28 października 2015

Krótko i na temat (8)

Kobieta na krańcu świata Martyna Wojciechowska

data wydania: 2009
liczba stron: 352















       Ktoś mógłby powiedzieć- po co czytać książkę skoro mogę sobie obejrzeć filmy i wszystko WIDZIEĆ, a nie tylko wyobrażać sobie jak to wygląda?
       Ja powiem- warto oglądnąć program Martyny Wojciechowskiej, ale warto także przeczytać książki. Jako takie uzupełnienie. Bowiem w książce Martyna przekazuje więcej, to czego nie mogła zamieścić na wizji, a co najważniejsze swoje przemyślenia dotyczące danych sytuacji, obserwacje i osądy poszczególnych bohaterów. Dla mnie takie informacje były cenne, nie tylko dlatego, że mogłam choć trochę poznać charakter autorki, ale także ponieważ mnie jako czytelnikowi czy widzowi mogło coś umknąć, a Martyna, mimo, że jest subiektywna, jednak żyła jakiś czas z opisywanymi ludźmi.
       Oczywiście sam temat książki jest ciekawy, a jeśli dodamy do tego aspekt "podróżniczy"- pozycja zdecydowanie warta polecenia. Dzięki Martynie poznajemy różne "odcienie" kobiecości- z jednej strony globu kobietę wykonującą męski zawód, a z drugiej żyjącą w związku bigamicznym. To zdecydowanie wyróżniająca się książka na tle literatury podróżniczej.
       Poza tym to lekka książka, którą przyjemnie się czyta, dlatego polecam fanom literatury podróżniczej i nie tylko.
Odcinki Kobieta na krańcu świata nie zawierają wszystkiego co jest opisane w książce i na odwrót, dlatego myślę, że warto sięgnąć po książkę jak i obejrzeć serial.



Tektonika uczuć Éric-Emmanuel Schmitt

tytuł oryginału: La tectonique des sentiments
tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
data wydania: 2008
data wydania oryginału: 2007
liczba stron: 100












       Tektonika uczuć to krótka sztuka teatralna, którą napisał Éric-Emmanuel Schmitt. Autor dość znany polskim czytelnikom, mnie samej znany z blogów, jednak nie czytałam do tej pory żadnej jego książki. Myślę, że Tektonika to całkiem dobry wybór jak na początek, mimo swojej formy.
       Książka Schmitta traktuje głównie o uczuciach. Niby do "dyspozycji" mamy same dialogi, opisy są skąpe, jednak dość mocno skupia się na emocjach, być może właśnie forma pomaga w tym czytelnikowi. Historia zawarta na kartach Tektoniki wydaje się dość nieprawdopodobna, ale po chwili zastanowienia przestaje taka być. Pomiędzy ludźmi niestety za dużo jest niedomówień i nieporozumień oraz zdecydowanie za dużo nienawiści, a przecież miłość jest takim pięknym uczuciem...
       Tektonika uczuć  to książka warta przeczytania, skłania do refleksji, jest krótka, czytanie jej to czysta przyjemność!

Ptak smutnego stulecia. Edith Piaf Rawik Joanna

data wydania: 2003
liczba stron: 295















       Znacznie bardziej cenię sobie autobiografie, więc ta książka przede wszystkim dostarczyła mi wiedzy o tym, że Edith takową popełniła.
Ale lektury Ptaka smutnego stulecia nie żałuję, bowiem, jak gdzieś przeczytałam jest to "biografia zbeletryzowana", poza tym Edith nie o wszystkim mogła napisać, a także Joanna Rawik wiele poczynań artystki zanalizowała, raczej subiektywnie, o co bywa trudno w autobiografiach. Wierzę
zatem, że książka ta jest subiektywnym spojrzeniem na życie najsłynniejszej pieśniarki Francji.
       To całe zbeletryzowanie sprawia, że książkę czyta się przyjemnie, niemal właśnie jak zwykłą powieść, ale też postać Edith Piaf jest na tyle barwna, że sama by się "obroniła", ciężko byłoby powiedzieć, że jej życie było nudne. Ciekawe było zaznaczanie jaka piosenka była pisana
w danym momencie życia Edith, podane były przydatne informacje, zwłaszcza podczas słuchania utworów Edith.
       Ktoś na LC polecał tę książkę jako dobrą biografię Piaf. Przed przeczytaniem nie miałam żadnego pojęcia o Edith, dlatego ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że dobrze się ją czytało, dlatego polecam jeśli ktoś jest zainteresowany życiem najsłynniejszego wróbelka Francji.
A sama postaram się przeczytać Ma vie, autobiografię Edith Piaf.

19 października 2015

"Brud" Irvine Welsh i "Brud" John S. Baird (2013)

tytuł oryginału: Filth
tłumaczenie: Jacek Spólny
data wydania: 14 października 2014
data wydania oryginału:
liczba stron: 388













    Ależ to jest brudna książka! Ciężko przez nią przebrnąć, bowiem umysł głównego bohatera, w który się zagłębiamy jest naprawdę mroczny. Niemal w każdym zdaniu jest przekleństwo lub obelga, skierowana w stronę innych ludzi, lub użyta zupełnie bez powodu. Przez 3/4 książki myślałam jedynie o tym, że chcę ją skończyć jak najszybciej.

    Język książki jest okropny, ale wiem, że to część kreacji głównego bohatera i inaczej się nie dało. Brud to książka specyficzna- czyta się szybko ze względu na niski stopień skomplikowania, a z drugiej strony cała ta ohyda jaka siedzi w umyśle bohatera sprawia, że nie mamy ochoty za dużo czasu nad nią spędzać.
Sam bohater jak się okazuje jest postacią nietuzinkową w świecie literatury (chociaż przecież spotykamy się z takimi postaciami nie raz, ale ze zdecydowanie innej perspektywy). Początkowo po prostu myślałam o tym jak ludzie potrafią być fałszywi i okropni, a jednocześnie udają dobrych kolegów i manipulują innymi jak chcą. Fakt, że Bruce to pod pewnym względem przypadek ekstremalny, ale wyobraźcie sobie, że ktoś z waszego otoczenia, ktoś kto udaje dobrego znajomego myśli podobnie, a na dodatek jego celem jest szkodzenie wszystkim wokół. Niestety są podobni ludzie...

    Od początku domyśliłam się pewnych rzeczy, jednak nie wszystkiego, dlatego na końcu zostałam zaskoczona. Stało się to także dlatego, że Irvine Welsh nie odkrywa wszystkich kart, wszystko po trochę, powoli, zupełnie jakby pokazywał jeden puzzel po drugim, tak abyśmy dopiero na końcu mogli zobaczyć cały obrazek. A robi to w nieprzeciętny sposób. Jednocześnie zostawia czytelnika z wieloma pytaniami o przeszłość Bruce'a i przyszłość niektórych postaci. Z jednej strony jestem bardzo ciekawa, ale z drugiej nawet mi się podoba taki zabieg, sprawia, że chwilę się pozastanawiałam po zamknięciu książki.

    Szczególnie zastanawia mnie jeden wątek książki- liczne podboje Bruce'a. Z jednej strony powiedziałabym, że to wytwory jego chorego umysłu, z drugiej dużo wskazuje na to, że to miało faktycznie miejsce w książce- w takim razie autora trochę poniosło. Bowiem z jednej strony opisuje to jak Bruce okropnie śmierdział (aż czuł sam siebie!) i miał ohydną wysypkę, a z drugiej strony są te wszystkie kobiety, które wręcz rzucają się na niego. Jest to jakoś tam wytłumaczone, ale nie przemawia do mnie.
Poza językiem książki był to jedyny zgrzyt.

    Jestem niemal pewna, że nikt z was nie czytał książki takiej jak Brud. Irvine Welsh podchodzi do tematu bardzo oryginalnie, stosując niespotykane wcześniej środki. Myślę, że jest to ciekawy eksperyment, zarówno dla pisarza jak i czytelnika. W każdym razie nigdy nie czytałam podobnej książki i nie sądzę żebym jeszcze kiedyś przeczytała. Polecam miłośnikom kryminałów jako coś innego, ale tylko jeśli macie mocne nerwy i dużo samozaparcia.
Można powiedzieć, że w jakiś "perwersyjny" sposób mi się podobało.


 Film jako ekranizacja trochę mnie rozczarował, jednak nie oznacza to, że mi się nie podobał- wręcz przeciwnie. Przede wszystkim dlatego, że lepiej się go oglądało niż czytało książkę Welsha. Mniej tam było ohydy, raczej powiedziałabym, że to taki komediodramat.
Postać Bruce'a została całkowicie zmieniona, no może nie całkowicie- Bruce nadal jest cwaniakiem i manipulantem wykorzystującym wszystkich.  W innym wypadku zapewne by mi to przeszkadzało, jednakże ten film odebrałam naprawdę dobrze i akceptuję fakt, że twórcy tylko inspirowali się książką.
Po prostu pokazali jeden "problem", pominęli inny, bo przypuszczam, że gdyby np. użyli takiego zabiegu, że wprowadziliby narratora- Bruce'a- i słyszelibyśmy jego myśli... Cóż zapewne niektórzy wychodziliby z kina. To mogłoby dać filmowi większy rozgłos, ale widać filmowcy nie zaryzykowali.
Czy polecam film? Oczywiście. Nie tylko tym, którzy przeczytali książkę.