tytuł oryginału: Filth
tłumaczenie: Jacek Spólny
data wydania: 14 października 2014
data wydania oryginału:
liczba stron: 388
Ależ to jest brudna książka! Ciężko przez nią przebrnąć, bowiem umysł głównego bohatera, w który się zagłębiamy jest naprawdę mroczny. Niemal w każdym zdaniu jest przekleństwo lub obelga, skierowana w stronę innych ludzi, lub użyta zupełnie bez powodu. Przez 3/4 książki myślałam jedynie o tym, że chcę ją skończyć jak najszybciej.
Język książki jest okropny, ale wiem, że to część kreacji głównego bohatera i inaczej się nie dało. Brud to książka specyficzna- czyta się szybko ze względu na niski stopień skomplikowania, a z drugiej strony cała ta ohyda jaka siedzi w umyśle bohatera sprawia, że nie mamy ochoty za dużo czasu nad nią spędzać.
Sam bohater jak się okazuje jest postacią nietuzinkową w świecie literatury (chociaż przecież spotykamy się z takimi postaciami nie raz, ale ze zdecydowanie innej perspektywy). Początkowo po prostu myślałam o tym jak ludzie potrafią być fałszywi i okropni, a jednocześnie udają dobrych kolegów i manipulują innymi jak chcą. Fakt, że Bruce to pod pewnym względem przypadek ekstremalny, ale wyobraźcie sobie, że ktoś z waszego otoczenia, ktoś kto udaje dobrego znajomego myśli podobnie, a na dodatek jego celem jest szkodzenie wszystkim wokół. Niestety są podobni ludzie...
Od początku domyśliłam się pewnych rzeczy, jednak nie wszystkiego, dlatego na końcu zostałam zaskoczona. Stało się to także dlatego, że Irvine Welsh nie odkrywa wszystkich kart, wszystko po trochę, powoli, zupełnie jakby pokazywał jeden puzzel po drugim, tak abyśmy dopiero na końcu mogli zobaczyć cały obrazek. A robi to w nieprzeciętny sposób. Jednocześnie zostawia czytelnika z wieloma pytaniami o przeszłość Bruce'a i przyszłość niektórych postaci. Z jednej strony jestem bardzo ciekawa, ale z drugiej nawet mi się podoba taki zabieg, sprawia, że chwilę się pozastanawiałam po zamknięciu książki.
Szczególnie zastanawia mnie jeden wątek książki- liczne podboje Bruce'a. Z jednej strony powiedziałabym, że to wytwory jego chorego umysłu, z drugiej dużo wskazuje na to, że to miało faktycznie miejsce w książce- w takim razie autora trochę poniosło. Bowiem z jednej strony opisuje to jak Bruce okropnie śmierdział (aż czuł sam siebie!) i miał ohydną wysypkę, a z drugiej strony są te wszystkie kobiety, które wręcz rzucają się na niego. Jest to jakoś tam wytłumaczone, ale nie przemawia do mnie.
Poza językiem książki był to jedyny zgrzyt.
Jestem niemal pewna, że nikt z was nie czytał książki takiej jak Brud. Irvine Welsh podchodzi do tematu bardzo oryginalnie, stosując niespotykane wcześniej środki. Myślę, że jest to ciekawy eksperyment, zarówno dla pisarza jak i czytelnika. W każdym razie nigdy nie czytałam podobnej książki i nie sądzę żebym jeszcze kiedyś przeczytała. Polecam miłośnikom kryminałów jako coś innego, ale tylko jeśli macie mocne nerwy i dużo samozaparcia.
Można powiedzieć, że w jakiś "perwersyjny" sposób mi się podobało.
Film jako ekranizacja trochę mnie rozczarował, jednak nie oznacza to, że mi się nie podobał- wręcz przeciwnie. Przede wszystkim dlatego, że lepiej się go oglądało niż czytało książkę Welsha. Mniej tam było ohydy, raczej powiedziałabym, że to taki komediodramat.
Postać Bruce'a została całkowicie zmieniona, no może nie całkowicie- Bruce nadal jest cwaniakiem i manipulantem wykorzystującym wszystkich. W innym wypadku zapewne by mi to przeszkadzało, jednakże ten film odebrałam naprawdę dobrze i akceptuję fakt, że twórcy tylko inspirowali się książką.
Po prostu pokazali jeden "problem", pominęli inny, bo przypuszczam, że gdyby np. użyli takiego zabiegu, że wprowadziliby narratora- Bruce'a- i słyszelibyśmy jego myśli... Cóż zapewne niektórzy wychodziliby z kina. To mogłoby dać filmowi większy rozgłos, ale widać filmowcy nie zaryzykowali.
Czy polecam film? Oczywiście. Nie tylko tym, którzy przeczytali książkę.
Czytałam "Brud" i zawiodłam się na niej bardzo. Lubię oryginalne, bezpruderyjne i odważne powieści, ale ta zupełnie nie trafiła do mnie.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, to bardzo specyficzna książka, ciężko przez nią przebrnąć.
UsuńCzytałam Trainspotting, a Brud tylko oglądałam. Jak lubisz klimaty, to sięgnij po Martina Amisa, trochę bardziej cywilizowany, ale w Martwych dzieciach przegiął (jakoś wtedy straciłam do niego serce).
OdpowiedzUsuńNa pewno nie zabiorę się za tego typu literaturę szybko, ale jeśli będę pamiętała to może sięgnę po książkę Amisa, dzięki za polecenie :)
UsuńCzuję, że ta książka nie przypadłaby mi do gustu więc raczej ją sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuń