25 listopada 2016

"Oko" Vladimir Nabokov

tytuł oryginału: The Eye
tłumaczenie (na podstawie tekstu angielskiego): Anna Kołyszko
z rosyjskiego przełożył Dmitrij Nabokov, we współpracy z ojcem
data wydania: wrzesień 2015
data pierwszego wydania: 1994
data wydania oryginału: 1930 (pod pseudonimem W. Sirin, opowieść była zatytułowana Sogladataj)
liczba stron: 140
opis:
"Krótka, ale smakowita powieść Vladimira Nabokova (1899-1977) "Oko", napisana na przełomie roku 1929 i 1930, jest bardzo ważna w dorobku pisarza jako pierwsze pojawienie się pewnych istotnych dla jego twórczości tematów, zabiegów i tendencji.

To najwcześniejsza Nabokovowska powieść, w której narracja prowadzona jest nie w trzeciej, ale w pierwszej osobie. To także najwcześniejsza jego powieść, w której pojawiają się jako problemy pierwszoplanowe zagadnienia solipsyzmu i tożsamości.
" 

 
        Vladimir Nabokov zasłynął dzięki kontrowersyjnej Lolicie. Była to pierwsze powieść napisana przez rosyjskiego pisarza, którą przeczytałam. I jak na razie najlepsza. Jednak Nabokov to mistrz słowa, książki spod jego pióra czyta się z prawdziwą przyjemnością. Jeśli tylko potrafi się docenić piękny język, charakterystyczną zabawę słowami. Dlatego każda z jego książek zostawiła po sobie przyjemne wrażenie.

        Nie inaczej było z Okiem. Jest to niestety krótka opowiastka, tzw. mikropowieść. Liczy sobie około 80 stron. Aż żal to pisać... Jednocześnie rozumiem dlaczego jest tak krótka, musiała być dość dynamiczna, musiała przytrzymać czytelnika przy sobie dopóki nie przewrócił ostatniej strony, musiała nabrać...

W Przedmowie napisanej przez Nabokova czytamy:
Struktura tej historii imituje strukturę powieści detektywistycznej, chociaż w istocie autor zaprzecza, jakoby chciał nabierać, zaskakiwać, zwodzić lub w jakikolwiek inny sposób oszukiwać czytelnika. Ten tylko bowiem czytelnik, który od razu złapie, w czym rzecz, wyniesie z "Oka" prawdziwą satysfakcję. Nie chce mi się wierzyć, żeby nawet najbardziej łatwowiernemu, lecz uważnemu odbiorcy tej migoczącej opowiastki zabrało dużo czasu na rozszyfrowanie, kim jest Smurow. Sprawdziłem to na pewnej starszej pani z Anglii, dwóch magistrantach, trenerze hokejowym, lekarzu oraz dwunastoletnim dziecku sąsiadki. Dziecko chwyciło najprędzej, sąsiadka- najpóźniej.
        I od tej pory skupiamy się tylko na tym. Musimy dowiedzieć się jak najszybciej kim jest Smurow. W pewnym sensie to mylące i przeszkadzające.
Przyznam, że dałam się podejść jak... no cóż w obliczu powyższych słów nie mogę napisać, że jak dziecko... Jak sąsiadka ;) Zorientowałam się dopiero pod koniec, mimo że Nabokov wyraźnie podaje kim jest ów Smurow.

        Smurow to obsesja głównego bohatera. Cała ta książka to jego "pogoń" za obrazem tego człowieka. Obrazem jaki stworzyli inni. Chce wiedzieć kim jest Smurow dla ludzi w jego otoczeniu, co o nim myślą znajomi. Kiedy wychodzi na jaw kim tak naprawdę jest ta postać, okazuje się, że autor zastosował bardzo ciekawy zabieg. Naprawdę bardzo ciekawy. Korci mnie, żeby napisać o co chodzi, ale wtedy popsułabym zabawę.
Bo przecież po to, żeby żyć szczęśliwie, człowiek musi od czasu do czasu zaznać kilku chwil idealnej pustki. Ja natomiast zawsze byłem obnażony, zawsze czujny; nawet we śnie nie przestawałem się pilnować, nie rozumiejąc nic a nic z własnego istnienia, odchodząc od zmysłów na myśl, że mógłbym nie móc przestać być świadomym siebie, i zazdroszcząc wszystkim tym prostym ludziom- urzędnikom, rewolucjonistom, sprzedawcom- którzy, z ufnością i skupieniem, krzątają się przy swych poślednich pracach.
Nabokov w swojej książce ukazuje także postać z zaburzeniami psychicznymi (to akurat jest dla niego dość typowe), zajmuje się zagadnieniem tożsamości, a także snuje ciekawe rozważania na temat rzeczywistości. Za każdym razem kiedy się z takimi stwierdzeniami, jak u Nabokova, spotykam, zastanawiam się czy autor nie żartuje. Mimo to często takie rozważania wywołują dziwne uczucie, swędzenie z tyłu głowy, nieokreślony niepokój.

        Oko to bardzo ciekawa powieść i jest na tyle krótka, że mogę ją polecić każdemu, kto ma ochotę zapoznać się z twórczością Vladimira Nabokova. Ja go uwielbiam!

15 listopada 2016

"Me before you" Jojo Moyes i "Zanim się pojawiłeś" Thea Sharrock


data wydania: 2012
data polskiego wydania: 2013
liczba stron: 369
opis:
"Louisa Clark is an ordinary girl living and exceedingly ordinary life - steady boyfriend, close family - who has barely been farther afield than her tiny village. She takes a badly needed job working for ex-Master of the Universe Will Traynor, who is wheelchair-bound after an accident. Will has always lived a huge life - big deals, extreme sports, worldwide travel - and he is not interested in exploring a new one.
Will is acerbic, moody, bossy - but Lou refuses to treat him with kid gloves, and soon his happiness means more to her than she expected. When she learns that Will has shoking plans of his own, Lou sets out to show him that life is still worth living.
Me Before You brings to life two people who couldn't have less in common - a heartbreakingly romantic novel that asks, What do you do when making the person you love happy also means breaking your own heart?
 


Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześciolatka Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.
Will Traynor wie, że wypadek motocyklowy odebrał mu chęć do życia. Wszystko wydaje mu się teraz błahe i pozbawione kolorów. Wie też, w jaki sposób to przerwać. Nie ma jednak pojęcia, że znajomość z Lou wywróci jego świat do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze.
"

        Facet na wózku w powieści dla kobiet? Idealny motyw do zrobienia taniego romansidła!
Mimo moich uprzedzeń co do książki Jojo Moyes wpadłam w sidła jej romansidła. A czy faktycznie należy przylepiać książce Moyes taką etykietkę?

        Me before you (czyli Zanim się pojawiłeś, ja czytałam w oryginale to będę się mądrzyć, ha. ha.) to w żadnym wypadku nie jest mdłe romansidło, a Moyes swoją książkę opiera nie na tanim chwycie wyciskającym łzy z oczu naiwnych kobiet, a na kwestii, nad którą warto się zastanowić. Moyes stawia przed czytelnikiem szereg bardzo trudnych pytań, dotyczących życia i śmierci. Powstrzymam się przed nazywaniem rzeczy po imieniu, nawet mimo tego że druga część samym swoim tytułem zdradza wszystko (nie śmieszne...).  A że wszystko jest podane w ładnym opakowaniu i szybko się czyta... Czy to źle?

        Było kilka rzeczy, które mnie zaskoczyły podczas lektury. Po pierwsze, że się wciągnęłam! Jakoś w to wątpiłam, może nawet bym nie przeczytała książki, gdyby nie powstał film z Emilią Clark.
A po drugie wbrew pozorom można nawet powiedzieć, że to dość lekka lektura, bo naprawdę szybko się to czyta (chyba, że ktoś czyta po angielsku i maniakalnie sprawdza wszystkie słowa...). Tu pewnie niektórzy się zdziwią, ale mimo wszystko nie jest aż tak dołująca. Jedynie zakończenie.
Nie będę was zanudzać moimi przemyśleniami na temat podjęty w książce, ale muszę przyznać, że sam fakt ich istnienia w takiej kobiecej książce również mnie zaskoczył. Mam raczej nie najlepsze zdanie o kobiecej literaturze. Nie lubię czytać czegoś po czym nic nie zostanie, żadnego śladu w umyśle, żadnej sceny w pamięci, nie lubię kiedy nie ma chociaż pięknego języka jakim można się zachwycić. Spodziewając się powyższego nie przypuszczałam by Me before you przypadło mi do gustu.

Podsumowując:
  • Me before you to było dla mnie spore zaskoczenie. 
  • Jak już jesteśmy przy angielskim tytule- świetny wybór jeśli chcecie nieco podszlifować angielski/nie stracić kontaktu z językiem/chcecie przeczytać coś w oryginale.
  • Nie jest to książka wybitna, ale jest całkiem niezła.
  • Myślę, że zainteresuje też płeć przeciwną, czemu nie!


Czas trwania: 1 godz 50 min.
Premiera świat: czerwiec 2016
Premiera Polska: czerwiec 2016







        Kiedy oglądałam film moją uwagę przykuwała głównie Emily Clark, odtwórczyni głównej roli. Niestety jej gra mnie bardzo irytowała... Moim zdaniem za bardzo przerysowała swoją postać (mam wrażenie, że w Grze o tron też miała z tym lekki problem), a jej mimika była po prostu komiczna. W miarę oglądania filmu trochę już się przyzwyczaiłam, ale do końca były momenty,
w których prychałam.
Jeśli chodzi o resztę obsady to w sumie nie mam zastrzeżeń, aczkolwiek nie podobało mi się jedynie przedstawienie Willa w momencie jego pierwszego spotkania z Lou- czytając książkę widziałam raczej mroczny pokój i mocno zarośniętego mężczyznę.

        Przedstawiona historia jest na tyle specyficzna, że jednak podobała mi się subtelność i niejaka powolność książki. W filmie oczywiście musieli co nieco pominąć, spłycić. Zupełnie inny obraz rodziców Willa troszkę mi zgrzytał.
Poza tym muszę przyznać, że jest to bardzo dobra ekranizacja. Niektóre dialogi były żywcem wyjęte z książki.
A przedstawienie oryginalności Lou było bardzo dobrze zrealizowane. Także ogólnie film na plus.

        A jeśli nie czytałem/am książki i nie zamierzam?- wspaniała wiadomość: nie widzę przeciwwskazań, aby zainteresować się filmem. Jest dobry, oczywiście jeśli lubi się takie historie :) ALE TYLKO JEŚLI ZDIERŻYCIE DZIWNĄ GRĘ CLARK.