nawet nie samej zagadki co tego dlaczego to wszystko się wydarzyło. Właściwie można się było tego spodziewać, ale czasem najprostsze rozwiązania najbardziej nas zadziwiają.

Książka ta już jest na półeczce Ulubione na LC. Polecam! :)

Ocena: 6

Alabama- Woke up this morning

P.S.: Ma ktoś pojęcie jaki most jest na okładce tej książki?

Baza recenzji Syndykatu ZwB 

29 grudnia 2010

"Milczenie owiec" Thomas Harris

Okładka jest moim zdaniem świetna, wywiera piorunujące wrażenie. Oddaje to co jest w książce- dr Hannibal Lecter zawsze gdzieś tam jest...
Opis:
"Seria morderstw młodych kobiet wywołuje panikę w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie zbrodnie dokonywane są z niezwykłym okrucieństwem. Śledztwo prowadzi początkująca funkcjonariuszka FBI Clarice Starling. Musi uciec się do pomocy przebywającego w szpitalu dla psychicznie chorych przestępców zbrodni pców zbrodniarza o wybitnej inteligencji, dr Hannibala Lectera... "

Są dwa rodzaje książek kryminalnych. Te które pisze, np. Christie czy Doyle i te, które pisze Harris czy Chattam. U Christie mamy opisane miejsce zbrodni i osoby, które mogły zamordować, teraz tylko trzeba zgadnąć kto, kiedy, jak i dlaczego. U Harrisa mamy ofiary, nie wiemy kto je morduje (przyjmuje, że chodzi o seryjnych morderców) i dlaczego, trzeba podjąć się trudniejszego zadania- na podstawie strzępków informacji dowiedzieć się kto je morduje albo dlaczego (czasem odpowiedź na to drugie pytanie może dać możliwość złapania mordercy). A już np. Coben to inna historia ;)

Harris przypomniał mi, że właśnie takie książki uwielbiam. Przypomniało mi się to jak stałam przed tą jedną czy dwoma półkami w bibliotece w poszukiwaniu czegoś do czytania. Co wybiorę? Co będzie mieć na to wpływ: okładka, tytuł, autor, grubość, opis? Znacie to uczucie prawda? Mam ochotę pobiec do biblioteki, stać przed tym regałem z godzinę i wrócić z tyloma książkami ile zdołam unieść :)

Milczenie owiec... Muszę szczerze przyznać, że szału nie było. Jak dla mnie to taka sobie książka, gdyby nie jedno- Hannibal Lecter. Zawsze pozostawał gdzieś w cieniu, czaił się gotowy wyjść z ukrycia. Jest to niezwykle intrygująca postać, a jednocześnie przerażająca. Chciałoby się o nim rzec genialny wariat. Ale to chyba trochę niesprawiedliwe, bo wariatem nie jest, oczywiście normalny też nie... Niewiele mamy o nim informacji (okazało się, że jestem tak genialna, iż wzięłam się za czytanie książki wyjętej z cyklu...), a ja pragnę więcej... I chyba wiem co powinno się znaleźć w styczniu w kolejce do przeczytania- Czerwony smok.

Co do książki ogólnie, jeśli chodzi o zagadkę kryminalną, itp. to wypada słabo. Mam wrażenie, że autor bardzo chciał się skupić na Lecterze jednocześnie nie chcąc zdradzić o nim zbyt wiele. Przez to za mało koncentruje się na bardzo ważnym wątku w tej powieści- mordercy. Zwykle w takich książkach autorzy maksymalnie skupiają się na mordercy i zagadce. Natomiast tutaj czuję pewien niedosyt. Jakby książka skończyła się zbyt szybko. Może wpłynęło na to to, że przeczytałam ją w jeden dzień i wieczór (ale widziałam opinie osoby, która była zachwycona a przeczytała w jeden dzień).

Możliwe też, że odebrałam ją tak samo, ponieważ wcześniej oglądnęłam film. Wprawdzie nie spodobał mi się i niewiele z niego pamiętam, ale może miał wpływ na odebranie książki.
W każdym bądź razie czytałam lepsze.

Ocena: 3/5 Jest taka sobie... Ogólnie ocena na plusie, ale bez rewelacji. Gdyby nie Lecter pewnie                                    dostałaby  2.(chyba zmieniam skalę ocen ;P)


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

28 grudnia 2010

"Trzynaście zagadek" Agata Christie

Po mocnej lekturze Cobena mogę z jednej strony nie doceniać Christie, ale może i oceniać słusznie.

Biję się teraz z myślami, z dwoma stanowiskami co do pewnej sprawy. Otóż panna Marple wpada na rozwiązania owych zagadek, ponieważ czerpie inspirację z wydarzeń, które miały miejsce na wsi i że wystarczy tylko poznać ludzką naturę. Z jednej strony jej przytakuję, bo zbrodniarze są ohydni i mają ten sam motyw- zazdrość, chciwość, te plugawe uczucia mogą zrodzić zbrodnię. Ale z drugiej strony budzi się we mnie bunt, bo przecież nie wszyscy ludzie są tacy sami!

Przyszło mi jeszcze na myśl jedno- dzisiaj ludzie potrafią mordować... właściwie dla własnej "przyjemności". Kiedy tak poznałam te 13 przestępstw, które zawsze miały jakiś motyw, przyczynę to są przecież książki (bo nawet nie chcę myśleć o prawdziwych przypadkach) gdzie opisywana jest zbrodnia, właściwie bez motywu albo z tłumaczenia typu "pies mi kazał". Zastanawia mnie zatem: co nas zmieniło? Czy to postęp techniczny? Nieograniczone możliwości? Wygodne życie? Inne wychowanie?

Książka przedstawia 13 zagadek, przestępstw, historii. Jest pisana raczej w formie anegdotek, opowiadań snutych w miłej atmosferze- przy kominku i herbatce z przyjaciółmi. Jedna osoba opowiada historię do pewnego momentu, reszta zgaduje motyw zbrodni i jej zakończenie.
Jedno mnie denerwowało- zawsze panna Marple trafnie typowała zwycięzcę i motyw. Rozumiem można być błyskotliwym, mądrym, ale nie można znać odpowiedzi na wszystko i to opierając się na zdarzeniach z małej wsi! Już nawet pomijając to, że wątpliwe jest, iż w jednej wsi tyle się zdarzyło.

Typowanie "złoczyńcy" szło mi raz lepiej, raz gorzej. Kilka razy zgadłam, innym razem nie. Początkowo miałam prawie od razu pewne typy, później domyślałam się już z mniejszą pewnością siebie.

Trzynaście zagadek to lekka książeczka. Nie zabiera zbyt wiele czasu (246 stron), a można się nieźle pobawić w zgadywanie, trochę jak quiz ;)


Ocena: 2,5/5 (nigdy nie byłam fanką opowiadań)

Cytat:
"Życie samo w sobie jest nie wyjaśnioną zagadką."


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

27 grudnia 2010

"Bez pożegnania" Harlan Coben

Jeszcze lepsza od Nie mów nikomu.
Opis:
"Trzy dni przed śmiercią matka wyznała - to były niemal jej ostatnie słowa - że mój brat wciąż żyje" - tak zaczyna się najnowszy thriller Cobena. Od dnia, w którym brat Willa Kleina, Ken, zamordował Julię, jego byłą sympatię, minęło jedenaście lat. Ścigany międzynarodowymi listami gończymi, dosłownie zapadł się pod ziemię. Z czasem rodzina uznała go za zmarłego. Przeglądając dokumenty rodziców, Will natrafia na świeżo zrobione zdjęcie Kena. Wkrótce potem znika Sheila, narzeczona Willa. Coraz więcej poszlak wskazuje, że nie była osobą, za którą się podawała. FBI poszukuje jej jako głównej podejrzanej w sprawie o podwójne zabójstwo. Co łączy Sheilę z serią morderstw i sprawą sprzed jedenastu lat? Czy ona także padła ofiarą zabójcy? Gdzie jest Ken?"

Co czyni tę książkę lepszą od Nie mów nikomu? Myślę, że jest bardziej rozwinięta główna postać. Will czasem snuje przemyślenia i wydaje mi się, że są lepsze opisy, głównie przeżyć. Oczywiście rozważania nie są na miarę powieści filozoficznej, ale moim zdaniem są lepsze od tych z poprzedniczki.

Bez pożegnania jest świetną łamigłówką, stawia również na psychikę. Niektórzy bohaterzy na końcu książki nie są tacy jak nam się wydawali na początku czy przez całą historię. Ci którzy wydawali się być dobrzy na końcu okazują się okrutnikami, a ci którzy byli źli na końcu ukazują prawdziwe oblicze.

Akcja jest niezmiernie poplątana, nie brak w niej wielu nawiązań do przeszłości, co więcej odkrywania przeszłości, prawdy, która nigdy nie została poznana. Co więcej tempo nie daje chwili wytchnienia, nie sięgajcie po nią jeśli nie macie czasu przeczytać choćby 50 stron, bo wciągniecie się i zaniedbacie swoje obowiązki ;)

Zakończenie jest... Z pewnością nieprzewidywalne. Ja się go nie spodziewałam, zwłaszcza, że pozostaje rozwiązana w pewnym sensie zagadka pewnej postaci, a raczej jej charakteru, ale nie będę zdradzać szczegółów sami się przekonajcie.

To jedna z lepszych książek w swym gatunku (powiedziałabym, że to raczej sensacja niż kryminał).

Ocena: 5,5

Cytaty:
"Najgorsza prawda i tak jest lepsza od najlepszego kłamstwa."


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

24 grudnia 2010

Wesołych Świąt :)

Wszystkim blogerom życzę wesołych, radosnych i pogodnych świąt! :)
Niech atmosfera przy wigilijnym stole będzie rodzinna, a pod choinką magicznie wyrośnie wiele prezentów, w tym duuużo książek! :D
I oczywiście dobrego samopoczucia życzę w bożonarodzeniowy poranek, a dzisiejsza kolacja niech nie pójdzie w boczki ;>

23 grudnia 2010

"Stokrotki w śniegu" Richard Paul Evans

Pierwsze co mi przychodzi na myśl kiedy patrzę na okładkę tej książki to: subtelna. Faktycznie książka jest subtelna.
Opis:
"Czy można dostać drugą szansę i rozpocząć wszystko od nowa?
James Kier zginął w wypadku. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało.
On sam dowiedział się o własnej śmierci z gazet. Pomyłkę szybko wyjaśniono, ale błąd popełniony przez dziennikarza ucieszył wszystkich znajomych Jamesa.
Nic dziwnego.
Nie był kandydatem na najlepszego przyjaciela.
Bezwzględny szef. Rekin biznesu wyznający zasadę - po trupach do celu. Mąż, który zostawia umierającą żonę. Ojciec znienawidzony przez syna.
Czy można zacząć wszystko od nowa?
Wynagrodzić popełnione krzywdy?
Przebaczyć innym i sobie?
„Stokrotki w śniegu” to piękna, wzruszająca opowieść o sile miłości i nadziei. O tym, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Że tylko kochając i będąc kochanym, można odnaleźć własną drogę w życiu.
"

Nie lubię pisać recenzji na gorąco, ale jutro chcę mieć już z tym "spokój" :P

Zastanawiam się skąd wzięły się owe Stokrotki. Owszem jest tam motyw stokrotek, ale... Przecież tytuł angielski to The Christmas List. Niemniej jednak cieszę się, że ktoś wpadł na pomysł tych stokrotek,a tym bardziej, że zrobiono taką piękną okładkę (angielska wersja nie dorasta polskim stokrotkom do pięt). Znowu wpadłam w sidła okładki, ale tym razem treść mnie nie zawiodła.

Jest to współczesna Opowieść wigilijna. Wprawdzie nie jest ona taka sama, powiedziałabym raczej, że całkiem inna. Szkielet powieści jest odmienny, jedynie motyw przemiany jakby zaczerpnięty.

Cóż ja się zazwyczaj nie wzruszam przy książkach, więc nie napisze, że jest wzruszająca. Jednak niewątpliwie będę o niej dumać jeszcze przez kilka dni. Stokrotki dają do myślenia, przestrzegają przed tym kim możemy się stać i kim mogą stać się inni jeśli wyrządzimy im krzywdę. Zmusza do zastanowienia się nad konsekwencjami naszych czynów. Czasem na zmianę jest za późno. W sumie to nigdy nie jest za późno na bycie dobrym, ale niektórym to życia nie wróci, nie zmieni. Czasem te skutki są tak okropne i jednocześnie nieodwracalne.

Jest to książka świąteczna, więc idealna do przeczytania w ten czas oraz jako prezent pod choinkę. Kto by nie chciał żeby mu wyrosły Stokrotki pod choinką? :)

Historia ta bardzo mi się podobała, zwłaszcza, że czyta się błyskawicznie, można, więc czytać pomiędzy pieczeniem placków czy wieczorem w blasku choinkowych światełek...

Ocena: 5/5.

Wham- Last Christmas

Cytaty:
"Tu nie chodzi o to, jakie masz zamiary, tylko o to, jak postępujesz."
"Może na tym właśnie polega piekło. Kiedy stajesz twarzą w twarz z prawdą. Widzisz cały ten ból, zło wyrządzone innym i wiesz, że nie możesz im pomóc."

"Amore 14" Federico Moccia

Wpadłam w sidła okładki. Im dłużej się w nią wpatrywałam, tym bardziej chciałam kupić tę książkę.
Opis:
"Carolina ma prawie czternaście lat. Jest wyjątkowa, jak wiele dziewczyn w jej wieku. To magiczny okres. Są przyjaciółki, z którymi dzieli się dni i sekrety. Są pierwsze pocałunki skradzione w cieniu klatki schodowej. Jest szkoła, są żarty pod adresem nauczycieli i przygotowania do egzaminów. Jest cudowna babcia i superbrat, który pomaga jej marzyć. A miłość? Czy ma oblicze spotkanego przypadkiem Massimiliana? Amore 14 to podróż przez uczucia, entuzjazm, z jakim spotyka się pierwszą miłość, ból niespodziewanego rozczarowania, tego pierwszego, przyprawiającego o bezdech, to strata bliskiej osoby, to nagły miłosny gest, którego się nie spodziewałaś."

Słowo idealnie określające tę książkę? Młodzieżówka. Dwa? Zwykła młodzieżówka.
A ja nie lubię młodzieżówek. Jeśli miałabym polecić to raczej młodszym czytelnikom, myślę, że 14 lat to już góra. Wyrosłam z nich dawno temu, a i wtedy nieszczególnie zaczytywałam się w tego typu książkach. Więc dlaczego ją kupiłam? Jak już pisałam okładka. Zauroczyła mnie. Ale też chciałam zapoznać się z twórczością pana Mocci, po świetnym filmie 3 metry nad niebem. Oczywiście wolałabym przeczytać książkę na podstawie tego filmu, ale jakoś na nią natrafić nie mogę. Natomiast Amore 14 wzywała mnie z tą świetną okładką...

Cóż nie mogę aż tak narzekać. To po prostu książka jakich wiele. Opowiada o życiu Caroliny. No cóż niezbyt ekscytujące, ale kiedy się wpada styranym, po kilku godzinach nauki do domu to taka lektruka odpręża, jest niezobowiązująca, szybko się czyta. Nie jest ambitna i od razu przestrzegam wszystkich, którzy nie lubią młodzieżówek, żeby nawet się za nią nie zabierali. I nie patrzcie na okładkę!

Caro, Alis i Clod... Te to mają życie. Ich problemy obracają się głównie wokół chłopaków. W sumie to nie trzeba daleko takich szukać. Nie podoba mi się, że autor ukazał nastolatków jako czytelników. Wprawdzie nie czytają za dużo, ale wiemy jak to jest zwłaszcza z takimi dziewczynami. No chyba, że we Włoszech jest inaczej.

Od razu jak zaczęłam czytać miałam wrażenie, że albo Moccia spotkał się z krytyką, albo postanowił napisać inną książkę. Chodzi o to, że ponoć do tej pory pisał o szczęśliwych i bogatych ludziach. W Amore 14 postanowił trochę unieszczęśliwić Carolinę okropnym ojcem i średnią sytuacją finansową. I okropną fryzurą... Nie wyobrażam sobie Włoszki przefarbowanej na blond... Brrr! Właściwie to młodzieżówka jak każda inna, pewnie z wyjątkiem zakończenia.

Właściwie to nie polecam.

Ocena: 2/5.

The Last Goodnight- Me and you

Cytaty:
"-Właśnie, jest tylko jeden mały szczegół...
-Jaki?
-Że ich historia to film, gdy tymczasem my to smutna rzeczywistość."
"Ale dlaczego jest tak, że właśnie ta miłość, która nie ma szans powodzenia, czyni nas najbardziej kreatywnymi?"

P.S.:
Tymczasem czytam Stokrotki w śniegu. Coś czuję, że jutro pojawi się recenzja. Trochę mi się zaczynają nawarstwiać- Dywizjon skończyłam we wtorek, a Amore wczoraj rano.

Biblioteka już otwarta! Stety niestety zauważyłam to wracając we wtorek ze szkoły, a w najbliższym czasie się nie wybieram, raczej po świętach. Cóż, mam w domu trochę obowiązków, jako córa lepiej utalentowana kulinarnie :P

"Dywizjon 303" Arkady Fiedler

Dlaczego!? Dlaczego ona jest tak krótka!? :P
Opis:
"Dywizjon 303" powstał "na rozkaz" Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych generała Władysława Sikorskiego, a jego pierwsze wydanie miało miejsce jeszcze w 1942 roku. Sam autor tak oto wypowiada się na temat genezy swojego dzieła: "Spośród wszystkich moich książek Dywizjon 303 jest chyba utworem pisanym najbardziej na gorąco, pod bezpośrednim wrażeniem rozgrywających się w 1940 roku wypadków: pierwsze stronice powstawały już podczas ostatniej fazy owego osobliwego dramatu, nazwanego Bitwą o Brytanię, a ostatnie stronice kończyłem kilkanaście tygodni później, kiedy wciąż jeszcze, niby echo owej bitwy, warczały nocą nad Londynem motory Luftwaffe i padały bomby na miasto."

Niektórzy piszą, że była to ich lektura. Mam szczęście, że u mnie nie, bo mam jakoś tak, że nie lubię lektur. Pewnie dlatego, że czytam to na co mam ochotę. Dlatego też cieszę się, że przeczytałam ją nie jako lekturę, ale ponieważ miałam na nią ochotę.

Polacy... Od razu przypomina mi się to zdanie: Twardy charakter i silne ręce, słowiańska dusza i wielkie serce. Wprawdzie nasz naród teraz nie dorasta do pięt tamtym Polakom. Silnym, dumnym,zawziętym narodowcom gotowym oddać życie za ojczyznę.

Przeżywałam niemal każdy rozdział tej książki. widziałam przerażenie, uśmiechy, grymasy i poczucie zwycięstwa na twarzach lotników. Najbardziej chyba wciągnęłam się w rozdziale o Daszewskim- zapomniałam o bożym świecie! Podziwiam Daszewskiego. Za to, że po tym co przeszedł potrafił się uśmiechać.

To dobrze, że Fiedler poświęcił jeden z rozdziałów mechanikom. Oni są ważni, najważniejsi, bez nich nie ma maszyny, nie ma, więc myśliwca.

Trochę przypominała mi Gringo wśród dzikich plemion. Może to przez to samo wydawnictwo? Widziałam kiedyś Dywizjon w miękkiej okładce za ok. 12 zł i w twardej za ok. 35 zł... Nie rozumiem tak wielkiej różnicy cen. W każdym bądź razie muszę ją mieć :)

Styl Dywizjonu 303 jest lekki, opisy świetne, książka niezwykle wciąga. I widzę tu tylko dwa minusy- pierwszym jest to, że nie są objaśniane pojęcia dotyczące lotnictwa, co prawda nie wszędzie się przydawały. I drugi: dlaczego ta książka jest taka krótka!? Przeczytałam ostatni rozdział i już już zamierzałam czytać kolejny, a tu... Spis treści... Co? Przewracam kolejną kartkę i kolejną nie mogąc uwierzyć, że już skończyłam..

Ocena: 6 (to będzie zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek :) )

Eldo- Dom

Cytaty:
"Wysoko w górze, w powietrzu, sprawy życia, śmierci i poczucie obowiązku układały się w prosty, wyrazisty sposób. Były to trzy żelazne, niezłomne potęgi. A jednak czasem na ich twardym podłożu wyrastał miękki, cenny kwiat: koleżeńskość. Kwiat cenny i dziwny, bo gdy raz wykiełkował i wyrósł,
zdolny był potem przetrwać szorstkie wichry i znieść najcięższe burze przez długie lata.
"
"Bo serce, polskie serce to dziwna rzecz: może włóczyć się po całym świecie, może upadać na rozdrożach, uzbrajać się w pancerz zapomnienia, może upajać się blaskiem obcego nieba — aż oto znienacka i chytrze zgotuje sobie samemu podstęp i wpadnie we własną sieć. I ujrzy uśmiechniętą z daleka Zosię albo przytulną strzechę, albo samotną mazowiecką sosnę. Inny to będzie podstęp niż podstęp wroga w Messerschmitcie i niż podstęp ludzi nikczemnych, wzajemnie się zwalczających: będzie to uczciwy, rzewny, dobroczynny podstęp ludzkiego serca."

22 grudnia 2010

To właśnie miłość (Love actually 2003)

Wiele osób oglądało ten film, a nie potrafię zliczyć ile razy widziałam go w programie telewizyjnym.
Opis:
"Premier zakochujący się od pierwszego wejrzenia w jednej z pracownic swojego biura już w kilka chwil po wejściu do siedziby przy 10 Downing Street... Pisarz uciekający na południe Francji, aby wyleczyć złamane serce i odnajdujący nad brzegiem jeziora nową miłość... Zamężna kobieta podejrzewająca, że jej mąż wymyka jej się z rąk... Młoda mężatka błędnie interpretująca dystans jaki ma w stosunku do niej najlepszy przyjaciel jej męża... Uczeń pragnący zwrócić na siebie uwagę najbardziej nieosiągalnej dziewczyny w szkole... Owdowiały ojczym usiłujący nawiązać kontakt z synem, którego prawie nie zna... Szukająca miłości pracownica biura zauroczona swoim kolegą z pracy... Starzejący się "wszystko widziałem, ale mało z tego pamiętam" gwiazdor rocka pragnący na swój własny sposób, u zmierzchu kariery powrócić na scenę... Miłość powoduje w życiu każdego z nich chaos. Życie i miłość mieszkańców Londynu przeplata się i osiąga zenit w wigilię Bożego Narodzenia - z romantycznymi, zabawnymi i słodko - gorzkimi tego konsekwencjami dla każdego, kto miał szczęście (albo nieszczęście) znaleźć się pod urokiem miłości."

Trudno pisać o tym filmie. Przewijało się w nim tyle historii, tyle myśli kłębi się po nim w głowie, że trudno to sobie poukładać, aby napisać coś co będzie miało ręce i nogi.

Mamy tu chyba każdy rodzaj miłości. Miłość niespełniona, wystawiona na próbę, szczęśliwa, młoda,  podstarzała, wariacka, nieśmiała, perwersyjna szczenięca, nieosiągalna... Miłość ma różne oblicza i to właśnie ukazuje ten film. Są zakończenia szczęśliwe, pełne nadziei, niewyjaśnione i oczywiste.

Jest w tym filmie ogrom miłości, dużo dobrych emocji, humor, ale też i nutka goryczy. Ot, przepis na świetny film. Podczas oglądania śmiejemy się, ale też i łezka kręci się w oku.

Obsada jest moim zdaniem bardzo dobra. Jedna tylko historia mi się nie podobała. Colina. Oczywiście jest tu przedstawiony motyw miłości- chłopak szuka tej miłości za wszelką cenę. Ale... Kto uwierzy, że wchodząc do pierwszego lepszego baru napotka się napalone Amerykanki? Może i takie są, nie twierdzę, że nie... Mimo wszystko jest to inny motyw miłości okraszony nutką humoru.

To taki dobry film, a ja nie wiem co o nim napisać... Może po prostu: to trzeba oglądnąć! :)

Ocena: 6/6.

Cytaty:
"Cześć maluchy. Wiadomość od wujka Billa: Nie kupujcie narkotyków! Zostańcie piosenkarzami...dadzą wam je za friko."
"Dziesięć minut u Eltona Johna i już jesteś homoniewiadomo!"
Pierwsza rozmowa pracownicy z premierem:
"Dzień dobry, David. Znaczy proszę Pana. Kurde wypsnęło mi się. I jeszcze powiedziałam "kurde". Dwa razy. Przepraszam.
- Nie szkodzi. W końcu mogłaś powiedzieć "kur*a
-Dziękuję. Czułam, że już pierwszego dnia dam dupy... O kurde...
" :D
Rozbrajające czyż nie? :)



(Czy ktoś jeszcze zauważył, że w oryginale napis perfect jest mniejszy i bez podkreślenia? Zdjęcie i opis z filmwebu)

18 grudnia 2010

Wyzwanie: Znalezione pod choinką

Dołączyłam do wyzwania na: http://znalezionepodchoinka.blogspot.com/
Zapraszam i zachęcam do przyłączenia się :)

Znacie to? Zmrok zapada szybko, a wy w zimową noc, gdy na zewnątrz jest -20 siedzicie sobie w ciepłym łóżeczku, pod kocykiem z kubkiem herbaty... i książką! :)
Ja kocham zimę i wieczory z książką, dlatego dołączyłam do tego wyzwania :]

Tylko tu mała zagwozdka. W tym wyzwaniu stawiam raczej na filmy :P Dlaczego? Ano głównie przez to, że biblioteka jest nieczynna z powodu remontu i ma być znowu otwarta w styczniu, więc nie robię planów czytelniczych, a idę na żywioł ;)
Może poza jedną książką, którą mam:
Stokrotki w śniegu Richarda Evansa

Lista filmów:
To właśnie miłość (wprawdzie już oglądałam, ale miło będzie sobie przypomnieć :) dla tych, którzy jeszcze nie obejrzeli- dzisiaj wieczorem będzie na tvnie ;) )
Kevin sam w domu (jeśli się uda także Kevin sam w Nowym Jorku, dawno nie oglądałam tych filmów :) )
Wesołych świąt, żołnierzu (jeśli tylko go znajdę...- znalazłam! piątek, 24 grudnia - 11:35 ^^, (tylko jest pod nazwą Świąteczna kartka) tylko teraz nie zapomnieć :P)

To jest lista filmów, które koniecznie chcę obejrzeć i na pewno to zrobię. Jestem pewna, że pooglądam co tylko zdołam, a będzie związane ze świętami :) Może was zastanowi co ja się tych filmów uczepiłam (a może nie). Otóż, dawno już tak naprawdę nie oglądałam telewizji, więc nadrobię zaległości :)

Taka ciekawostka- kiedy byłam dzieckiem rok w rok w święta oglądałam Titanica :P Taka tradycja ;)

Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia w planach :)

16 grudnia 2010

"Dzienniki Kamkadze" Emiko Ohnuki-Tierney

Ten kto spodziewa się dramatycznych, poruszających, wyciskających łzy wyznań może sobie spokojnie tę książkę odpuścić.
Opis:
"Staraliśmy się raczej żyć ze studwudziestoprocentową intensywnością niż biernie oczekiwać śmierci. Czytaliśmy dniami i nocami, starając się zrozumieć, dlaczego mamy umierać u samego progu wieku dojrzałego. Nasłuchiwaliśmy tykania zegara, mającego wybić godzinę naszego zgonu". Tak pisał Irokawa Daikichi, jeden z wielu kamikadze, lub też tokkötai, których czekała niemal nieuchronna śmierć w samobójczych akcjach bojowych, podejmowanych przez Japończyków w finalnej fazie II Wojny Światowej.

Ta wzruszająca opowieść przedstawia zapiski pamiętnikarskie i listy członków eskadr tokkötai oraz innych wcielonych do wojska studentów japońskich, którzy otrzymywali rozkazy bojowe skazujące ich na pewną śmierć. Poza Japonią przedstawiano pilotów kamikadze jako fanatycznych szowinistów dobrowolnie ofiarowujących życie za cesarza. Emiko Ohnuki-Tierney przedstawia w swej książce autentyczne zapiski i listy tych pilotów-samobójców, prezentujące ich w zgoła odmiennym świetle. Znaczną liczbę kamikadze stanowili studenci, przymuszeni do ochotniczego zgłaszania się do tych samobójczych zadań, Należeli oni do elity intelektualnej nowoczesnej Japonii, byli wszechstronnie oczytani w piśmiennictwie klasycznym i filozoficznym, wyznawali Kartezjuszowską zasadę "Myślę, więc jestem". Książka Ohnuki-Tierney dowodzi, że w pamiętnikach i korespondencji z najbliższymi młodzieńcy ci zwierzają się otwarcie ze swego przygnębiającego osamotnienia w obliczu nieuniknionej śmierci, ze swego głębokiego zwątpienia w sens wojny i swej uargumentowanej wszechstronnie niezgody na nacjonalistyczny imperializm dominujący nad ich ojczyzną.

Książka Ohnaki-Tierney wprowadza istotną poprawkę do skarykaturowanego obrazu kamikadze i ma istotną wartość dla wszystkich czytelników zainteresowanych historią Japonii, II Wojny Światowej i spowodowanych przez nią tragedii ludzkich.
"

Wiem, że to co napisałam na początku kontrastuje z opisem książki, ale czyż się tak nie dzieje często?
Tak naprawdę to w tej książce jest niewiele cytatów z dzienników tokkotai (poprawna nazwa), nad czym ubolewam. Jest ona w 2/3 interpretacją zapisków tych żołnierzy, szkoda, że nie mam wglądu w ich rzeczywiste dzienniki. Myślę, że byłaby ona świetnym wstępem do nich.

Początek jest dość żmudny. Jest wprowadzeniem do dzienników. Autorka obala stereotyp i karykaturę jaka współcześnie funkcjonuje w obrazie kamikadze (tokkotai jest poprawną formą, kamikadze to amerykańska sprawka). Choć odbiega ona od tematu podczas wywodu o ataku na World Trade Center, oburzając się, że porównywało się go do Pearl Harbor. Natomiast mnie zdenerwowało, że użyła słowa faszyzm w odniesieniu do Niemiec, ale to już inna para kaloszy :P
Nie podobają mi się odniesienia typu: w rozdziale 1. czytam "zob. rozdział 4. niniejszej książki". Oczywiście nie korzystałam z nich, już lepiej wracać do tyłu.

W dziennikach czytamy w zasadzie głównie o tym jakie podłoże polityczne panowało w tych czasach w Japonii i sercach Japończyków, a także jak studenci-żołnierze postrzegali wojnę, bycie żołnierzem, umieranie za ojczyznę. Myślę, że głównie jest tu kładziony wpływ na politykę i propagandę. Uważam, że trudno byłoby mi stwierdzić, iż wszystko w tej książce zrozumiałam, a może inaczej- niczego nie pominęłam. Po pierwsze dlatego, iż nie żyłam w tych czasach i nie poddawano mnie takiej propagandzie. Ponadto są to całkowicie inne czasy, inni ludzie, odmienna mentalność. Sprawa chociażby taka błaha jak prowadzenie dzienników- dla nich było to coś naturalnego, wręcz oczywistego. Ilu z nas, Polaków, prowadzi dziennik? A oni, już jako nastolatkowie przelewali na papier swoje przemyślenia na różne tematy, a nawet opinie dotyczące książek (tak, dużo czytali, znamy to skądś, czyż nie? ;) ). Byli przy tym tacy dojrzali.
Zastanawiające jest to jak silna była propaganda. Już w 1940 r. większość żołnierzy-studentów wiedziała, że zostanie powołana i zginie. Właściwie uważali to za ich obowiązek wobec ojczyzny. To ich przytłaczało, wywierano na nich tak silną presję, iż miałam wrażenie, że mają ochotę zgłosić się na ochotnika i już zginąć, byle dłużej nie czekać, bo czekanie było najgorsze. Okropne, prawda? Mieć już za sobą życie... Młodość... I to wszystko czego nie będą mieć, wiedzą to.

To okrutne co musieli przeżywać. Wielu z nich nie miało kobiety, nigdy się nie zakochało. Czekało ich tyle w życiu...

"Nad piaszczystym wybrzeżem
Biały księżyc na rozgwieżdżonym niebie.
Kwiaty opadają
Pod naporem wiatru."
Hayashi Tadao

O ironio. Autor tego wiersza zginął w księżycową noc, podczas lotu (nie był to "rajd finalny", był to lot rozpoznawczy, Tadao został zestrzelony przez amerykanów). Opadające płatki kwiatu wiśnie symbolizowały tokkotai.

Co do miłości. Niektórzy mieli żony, inni nie chcieli krzywdzić kobiet, bo wiedzieli, że zginą. Ci którzy byli zakochani przeżywali swą miłość, mocno. Inni marzyli o kobietach, ale wiedzieli, że nigdy nie zaznają prawdziwej miłości.
Natomiast podziwiam związek tych młodych mężczyzn z matkami. Oni darzyli wielką miłością i szacunkiem swoje rodzicielki. Coś niespotykanego w naszych czasach i kulturze.

Emiko przedstawia nam w tej książce sześciu żołnierzy japońskich, od zatwardziałych liberałów do delikatnych humanistów.
Podoba mi się kiedy autorka oddaje głos samym pilotom, pozwalając sobie jedynie na lekkie wtrącenia wyjaśniające coś czego możemy nie zrozumieć, bądź krótko podsumowujące.

Myślę, że jest to całkiem dobra książka, choć spodziewałam się tych "Poruszających wyznań studentów-pilotów", a tymczasem otrzymałam nafaszerowaną polityką książkę. No dobra bez wyjaśnień nie mogłabym zrozumieć dlaczego coś działo się tak a nie inaczej, ale miałam nadzieję na więcej wyznań. Oczekiwałam ich zapisków z ostatnich dni, godzin życia. A niczego takiego nie otrzymałam.
Mimo to z pewnością mogę powiedzieć, że czegoś się z tej książki nauczyłam:
zmieniłam swe zdanie o shinpu. Zdecydowanie.

Ocena: 3/5. (hmmm... nie jest średnia, myślę, że jest całkiem dobra)

Mike Shinoda- Kenji

Cytaty:
"Nie jestem pesymistą, ale nie wolno zamykać oczu na rzeczywistość. Musimy podążać przed siebie, pokonując trudności."
"Każdą chwilę życia przeżywaj jak chwilę ostatnią. Kiedy się tak do życia podchodzi, człowiek uwalnia się od żalu, zarówno w chwilach bolesnych, jak i przyjemnych, godzi się zarówno z życiem, jak i śmiercią."
Sasaki Hachiro
"Śmierć jest niemoralna, to życie jest absolutnie moralne."
"Człowiek nie powinien umierać bez sprzeciwu."
Hayashi Tadao
"Nawet z krótkiego życia zachowuje się wiele wspomnień."
Hayashi Ichizo



P.S.:
Remont biblioteki ma ponoć trwać do stycznia... Lepiej dla nich, żebym po świętach, kiedy przyjdę oddać książki, zastała super wypasioną bibliotekę :D

15 grudnia 2010

Twarda sztuka (Georgia rule 2007)

Opis:
"Zbuntowana nastolatka Rachel (w tej roli Lindsay Lohan), często kłóci się z matką, co prowadzi do wielu konfliktów. Kiedy matce (Felicity Huffman) i córce nie układa się najlepiej, ta postanawia wysłać ją na wakacje, gdzie dziewczynie przyjdzie spędzić lato z babcią (Jane Fonda)."

Opis filmu dość krótki, ale w sumie tak jest lepiej oglądać.

Miałam ogromną ochotę na komedię. A akurat ostatnio cierpię na niedobór komedii, więc "chwyciłam" co było. I znów trafiłam na coś w stylu komediodramatu.

Początkowo gra Lohan wydawała mi się nieprzekonująca, dopiero po skończeniu filmu zrozumiałam, że Rachel taka miała być.
Twarda sztuka, tak naprawdę tytuł powinien brzmieć Zasada Georgii, ale ten bardziej pasuje do bohaterki. A właściwie bohaterek. Film przedstawia 3 pokolenia kobiet, 3 kobiety, a każda z nich ma charakterek, szczególnie Rachel i Georgia (wnuczka i babcia).

Początkowo Rachel może wydawać się złośliwa, opryskliwa, zbyt bezpośrednia, ale w miarę oglądania przekonujemy się, że to w pewien sposób nie jej wina. Ale nie będę się zbyt rozpisywać, bo mogłabym coś zdradzić z fabuły, a w pewnym momencie nie wiadomo w co wierzyć (uwielbiam takie filmy) ;) Choć można by, bo film ma pewną problematykę, ponieważ jak już pisałam jest to też dramat.
Ale ma także śmieszne momenty. Podoba mi się zdanie głównej bohaterki:

"Wszystko można przetrwać, ale można to robić na wesoło."

Z kwestii technicznej podobało mi się to, że aktorzy nie byli idealnymi, wymuskanymi chodzącymi ideałami z Hollywood, którzy dopiero co zeszli z krzesełka makijażystki. Poza tym w końcu przekonałam się do gry Lohan i mi się spodobała.

Ocena: 5/5. Bardzo dobry. Komedia, ale z pewnością zawiera w sobie coś głębszego.

12 grudnia 2010

50 pierwszych randek

Niby blog miał być tylko o książkach, ale cóż umówmy się, że będzie od czasu do czasu o filmach (może i muzyce).
(swoją drogą zastanawiam się dlaczego Drew ma taką dziwną minę na okładce :P)
Opis:
"Henry Roth (A. Sandler) jest weterynarzem, mieszkającym na Hawajach, który spędza miło czas w towarzystwie odpoczywających na wyspie kobiet. Kiedy poznaje Lucy (D. Barrymore) po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochuje i porzuca życie playboya. Jest tylko jedna przeszkoda stojąca na drodze do pełnego szczęścia. Lucy cierpi na częste utraty pamięci i nie pamięta poprzednich dni. Henry'emu pozostaje tylko jedno - postanawia spotykać się z Lucy codziennie, mając nadzieję, że pewnego dnia dziewczyna przypomni go sobie i odwzajemni jego uczucie."
(to chyba taki ogólnie przyjęty opis, jednak uprzedzam, że z filmwebu)

W ten weekend jakoś tak się nastroiłam romantycznie :P Zaczęłam czytać Amore 14 i przypomniałam sobie pewną komedię romantyczną...

Niektórzy sprzeczają się, że to nie komedia, bardziej dramat. Może i faktycznie, ale należy popatrzeć na to jak Lucy się zachowuje- jest zabawna, bywają momenty trudne, ale mimo wszystko się w końcu uśmiecha. Poza tym chyba wszyscy aktorzy mieli swój udział w jakiejś zabawnej scenie i mimo dramatu Lucy to jednak można się przy tym filmie pośmiać ;)

Akurat głównych aktorów lubię- Sandlera i Barrymore darzyłam sympatią zanim obejrzałam 50 pierwszych randek, a akurat w tym filmie, moim zdaniem świetnie zagrali.Innych miałam okazję poznać od jak najlepszej strony ;) Np. Ula i jego gromadka dzieci. Film jest ogólnie pozytywny, moim zdaniem nie jest to kolejna słodka i naiwna komedia romantyczna, ma w sobie coś więcej. Ostatnia scena jest według mnie genialna...

Świenty jest moim zdaniem soundtrack, od razu czuje się klimat Hawajów ;) Szczególnie spodobały mi się- Another day- Paula McCarthney'a, Wouldn't it be nice- Beach Boys i piosenka z ostatniej sceny ;P

Ok, trzeba przyznać, że mimo całej otoczki żartów to historia Lucy jest dramatyczna- dziewczyna po wypadku straciła zdolność do zapamiętywania i jakby zatrzymała się w czasie. Ale nie będę się rozpisywać, żeby nie zdradzać żadnych szczegółów z fabuły, więc...

Oglądnijcie sami. Gorąco polecam! :)

Moja ocena: 6.

Israel Kamakawiwoole- Somwhere over the rainbow
(to ta ostatnia piosenka)

Oglądał ktoś ten film? Ja już chyba 5 razy :) Czekam na opinie.

(w poście był błąd, nie oglądałam tego filmu 35 razy a 5 ^^')

11 grudnia 2010

"Nie mów nikomu" Harlan Coben

Kolejny dobrze napisany kryminał Cobena :)
Opis:
"Od śmierci Elizabeth z rąk seryjnego zabójcy minęło osiem lat, ale młody lekarz David Beck nie potrafi o niej zapomnieć. Niespodziewanie pocztą elektroniczną otrzymuje niezbity dowód, że jego żona nadal żyje. Jak to możliwe, skoro jej ciało zostało zidentyfikowane ponad wszelką wątpliwość? Beck ignoruje ostrzeżenie "nie mów" i próbuje dotrzeć do sedna mrocznej tajemnicy, której ślady wiodą w przeszłość. Padają następne ofiary, zagadka goni zagadkę..."

"Spektakularny sukces powieści "Nie mów nikomu" uczynił z Cobena megagwiazdę współczesnego thrillera. Precyzyjnie skonstruowana intryga, mistrzowsko stopniowane napięcie, fałszywe tropy prowadzące donikąd, pozornie niemożliwe do wyjaśnienia zagadki pojawiające się niemal na każdej stronie, zaskakujące zakończenie, którego nie domyśli się nawet najbardziej przenikliwy czytelnik, to podstawowe cechy jego pisarskiego stylu."
Co więcej mogłabym napisać? Opis z okładki oddaje wszystko ;)

Niespecjalnie się martwiłam czy powieść Cobena bez Myrona mi się spodoba i widać słusznie. Ci którzy się tego obawiają mogą bez wahania sięgnąć po dowolne książki Cobena, nie czując rozczarowania po ich przeczytaniu.

Davida Becka i Elizabeth poznajemy podczas ich corocznej wyprawy nad jezioro Charmaine. Jest to kochająca się para, wydaje się, że każdy może domyślić się jak ich życie potoczy się dalej: będą mieć gromadkę dzieci, domek na przedmieściach i nadal się kochając zestarzeją się u swego boku. Tą sielankę przerywa zabójstwo Elizabeth. Czy na pewno?

Kiedy czyta się tę książkę ma się wrażenie, że na każdej stronie pojawia się coś nowego. Fabuła zapętla się, wszystko zostaje mieszane, jest mnóstwo zwrotów akcji, nowych faktów, które niekoniecznie są faktami, a na koniec autor serwuje nam zakończenie jakiego byśmy się nie spodziewali.

Wydarzenia z perspektywy Becka opisywane są pierwszoosobową narracją, ale są też z perspektywy innych bohaterów opisywane narracją trzecioosobową. Książka wciąga od pierwszych stron, czyta się szybko i nie ma się ochoty przerywać.

Podczas lektury przypomina mi się powiedzenie: "Wszyscy kłamią". Tak jest w tej książce, nie można bohaterom wierzyć na słowo ;) Poza tym nasi bohaterzy nie są tacy jak nam się na początku wydaje. Muszę sobie to jeszcze poukładać w głowie, bo wszystko jest mocno poplątane, coś co lubię ;)



Baza recenzji Syndykatu ZwB 

Ocena: 5/5.

One Republic- Come home

Cytaty:
"Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić."
"Śmierć jest wspaniałym nauczycielem. Niestety zbyt surowym."
"Czasem pakujemy stare rzeczy i chowamy je na strychu, nigdy nie zamierzając ich wyjmować, ale nie potrafimy się ich pozbyć. Pewnie tak samo jak marzeń."
"Ludzie często mówią, że ten świat jest chory. Nawet nie wiedzą jak bardzo."
"Brak wyjaśnienia wcale nie oznacza, że naprawdę go nie ma. Po prostu trudno je znaleźć."

P.S.:
W cieniu tego kryminału kryła się historia miłości Becka i Elizabeth. Być może to ona mnie tak nastroiła, bo mam teraz ochotę obejrzeć 50 pierwszych randek i zacząć czytać Amore 14 ;)
Oddanie książek i złamanie postanowienia uniemożliwia mi remont biblioteki. A raczej pomaga w nim trwać :P

06 grudnia 2010

Grudniowy stos

Z tym oto stosem mam zamiar uporać się w grudniu:
Harlan Coben Bez pożegnania
Harlan Coben Nie mów nikomu (się czyta)
Stephen King Zielona mila
Harlan Coben Bez śladu
Terry Pratchett Niewidoczni akademicy
Stephen King Rok wilkołaka (już przeczytane i zrecenzowane)
Federico Moccia Amore 14

Książki te pochodzą z moich zbiorów, za które w końcu się zabieram :)
Oczywiście pewnie doleci jeszcze jakiś skromny stosik z biblioteki, bo nie mogę się powstrzymać żeby oddając coś wypożyczyć. A może akurat przeczytam jeszcze kilka swoich? W każdym bądź razie do ukończenia "wyzwania" 52 książki brakuje mi jeszcze 9 książek (postanowiłam, że przeczytam 70), a jak widać na stosie jest 6 pozycji jeszcze nieprzeczytanych :)

Albo nie! Oddam te książki, które wypożyczyłam i nie wezmę ŻADNEJ z biblioteki. Zobaczymy czy mi się uda- życzcie szczęścia :)

05 grudnia 2010

"Rok wilkołaka" Stephen King

Właściwie trudno powiedzieć czym jest Rok wilkołaka. Powiedziałabym, że to ilustrowane opowiadanie, bo powieść na pewno nie.
Opis:
"Groza nadeszła w styczniu – przy pełni księżyca... Pierwszy poznał ją kolejarz, uwięziony w zaspach. Jej kły rozdarły mu gardło. Miesiąc później kobieta w przytulnej sypialni powitała ją krzykiem. Za każdym razem, gdy nadchodzi pełnia, małe miasteczko Tarker Mills nawiedza groza. Nikt nie wie, kto będzie następny. Ale jedno jest pewne. Gdy na niebie płonie krągła tarcza księżyca, Tarker Mills ogarnia paraliżujący strach. Bo wiatr niesie ze sobą warkot, w którym słychać coś jakby ludzkie słowa. A wokół widać ślady potwora..."

Nigdy jeszcze nie czytałam książki traktującej o wilkołakach (a szkoda, bo widać to fascynujący temat, a gdyby jeszcze trafić na odpowiednio napisaną książkę...), więc myślę, że to coś dobrego jak na początek. Ale jeśli chodzi o pierwszą książkę Kinga to fatalny początek.

Kiedy trochę poszperać w internecie można się szybko doszukać przyczyny odmienności Roku wilkołaka od innych książek Kinga. Otóż, ponoć King miał napisać historyjkę, która miała być użyta w kalendarzu, 500 słów na każdy miesiąc. Ale zlecenie przerodziło się w coś innego, rozdziały zaczęły przekraczać wyznaczony limit i King uzgodnił z pomysłodawcą kalendarza, że lepiej będzie wydać książeczkę.

Co sprawia, że jest to zupełnie odrębny element twórczości Kinga? Choćby objętość, ale i to, że postacie są powierzchownie, krótko przedstawione, brak długich opisów charakterystycznych dla Stephena.

Mimo, że ta książka jest inna spodobała mi się. Sprawiła, że zastanawiałam się kiedy wilkołak wyskoczy i zaatakuje mnie ;) Wprawdzie była przewidywalna, ale przynajmniej cieszyła oko...

Ilustracje Wrightsona. Coś bardzo ważnego w tej książce, co podnosi jej wartość. Moim zdaniem są świetne, po 3 na każdy rozdział. Zostały wykonane w 1983 roku, a mimo to są takie uniwersalne.Trzeba również podziękować Chongowi za świetną okładkę.

W sumie nie żałuję, że zakupiłam Rok wilkołaka. Książkę polecam tym, którzy mają godzinkę wolnego czasu i są już co nieco zaznajomieni z twórczością Kinga.

Ocena: 3/5 (nie jest zła, jest w porządku ;) )

Jest tu jeden cytat, który mi się nasuwa na myśl:
"Miłość jest jak umieranie."

Linkin Park- From the inside

P.S.:
Dziewczyny przestrzegam was przed zakładaniem kolczyków jeśli gdzieś wychodzicie. Ja zgubiłam moje ukochane serduszko :( Rodzinka żartuje, że na wiosnę rozpoczniemy poszukiwania ;P
Już się pocieszyłam w ramionach Rossmanna i w miejsce serduszek kupiłam trzy pary innych kolczyków :P


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

04 grudnia 2010

Grudniowe nabytki


Richard Paul Evans Stokrotki w śniegu -Katrya narobiła mi smaka ;) (http://moje-recenzje-ksiazek.blog.onet.pl/)
Tabitha King, Michael McDowell W cieniu płonących świec -okazja jedyne 17 zł :) jestem ciekawa jak pisze żona Mistrza Grozy
Thomas Harris Milczenie owiec -a ta za 9 zł, z tej samej serii co Raport Pelikana :)
Emiko Ohnuki-Tierney Dzienniki Kamikadze -z tej się cieszę jedyne 7 zł
Jeremy Black Narzędzia wojny -a ta za 17 zł :)

W Dziennikach znalazłam zakładkę z Radia Zet (o dziwo solidna), ale na czas robienia zdjęcia się gdzieś zapodziała. Złośliwość rzeczy martwych :P

I znowu mam dylemat jak te wszystkie książki rozmieścić :P Po poprzednich nabytkach (zakupach w listopadzie i wygranej) mogłam je jeszcze jakoś upchnąć i położyć z boku na półce, ale teraz widzę, że czeka mnie przemeblowanie  na półeczkach...

Wczoraj wieczorem przeczytałam Rok wilkołaka Kinga, więc recenzja powinna się za niedługo pojawić.

03 grudnia 2010

"Na wschód od Edenu" John Steinbeck

Po przeczytaniu tej książki nasuwało mi się tyle myśli, że nie wiedziałam jak zacząć recenzję. Może od zdania: To trzeba przeczytać.
Opis:
"Chociaż "Na wschód od Edenu" zaczął Steinbeck pisać jako opowieść o dziejach własnej rodziny, w ostatecznej wersji jego przodkowie, Steinbeckowie i Hamiltonowie, pojawiają się tylko jako postacie drugoplanowe, a na planie pierwszym rozgrywa się dramatyczna historia fikcyjnej rodziny Trasków, przybyłej pod koniec XIX stulecia z farmy w Connecticut do doliny Salinas.
W swej warstwie fabularnej jest więc ten "najambitniejszy utwór Steinbecka" - jak go określił jeden z krytyków amerykańskich - realistyczną sagą rodziny kalifornijskich ranczerów, doprowadzoną do końca pierwszej wojny światowej, jednakże w swej istotnej warstwie filozoficznej jest równocześnie alegoryczną przypowieścią o walce dobra i zła w człowieku, nowoczesną wersją biblijnego mitu o Kainie i Ablu. Stąd tytuł, albowiem według Starego Testamentu do krainy "na wschód od Edenu" wygnał Bóg występnego Kaina.
"

 Tę książkę polecała mi niejedna osoba. Może dlatego początkowo podchodziłam do niej sceptycznie (nie dziwi mnie to, byłam świeżo po Grze anioła Zafona, na której się zawiodłam), ale 800 stron i treść tej książki pomogły mi o sceptycyzmie zapomnieć.

Na wschód od Edenu to współczesna opowieść o Kainie i Ablu, o walce dobra ze złem. Rozgrywa się ona na przestrzeni pokoleń. To ta odwieczna walka, której każdy z nas doświadcza w mniejszym czy większym stopniu. To okrutna opowieść, ale zarazem wspaniała. Dzięki niej uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Dała mi do myślenia. Ogólnie dostarcza wiele tematów do przemyślenia. Z niektórymi zmagam się na co dzień, inne są mniej oczywiste.

Dla Steinbecka ważne jest to słowo "możesz". Właściwie do tego sprowadza się sedno książki. Człowiek może zapanowac nad grzechem, może wybrać dobro. Może także wybrac zło. Może. To tkwi w nim.
(cytat dotyczy rozmowy na temat tego co zostało zapisane w Biblii- co Bóg powiedział Kainowi)

"Amerykańskie tłumaczenie n a k a z u j e ludziom tryumfować nad grzechem, a grzech można nazwać niewiedzą. Przekład króla Jakuba daje obiednicę w słowie "będziesz", co oznacza, że ludzie z całą pewnością nad grzechem zatryumfują. Natomiast słowo hebrajskie, wyraz 'timszel' - "możesz" - daje prawo wyboru. Kto wie, czy to nie najważniejsze słowo na świecie. Mówi ono, że droga jest otwarta. Przenosi odpowiedzialność na człowieka. Bo jeśli "możesz", to znaczy również, że "możesz nie"."
 (s. 408)

Widzę, że nie tylko ja wracałam często do tego fragmentu, łatwo na niego trafić, ponieważ książka jest w tym miejscu pozaginana na grzbiecie.
Żal mi Kala. Wręcz czułam jak ciężko mu się zmienić, jak ciężko być dobrym.
Początkowo to była dla mnie jakby daleka historia, nie wciągnęłam się, po prostu stałam obok. Później zaczęła mnie interesować, a pod koniec przeżywałam wszystko wraz z bohaterami. Myślę, że do czytania i zrozumienia tej książki potrzebna jest empatia.

Na wchód od Edenu ma wiele postaci. Są pomiędzy nimi kontrasty- jedne są wyraziste, złe lub dobre, charakteru innych nie jesteśmy pewni, niby nie wyrządzają zła, wydają się być dobre, ale w ich postępowaniu wyczuwamy coś złego (mam tu na myśli Adama). To sprawia, że ta książka jest wiarygodna.

Podobała mi się mnogość opisów. Niektórych to odrzuca, mnie jednak przypadło do gustu. Owszem sprawia to, że czytanie zajmuje więcej czasu, ale spostrzegamy wtedy jak autor dba o swe dzieło.

Książka ma klimat Ameryki przełomu XIX i XX wieku. Widać tę Amerykę jeszcze nienaruszoną i tę zmieniającą się, przyjmującą cuda techniczne.

Kiedy tak patrzę na swoje notatki z pierwszej połowy książki to ogarnia mnie śmiech. Są zbyt powierzchowne, i pomyśleć, że mogłabym po połowie książki ocenić ją na marną i oddać do biblioteki. A może i ta historia taka była na początku? Może błądziła pod powierzchnią, przedstawiała bohaterów, żeby w drugiej części ukształtować się na "tę właściwą", ukazać swe groźne piękno. Do czego zmierzam- nie należy się zniechęcać i odrzucać Na wschód od Edenu po przeczytaniu połowy, warto przeczytać całą książkę.
Ja już mam ochotę jeszcze raz ją przeczytać. W każdym razie na pewno kiedyś jeszcze raz po nią sięgnę.

Ocena: 6.

Cytaty:
"Chełpić się można każdą rzeczą, jeżeli jest ona wszystkim, co mamy. Możliwe, że im mniej mamy, tym więcej musimy się chełpić."
"Nie powinieneś się spodziewać, iż stwierdzisz, że ludzie rozumieją, co czynią."
"Dziękuję ci, żeś chciał zaszczycić mnie prawdą. Może to i nie sprytne, ale trwalsze."
"-Myślisz, że to zabawne być taką poważną, kiedy nawet jeszcze się nie skończyło gimnazjum? - zapytała.
-Nie widzę sposobu, żeby było inaczej.-odparł Li.- Śmiech przychodzi później, tak jak zęby mądrości, a śmiech z samego siebie- na końcu, w szaleńczym wyścigu ze śmiercią. I bywa, ze nie zdąży na czas.
"
"Bogactwa najwyraźniej przypadają w udziale tym, co są ubodzy duchem, ubodzy w zainteresowania i radość. Mówiąc po prostu, ludzie bogaci to garść biednych durniów. Zastanowił się czy to prawda. Tak w każdym razie czasem postępują."

The Last Goodnight- Push me away

P.S.:
Początkowo miałam zamiar nic na razie nie czytać, pozostać przy tej książce jeszcze chwilę. Ale rano przeraziło mnie moje pragnienie pójścia do biblioteki. To już nałóg! Ale bezpieczny :)

(Niestety biblioteka dzisiaj zamknięta, coś remontują :P)