28 czerwca 2011

Zapytajki

Jako, że dawno u mnie nie było recenzji, a blogowanie uzależnia, toteż postanowiłam wstawić na bloga kilka "perełek" z wyszukiwarki, wprawdzie nic nie przebije tych z bloga anek7... ale :)
(tak tak właśnie to: Sex z nauczycielką by mieć lepsze oceny... mam na myśli :D)

www. co oznacza powiedzenie świat ksiązek (ojjj można by długo rozprawiać :)
książki które warto przeczytać-2011r-ksiazkaktóra przenosi (wszystkie książki przenoszą w jakieś magiczne miejsce :) )
gildia mahow rodzina ceryego (ja przepraszam, ale jak głupią rozbawiło mnie to "mahow" :D)
kim jest adresat filmu "zielona mila" (hmmm... to pewnie widz?)
gdzie można kupic książkę stephena kinga to (w wielu księgarniach tak internetowych jak zwykłych. Można poszukać także na aukcjach :P)
catch me if you can ksiązka (słyszałam o piosence, ale książce?)
sztuka czytania płonacej świecy (słyszałam o sztuce czytania z fusów, ale świecy...?)
niemy szept czy jest cos takiego (to chyba tak zwany oksymoron ;) )
ksiazka steffana kinga zielona mila (no to ktoś poleciał w niezły miks polsko włoskiego imienia :D)
zaczytana w chmurach (ojej jestem znana! :D)
demotywatoty o wampirach (proponuję wpisać w demotywatotywowej wyszukiwarce słowo 'wampir' :D)
mag konwoje z biedronek (... chciałabym to zobaczyć :D)
brewer.gene-k-pax.historia.nie.z.tej.ziemi (gdzie.jest.odstęp? :D)
kto zabił nastolatke z rabki w 1997 (o.O... nie mam pojęcia...)
dzieci (!?)

Może nie są zbyt śmieszne, ale niektóre niezłe :D Aż dziw bierze jakie frazy potrafią sprowadzić kogoś w moje skromne progi :)

23 czerwca 2011

A miało być tak pięknie...

Ehhh miałam dzisiaj zrobić placek z bezą, miałam się chwalić, rozkoszować smakiem i ogólnie cieszyć...
Placek MIAŁ wyglądać tak:
Czekoladowa Pavlova
No ale nie wszystko się w życiu udaje. Moja pierwsza beza (którą się podobno trudno robi) nie wyszła i zawiodła na całej linii... Ale ja się tak łatwo nie poddam! Jak dorwę jakieś inne owoce (najlepiej borówki) to spróbuję z Białą Pavlova, ponoć jest łatwiejsza.
Placek miał być dla uczczenia wakacji, ale jeśli te wakacje miałyby tak wyglądać to ja dziękuję, postoję -.-'
Beza siadła, nawet śmietana mi zrobiła psikusa, zastanawiam się czy aby na pewno truskawki są w porządku...
Chociaż poszło już go ponad połowę, ale ja tam nie wiem co oni w nim widzą... No dobra niby nawet smaczna ta beza mimo, że nie taka jak powinna. Ale ogólnie to zakalec :P
Mimo wszystko polecam tę stronę z przepisami, bo jest ich naprawdę całe mnóstwo! Od samego przeglądania robię się głodna :) No i na dodatek piękne zdjęcia. Ta pani ma prawdziwą pasję :)

No a żeby się rozchmurzyć: dzisiaj pierwszy dzień wakacji! Połowę wakacyjnego dnia spędziłam w łóżku :P Ahhh wreszcie można odpocząć od szkoły i porannego wstawania, zacząć nocne życie, wstawać w samo południe (albo później), robić co się chce i kiedy się chce i jeść obiad na śniadanie (już mi ciotka-lekarka nie będzie zrzędzić, że nie jest (śniadanie) pełnowartościowe...)!!! :D
I czytać ile się chce :) Chociaż ja ostatnio nie mam nawet ochoty na czytanie, nie mogę się wciągnąć w żadną książkę, a przecież czytanie na siłę to żadna rozrywka... Tymczasem rozpoczynam coraz to nowsze książki z nadzieją, że się wciągnę. Murakami i Llosa mi nie pomagają, bo ja teraz potrzebuję akcji non-stop i zero wytchnienia. Mam nadzieję, że w końcu natrafię na coś co mnie przywróci do żywych pośród moli książkowych, bo na razie jestem jak zombie :/ Myślę, że to przez to, że ostatnio bardzo wsiąkłam, zawsze mam tak, że czytam bardzo dużo, a potem prawie nic.

Ale głowa do góry nos w chmury! W końcu są WAKACJE!!! :)

Dla takich widoków ja, śpioch, w wakacje wstaję o 4 rano :)



Coś dla fanów Linkin Park :)
Chester i Mike wykonali cover piosenki Adele Rollin' in the deep
Zakochałam się w tym wykonaniu, słucham prawie cały czas :) Fakt Chester nie wyciąga w refrenie, ale reszta brzmi pięknie :) A muszę przyznać, że oryginał mi się nie podoba.

Chester wykonał także piosenkę The Messenger podczas, której tak jak u mnie dzisiaj coś poszło nie tak...
 Mina Chestera bezbłędna :)

20 czerwca 2011

"W cieniu płonących świec" Tabitha King; Michael McDowell

tytuł oryginalny: Candles burning
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 2008 
data wydania oryginału: 2006
liczba stron: 464
ocena: 4

Opis:
"Calliope "Calley" Dakin jest ukochaną córeczką tatusia, co wielce irytuje jej matkę Robertę. Prawie jak to, że dziewczynka słyszy rzeczy, których dziecko słyszeć nie powinno i wie rzeczy, których dziecko za nic w świecie nie powinno wiedzieć... Calley ma zaledwie siedem lat, kiedy jej ojciec zostaje brutalnie zamordowany i poćwiartowany przez dwie kobiety, bez wyraźnego motywu. Calley z matką muszą uciekać do Pensacola Beach, gdzie w domu identycznym jak ten, w którym mieszkała prababcia Calley, czeka na nie obca kobieta. Wie, kim jest Calley, i chce mieć nad nią władzę..."

Przeciętny czytelnik jest przyzwyczajony do szablonowych książek. Coś musi się dziać, jakiś morał musi być w książce zawarty, musi być jakieś zakończenie. Prawda? A niekoniecznie.
Powieść Tabithy i Michaela jest inna. Akcja jest jak poobiedni odpoczynek. Niespieszna, czasem leniwa. Książka jest jak popołudnie w letni dzień, kiedy nie musimy nic robić i leżymy sobie na jakimś kocyku/hamaku. Jednakże wciąż mamy nad głową kilka przebiegających po niebie burzowych chmurek i wyczuwamy lekkie napięcie... Taka jakby cisza przed burzą.

Właśnie taki jest nastrój tej książki i chyba jedną z niewielu rzeczy jakie mam do zarzucenia  autorom to to, że po tylu stronach nie nastąpił wreszcie wielki, ani choćby mały BUM! Największym zawodem w tej książce było właśnie zakończenie.

Muszę przyznać, że książka ta mimo swej sielankowości zawiera też sporą dawkę tego napięcia, a także duży ładunek groteskowości, strachu, dziwów i tajemnic. Trochę się w niej pogubiłam i tak właściwie chyba do tej pory nie wiem jaka w całej książce była rola Merry Verlow i pani Mank, a także o co chodziło z tym cyrkiem. I w ogóle zakończenie mi się nie podobało, bo niewiele wyjaśniło i niewiele mówiło co się stanie później. Niby miało wszystko wyjaśnić, ale jak dla mnie nic nie wyjaśniło. 

W powieści poruszony jest też ważny problem manipulacji i swego rodzaju okrucieństwa wobec dzieci, które są bezbronne, ale mimo wszystko kochają swoich bliskich. Mało tego jest to powieść o dorastaniu, więc można sobie przypomnieć czasy dzieciństwa. Zarówno chwile beztroskiego biegania po łące albo plaży jak w przypadku Calley, w poszukiwaniu skarbów jak i te mniej miłe kiedy życie niebezpiecznie chwiało się w posadach.
Książka z pozoru opowiada też o tym jak jedno wydarzenie potrafi wpłynąć na życie wielu ludzi, ale tak naprawdę dopiero na końcu ukazuje całą prawdę o tym wydarzeniu, jak okrutni mogą być ludzie kiedy chcą coś osiągnąć. I jak takie wydarzenie kształtuje młodą osobę.

W cieniu płonących świec jest całą galerią bohaterów wszelakiej maści od tych niewinnych po okrutnych i zepsutych do cna. Zdziwiło mnie w niej także bogactwo języka, które pomimo świata widzianego oczami dziecka nie przeszkadzało mi. I tu ukłon w stronę tłumacza (Tomasz Wilusz), który musiał sobie poradzić nie tylko z bogatym językiem, ale i mową potoczną (o której wspomnę poniżej).

Niewątpliwym plusem tej książki jest przede wszystkim klimat- akcja toczy się w latach '50 (które jak powszechnie wiadomo uwielbiam) i '60, oraz jej swego rodzaju prawdziwość, autentyczność- "wzorowej" pani domu zdarza się czasem powiedzieć "bedzie", a dzieci nie są geniuszami, ich mowa także pozostawia wiele do życzenia, a za "wszyćko" dostają nie raz po uszach.
No i za te dzieci jest wielki plus, bo wręcz nienawidzę powieści, w których bez wyjątku występują dzieci-geniusze... Tak tak dziecko posiadło wszelką wiedzę świata i wszystkie najlepsze cnoty, a genialnymi sentencjami potrafi sypać z rękawa...I o tak dzieci są bez wyjątku taaaakie niewinne... Bleh rzygać mi się za przeproszeniem chce jak czytam taki badziew.
Także na korzyść książki przemawia klimat, w którym elementy fantastyczne są jak najbardziej na miejscu i nie zawadzają, a tylko upiększają jej treść.

W cieniu płonących świec to dość specyficzna książka, którą tak sobie myślę, że nie każdy odbierze jak powinien i nie doceni. Ja będę o niej dumać jeszcze przez jakiś czas.


Jeśli dostaniecie powieść do ręki to zapewne o tym przeczytacie, ale ja napiszę jeszcze raz gwoli ścisłości- Michael i Tabitha byli przyjaciółmi. Michael zmarł pozostawiając rękopis tej powieści a Tabitha podjęła przerwaną opowieść.

A tutaj cytat, który mi się najbardziej spodobał:
Przebaczenie jest czymś strasznym, Calley. Boli winnych bardziej niż nienawiść.

Trochę prywaty i wyjaśnień
Jeśli chodzi o Murakamiego to utkwiłam w martwym punkcie i nie wiem czy nie odłożę jej na sam koniec bibliotecznego stosika.
A jeśli chodzi o imponujący wynik dwóch przeczytanych książek w czerwcu po prawie trzech tygodniach to na swoje usprawiedliwienie napiszę, że ostatnio czas zabierały mi filmy, o których nie napiszę :P i gra Need for Speed: Undercover, o której napiszę tyle, że fajnie się jeździ, ale jakoś nie powala :) A no i oczywiście wyjazd w góry zaraz na początku miesiąca :)

12 czerwca 2011

Uchylam rąbka tajemnicy :)

Bardzo dziękuję Balbinie za zaproszenie do zabawy :)

Zacznę od tego, że jestem nastolatką o dość dziwnych zainteresowaniach czy przyzwyczajeniach. Na pewno nie napiszę tu wszystkich, ale może jeszcze trafi się taka zabawa, więc będę miała co napisać.

Czasem wzbudzam postrach wśród znajomych. Najczęściej tylko zdziwienie... :P

Kocham miłością krótką, ale płomienną i dość intensywną. Dla przykładu- kiedy dwa lata temu powróciłam do mojego ukochanego zespołu z dzieciństwa (Linkin Park) słuchałam TYLKO ich piosenek przez 3 miesiące.

Co chwilę mam jakieś fazy, tudzież nowe miłości- teraz przeżywam na nowo okres fascynacji samochodami i Need for Speedem (taka gra wyścigowa)- przez to mniej teraz czytam :P

Interesuję się piłką nożną, militariami, breakdance, samochodami, historią, fotografią, informatyką... oraz książkami oczywiście. Szkoda, że o tym wszystkim mogę pogadać tylko z chłopakami :P

W moim sąsiedztwie nie ma żadnej dziewczynki, zatem wychowałam się z chłopcami :) W dzieciństwie rzadko bawiłam się lalkami, za to uwielbiałam grać w piłkę, bić się pokrzywami, dręczyć owady... i robić inne takie niedziewczyńskie rzeczy ;D


Kocham lata '50, uwielbiam tamte suknie, kobiety, muzykę... Co jakiś czas namiętnie słucham stacji z piosenkami z lat '50 :) Ostatnio mam zamiar poczytać coś z tamtych lat, ale nie wiem czy znajdę coś w bibliotece.

Często przeżywam zwątpienia, np. związane z książkami- zastanawiam się po co czytam itp. Jak większość dziewczyn jestem też często niezadowolona z siebie.

Chyba nie pasuje do mnie żadne określenie typu pesymistka, choleryk. Kiedyś nauczycielka określiła mnie jako sangwinika, ale i to do mnie nie pasuje. Jestem po prostu tak zmienna, że najczęściej trudno przewidzieć jak się zachowam.

Jestem okropnym śpiochem i leniem :P Wcześniej zanim zaczęłam nałogowo czytać mama mówiła, że prześpię całe życie... ;)

Czasem zadziwiam ludzi. Patrzą co mam na sobie/czego słucham/o czym mówię i stwierdzają, że mnie nie poznają :P


Jestem herbatoholokiem. Już przestałam liczyć ile rodzajów herbat mamy w domu, wystarczy mi to, że nie mieszczą się już do szafki :P

Nienawidzę zakupów! Ehhhh nie cierpię ich najbardziej na świecie! A już najgorsze jest dla mnie kupowanie ubrań, najczęściej na nic się nie decyduję, a jeśli już to w tym nie chodzę. Najchętniej pożyczam ubrania od siostry. Oczywiście pomijając zakupy książkowe, które sprawiają mi wielką radość :)

Jeśli chodzi o upodobania książkowe to zanim stałam się prawdziwym molem książkowym czytałam tylko kryminały, sensacje, przygodówki i fantastykę. Teraz próbuję wszystkiego.

9 przeczytanych książek w miesiącu- to mój rekord :)

Moją pierwszą kupioną książką, która zapoczątkowała kupowanie i pochłanianie książek był Eragon Christophera Paoliniego. Wypożyczyłam ją z biblioteki, ale coś kazało mi ją kupić, było to dziwne uczucie.  Ok, ok mówią, że jest napisany zbyt lekkim językiem i że niby są zapożyczenia z innych książek, ale ja już zawsze będę darzyć sentymentem tę książkę. W końcu gdyby nie ona to nie byłoby mnie tu teraz :)

Pozwolę sobie zakończyć tak jak Balbina- jestem gadułą, więc lepiej już skończę :P

A do zabawy zapraszam: Sardegnę, Piotra i jeszcze Carline :) Mam nadzieję, że zgodzą się kontynuować zabawę, bo jestem bardzo ciekawa co napiszą :)

Mam nadzieję, że mimo, iż napisałam tyle o sobie nadal jestem trochę tajemnicza :)

10 czerwca 2011

"Zaklinacz koni" Nicholasa Evansa i "Zaklinacz koni" Roberta Redforda

tytuł oryginału: The horse whisperer
wydawnictwo: Zysk i S-ka
data wydania: 1996
data wydania oryginału:  1995
liczba stron: 352
ocena: 1.5/6

Opis:
"W spokojny, śnieżny poranek dziewczynka i jej koń dostają się pod koła czterdziestotonowej ciężarówki. Zarówno Grace, jak i Pielgrzym uchodzą z życiem, jednak wypadek ma destrukcyjny wpływ na losy osób z nimi związanych. Matka Grace, Annie, nie zgadza się na uśpienie konia, bo czuje, że wówczas w Grace również coś umrze. Przejeżdża pół Ameryki szukając człowieka, który potrafi oddziaływać na psychikę koni."
 Stanowczo stwierdzam, że nie podobała mi się ta książka, a skoro tak to i nie będę się za bardzo rozpisywać, a notka będzie krótka.
Zaklinacza koni zaczęłam czytać z wielkim zainteresowaniem. Po pierwsze magiczny tytuł, po drugie konie mnie fascynują i mimo, że nie umiem jeździć (ale chciałabym się nauczyć) i właściwie nie mam z nimi styczności (jedynie w dzieciństwie u dziadka) to nie potrafię się im oprzeć, są piękne, tajemnicze i niezwykłe. Toteż zaczęłam czytać z dość dużym zapałem, aczkolwiek wcześniej nie czytałam opinii o tej książce- nie miałam, więc jakichś wygórowanych wymagań.
Książka mnie rozczarowała. Konie to tylko dodatek, a Zaklinacza koni można spokojnie określić mianem romansidła. Bardzo szybko się znudziłam, a ostatnie 150 stron głównie przewracałam.
Jedyne co mnie zdenerwowało to postać Annie- chociaż to można jeszcze jakoś wytłumaczyć, obraniając autora. Nie można natomiast wytłumaczyć relacji między postaciami- np. małżeństwo jest jakieś takie chłodne, córka mówi do rodziców po imieniu (ok, to się zdarza, ale non-stop?), małżonkowie też, później Annie zachowuje się jak nastolatka rodem ze Zmierzchu. Poza tym kreacja bohaterów- są jacyś tacy mdli, bladzi. No i wybielanie na siłę każdego- małżeństwo Annie i Roberta jest wspaniałe, kochają się, to po cholerę ona ogląda się za innym!?
No i jeszcze to zakończenie... Według mnie beznadziejne, nie wiem może kogoś to wzrusza, ja tylko przewróciłam oczami i pomyślałam "Ah Ci Amerykanie i ta ich dramatyczność".
Zdecydowanie Zaklinacz koni mi się nie podobał, był nudny, przewidywalny i mdły. W tej sytuacji raczej nie sięgnę więcej po twórczość Evansa.

Do filmowej wersji jako ekranizacji nic nie mam, dobra robota.
Natomiast jest taka jak książka. Nie będę się powtarzać wszystko już napisałam powyżej. Chociaż film chyba bardziej mdły niż książka, jakiś taki bezpłciowy, mało wyrazisty.
Zapewne wielbicielom książki się spodoba i wcale się nie dziwię, ale jako, że mnie książka się nie spodobała- film także.

08 czerwca 2011

Kilka migawek z gór

Niektóre z Was prosiły o więcej zdjęć. No to się zebrałam w sobie i kilka wrzuciłam :) Niestety blogger odmawiał współpracy, więc musiałam się trochę pomęczyć a i tak nie wszystkie zdjęcia są w takiej kolejności jak bym chciała.
Ostrzegam jedynie, że zdjęcia nie oddadzą tego piękna, to trzeba zobaczyć na żywo! :)
No i niestety smutna prawda, ale na co drugim zdjęciu są jakieś krzaczory albo jest krzywe, nie widzi się tego jak się robi :/ A Morskie Oko i Czarny Staw niestety trudno ogarnąć w całej okazałości.




Na początek zacznę od zwierzątek :D
Zdjęcie robione telefonem, ale mnie się podoba :)
A to owieczki, u sąsiada :) Uwielbiam te stworzonka, tradycją już jest, że za każdym razem jak jestem w górach kupuje coś z owieczką :)

Znalazłam kilka legend, jeśli ktoś chciałby poczytać :)
Jak powstało Zakopane?
Widok na Zakopane z Wielkiej Krokwi.
Morskie Oko

Po powiększeniu można sobie trochę o nim poczytać :)

Ten ptaszek był zaznajomiony z turystami, a raczej... z ich jedzeniem ;)
Morskie Oko widziane z drugiej strony (naprzeciwko schroniska), w drodze nad Czarny Staw.
A to już Morskie Oko widziane z pobliża Czarnego Stawu.
Mojej siostrze udało się zrobić zdjęcie Czarnego Stawu wraz z górami tylko telefonem.
Trochę danych o Czarnym Stawie:
Powierzchnia: 20,64 ha
Głębokość: 76,4 m
Wysokość lustra: 1583 m n.p.m.
Różnica wysokości lustra pomiędzy Czarnym Stawem a Morskim Okiem: 188 m

Czarny Staw, to w dole to początek Czarnostawiańskiej Siklawy :)



To bodajże kosodrzewina, w każdym razie jakaś choineczka :)
Tak wygląda droga wokół Morskiego Oka, razem 2 km. Po prawej widać strumyczki, w które zamienia się Czarnostawiańska Siklawa.

Zdjęcie krzywe, ale bardzo spodobał mi się ten kamień :)

Zdecydowanie nie tędy droga :)



Morskie Oko. Niedaleko tego wodospadu (słabo widać) jest szlak na Czarny Staw.
Morskie Oko widziane z Czarnego Stawu.

Ostatnie spojrzenie na Morskie Oko i Mięguszowieckie Szczyty zanurzone w chmurach.

Widok z Gubałówki.

Widok z Gubałówki. Na środku Giewont (1894 m), czy ktoś wie jaki kształt ma Giewont? Bo towarzysze podróży mnie zawiedli, po trzech dniach dowiedzieli się jaki ma kształt i z grubsza opowiedziałam im o legendzie :P
A dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi :)
Legenda o Giewoncie
Zamek w Niedzicy.

A to piękny obraz na zaporze w  Niedzicy, powstał niedawno. Z góry wygląda inaczej, niestety nikt mi nie chciał zapozować na "mostku" ;)










07 czerwca 2011

Nie kupuję książek...

Poważnie! I to od dłuższego czasu! A mimo to same do mnie garną :)
Opowiastki Hjalmar Söderberg
Wygrana na blogu Pawła Pollaka. Już nawet zaczęłam podczytywać po kilka opowiastek :)

Szkieletowa załoga Stephen King
Tę kupił mi tata :)

Natalii 5 Olga Rudnicka
A ta od wydawnictwa Prószyński i S-ka. Przeczytana i zrecenzowana już jakiś czas temu.

Wariacje na temat rodziny Bradshaw Rachel Cusk
Ta natomiast wygrana w konkursie na blogu Kali. Powiem szczerze, że byłam bardzo miło zaskoczona, bo w paczce był też kalendarz, magnes i notatnik :) Niestety zdjęcia nie zrobiłam.

Jak widać wróciłam już z gór :) Bardzo mi się podobało, zwłaszcza Morskie Oko i Czarny Staw- niesamowity widok! :) Aż żal było wracać do domu :P Jeszcze raz dziękuję za życzenia, widać trzymaliście kciuki, bo pogoda była taka w sam raz- nie grzało, ale też nie padało :)
Obecnie dysponuję zdjęciami tylko z jednego aparatu, tego gorszego, więc zarzucę tylko jedną fotką :)
Morskie Oko widziane z Czarnego Stawu

02 czerwca 2011

Akcja Tatry rozpoczęta

A właściwie na razie to preakcja Tatry, czyli pakowanie :) A pakujemy się jakbyśmy mieli wyjechać na dwa tygodnie...
W ten weekend nie będę czytać, nie będzie zatem recenzji, ani żadnych notek, bo w ten weekend będę łazić po górach :) Taki prezencik na dzień dziecka ^^
Być może zamieszczę jakieś zdjęcia. Co do szlaków to żadnych jeszcze nie wybraliśmy (tacy spontaniczni jesteśmy, co mnie nie bardzo się podoba), ale Morskie Oko odwiedzimy na pewno, co do trasy to jeszcze nie wiem, ale ja skłaniam się ku trasie Doliną Roztoki, poza tym mam nadzieję, że pójdziemy też trasą Grześ-Rakoń-Wołowiec, chciałabym też wyjść na Kasprowy Wierch, a dalej to nie wiem. Hala Gąsienicowa? Hala Kondratowa? A może Doliną Pięciu Stawów? Wszystko się okaże po przyjeździe.
Wyjazd: piątek 4:00 rano
Powrót: poniedziałek wieczorem

Trzymajcie kciuki za pogodę :)

01 czerwca 2011

Na dobry początek miesiąca :)

Stosik przytargany z biblioteki, a książki w nim jak widać:
 Zaklinacz koni Nicholas Evans
Imię róży Umberto Eco
Świat króla Artura. Maladie Andrzej Sapkowski
Kronika ptaka nakręcacza Haruki Murakami
Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki Mario Vargas Llosa


Z okazji dzisiejszego święta życzę wszystkim dzieciom małym i dużym spełnienia marzeń, szczęścia i uśmiechu na twarzach! :)