24 lipca 2011

"Chemiczne światy: Atrofia" Lauren DeStefano

tytuł oryginału: Wither
seria/cykl wydawniczy: Chemiczne światy, tom 1
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: lipiec 2011
liczba stron: 320
ocena: 4.5/6

opis:
"Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela. Serce Rhine bije jednak dla Gabriela, młodego Służącego, który zaryzykuje wszystko, by pomóc jej odzyskać wolność. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym się kojarzy prawdziwe życie."

Wyobraź sobie, że umrzesz za cztery lata. Wystarczająco przerażające prawda? A teraz dołóż do tego śmierć w samotności z dala od bliskich, w niewoli...
Rhine, bohaterka Atrofii, ma 16 lat, została porwana, w wieku 20 lat umrze... Dlaczego? Ludzie, tworząc genetycznie doskonałe dzieci, nieświadomie sprawili, że kolejne pokolenia zostają zarażone nieznanym wirusem- kobiety umierają w wieku 20, a mężczyźni 25 lat. Jakby tego było mało młode dziewczyny zostają porywane na "zamówienie" bogatych rodzin, które chcą przedłużyć linię swojego rodu. Jak to jest nigdy nie dorosnąć? Bo tak naprawdę umierają oni jako nastolatkowie. Jak to jest żyć ze świadomością rychłej śmierci? Jak to jest żyć w świecie zniszczonym przez III Wojnę Światową?
Jeśli chcecie się przekonać musicie sięgnąć po debiutancką książkę Lauren DeStefano.

Autorka Atrofii roztacza przed nami wizję przerażającego, mrocznego świata, który przez ludzi chyli się ku upadkowi. Przetrwała jedynie Ameryka Północna, reszta świata została zniszczona przez wojnę, ale ta resztka naszej potęgi rozpada się- fabryki zanieczyściły powietrze, gleby, oceany, naukowcy zniszczyli gatunek ludzki. Jest to świat wypruty z uczuć i barw, gdzie dzieci muszą się nauczyć dorosnąć, aby móc przeżyć i cieszyć się każdą chwilą, aby nie żałować niczego co zrobili. Przecież umrą zanim zasmakują życia.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego, że miałabym umrzeć za 3 lata, a jeszcze na dodatek, że miałabym odejść w obcym domu...
Rhine zrobi wszystko żeby wrócić do domu, do bliskiej jej osoby... Ale w międzyczasie wydarzy się tyle rzeczy... Pomyślcie sami- gdybyście mieli umrzeć w jakiejś obskurnej piwnicy albo pośród luksusów to co byście wybrali? Świat Zarządcy choć dziwny i mroczny kusi...

Lauren DeStefano stworzyła książkę o wciągającej fabule, która porywa dosłownie od pierwszych stron. Jak to niektórzy mówią- zaczyna się od trzęsienia ziemi...
Bohaterzy może i nie są wnikliwie nakreśleni, ale bardzo szybko można się z nimi zaprzyjaźnić czy identyfikować. Nie wiedzieć kiedy zaczęłam przeżywać lęki z główną bohaterką, cieszyłam się małymi rzeczami, odczuwałam to co ona. DeStefano potrafi pisać w taki sposób, że poprzez niewielkie gesty jesteśmy w stanie domyśleć się co odczuwa Rhine, nawet jeśli ona jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.
Styl autorki jest można by rzec oszczędny, ale zarazem tak żywy, że ma się wrażenie oglądania filmu.
Na pewno ogromnym plusem jest to, że wątek romantyczny nie wysuwa się na pierwszy plan, jest tam gdzieś w tle, ale ważniejsza jest Rhine i jej plany ucieczki.

Oprócz szybkiej i wciągającej akcji autorka zapewnia nam także tematy do przemyśleń. O tym do czego może doprowadzić człowiek i jego dążenie do ideału, i jak ironiczny może być los- ludzie marzą o nieśmiertelności tymczasem nie potrafią dożyć do 30.
Problem bliższy czytelnikowi i bohaterce książki- zostałbyś w domu, w którym możesz mieć praktycznie wszystko czego zapragniesz? Wszystko oprócz wolności. Co ci szkodzi, w końcu i tak umrzesz za cztery lata. U boku osoby, której nie znam? Która mnie uprowadziła i zabrała możliwość kontaktu z rodziną? Przecież i tak ty i twoi bliscy za niedługo umrzecie. Po co się w tym czasie męczyć, żyć w nędzy?
Właśnie, a co Ty, Drogi Czytelniku byś wybrał? Pokochałbyś nowego męża czy planował ucieczkę? Co wybierze Rhine?

Nie jest to powieść bez wad. Trochę mi przeszkadzało to, że nie jest określony rok, w którym toczy się powieść, a już całkowicie irytowało to, że cywilizacja nie ruszyła naprzód- żadnych nowoczesnych zabawek, świat zatrzymał się w miejscu. A skoro była III Wojna Światowa to jednak coś musiało się wydarzyć. I jeszcze brak historii- nie wiadomo o co toczyła się III WŚ, kto z kim walczył. I dlaczego zalało wszystkie kontynenty, a już całkowitą abstrakcją jest to, że przetrwała tylko Ameryka Północna, tłumaczenie, że "była najbardziej rozwinięta" do mnie nie przemawia. I mimo, że świat przedstawiony jest mroczny i tajemniczy, nieco post-apokaliptyczny to jednak niedopracowany. Gdyby autorka lepiej dopracowała te szczegóły to pewnie piałabym z zachwytu ;)

Atrofia to świetny początek trylogii, nie mówi za dużo, ale wystarczająco, aby zaintrygować, zasiać ziarenko niepewności i zachęcić do sięgnięcia po kolejne tomy.

Książkę dosłownie pożera się, jest to doprawdy przednia rozrywka, prawie zarwałam przez nią noc ;)
W dobie zalewających nas nadprzyrodzonych stworzeń książka ta jest jak powiew świeżości. Osobom, które mają ochotę na coś lekkiego, a nie gustują w romansach paranormalnych szczerze polecam Atrofię! Nawet nie będziecie wiedzieli kiedy przeczytaliście połowę książki :)

Cytaty:
"Nie da się nikogo zatrzymać na tym świecie samą miłością."

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Muszę się trochę pozachwycać nad wydaniem- oprawa graficzna jest świetna! Chyba nigdy nie widziałam tak dobrze wydanej książki. A podglądnąć możecie sobie o tutaj :)

Trzy metry nad niebem

- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
- Ja? – przytula ją do siebie – ja czuję się znakomicie.
- Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba?
- Nie, nie tak.
- Jak to, nie tak?
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem.
*
Kadr z filmu Tri metri sopra il cielo [2004]**


Trzy metry nad niebem Federico Moccia

tytuł oryginału: Tre metri sopra il cielo
wydawnictwo: MUZA
data wydania: 2008
data wydania oryginału: 1992
liczba stron: 424
ocena: 2,5/6


opis:
"
Szesnastoletnia Babi, dziewczyna, z tak zwanego dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, na skutek pogmatwanego splotu przypadków, poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z ćwiczeń na siłowni, wyścigów na motorze i bezsensownych bijatyk. Mimo krańcowo różnych charakterów i sprzeciwu apodyktycznej matki Babi, zakochują się w sobie bez pamięci. Pod wpływem tej miłości, która oczywiście nie ma szans na przetrwanie, zmieniają się oboje. Babi otwiera się na świat, dojrzewa,
a Step staje się bardziej refleksyjny, łagodniejszy. Babi jest jedyną osobą, której Step powierza swój mroczny sekret, który tłumaczy jego agresywne i destrukcyjne zachowania. Swobodnie poruszając się w świecie pojęć, które określają świat włoskiej młodzieży, Moccia opowiedział niezwykle wiarygodnie i płynnie uniwersalną historię o młodzieńczym buncie, bólu dorastania i problemach rodzinnych.
"





Obiecałam sobie, że młodzieżówki będę traktować właściwie. To znaczy, że nie będę od nich dużo wymagać i nastawię się na lekką lekturę. Niestety nie potrafię tak. Choć być może moim błędem było to, że najpierw oglądnęłam film. Zapewne losy Stepa i Babi pochłonęłyby mnie całkowicie i zaskoczyły gdybym wcześniej nie oglądała filmu. Jedynie końcówka wprawiła mnie w osłupienie, a raczej jej część (SPOILER: chodzi o Polla), bo wiedziałam jak się skończy. Skąd? Głupie, rozemocjowane nastolatki peplają o tym na prawo i lewo na forach dyskusyjnych :/ (SPOILER: chodzi o to, że Babi i Step się rozstają). A końcówki bym nie poznała, bo nie oglądałam filmu do końca. 
Ok, nie będę za bardzo krytykować. W gruncie rzeczy to całkiem miła lekturka. Mimo, że nie za bardzo lubię czytanie młodzieżówek. Idealnie nadaje się na letnie upały (haha, bardzo śmieszne... jeśli za oknem jest 20 stopni to się ucieszę :/ kiedy to piszę siedzę z kocem na nogach… kocham lato, a za oknem widzę jesień :/), na plaży, tudzież w leniwe popołudnie na kocyku spisuje się świetnie.
Styl Mocci jest dość specyficzny. Typowy dla młodzieżówek, ale na szczęście mnie nie denerwował.
Dziwi mnie, że autor swoim bohaterom daje blond włosy... Ja tam nie widzę Włocha jako blondyna... brrr... Cóż to kwestia gustu, widać, że pan Moccia ma słabość do blondynek ;)
Jak widać niewiele mam do napisana o tej książce. Bo takie są młodzieżówki: podczas czytania bawią, ale bardzo szybko zacierają się w pamięci i niewiele można o nich powiedzieć. Ot fajna książka. I tyle.

Bardzo ładne włoskie wydanie filmowe :)


Tri metri sopra il cielo Luca Lucini [2004]



Film natomiast mnie oczarował. Czuć w nim prawdziwy klimat Włoch! Oglądałam go już kilka razy i wiem, że jeszcze do niego wrócę, do książki z kolei nie.
Więcej z niego pamiętam, czasem przypominają mi się jakieś migawki, zabawne sceny. Scen z książki już zaczynam zapominać. Choć jest to bardzo wierna ekranizacja, dlatego i książka i film zlały mi się w jedno.
Chyba muszę napisać to po raz pierwszy w życiu: ekranizacja jest lepsza od książki. Stety-niestety ale filmom wybaczam pewną banalność, fabułę, książkom jakoś trudniej.
Co przemawia za filmem? Zdecydowanie bohaterowie. Są oni jacyś tacy żywsi, bardzo łatwo ich polubić. Dodatkowo Babi w filmie nie próbuje na siłę zmienić Stepa, a i on nie jest aż takim chuliganem.
Ktoś miał świetny pomysł z wstawkami z Radia Caos. Po prostu genialne! :)
Do tego świetny soundtrack. Same plusy ;)
No i oczywiście dwa największe atuty filmu: ach ci Włosi, ach te motocykle! :D Aktor grający Stepa może przyprawić o palpitacje serca nawet jak tylko stoi i patrzy ;D Sceny wyścigów pokazane bardzo dobrze.
Jeśli macie wolny wieczór to gorąco polecam Trzy metry nad niebem! Jest to świetny film.
Ocena: 6/6


"Księżyc staje się słońcem, noc staje się dniem,
ponieważ wewnątrz każdej osoby ukrywa się inna...
Może piękniejsza...
Może nowsza...
Może twoja..."***


Tres metros sobra el cielo Luca Lucini [2010]
Zastanawiam się po co właściwie nakręcili remake. Wiadomo chcieli mieć hiszpańską wersję. Ale jest jakiś sens skoro filmy są niemal identyczne? Jest tylko kilka scen z książki, kilka zrobionych inaczej, ale ogólnie nie ma to wpływu na fabułę. Może myśleli, że lepiej go rozreklamują? I to im nie za bardzo wyszło, my Polacy możemy go oglądać tylko w sieci, z nieoficjalnymi tłumaczeniami jakichś dobrych dusz.
Film nie podobał mi się, oprócz tego, że jest odgrzewanym kotletem, z jeszcze jednego powodu- aktorzy byli zwyczajnie brzydcy. Przepraszam, ale tak było! Myślałam, że przynajmniej będzie można zawiesić oko na kim ładnym, ale… Może aktor grający Hache (włoskiego Stepa) może się podobać, mnie zwyczajnie denerwował. Siostra Babi, Daniela w wersji z 2004 roku była uroczą nastolatką jak na 15latkę przystało, w wersji z 2010 była wyrośniętą pannicą.
Do tego soundtrack mi przeszkadzał. W wersji włoskiej był subtelny, stanowił idealne tło dla scen, w hiszpańskiej był niepotrzebnym hałasem.
Jedynie końcówka może niektórych satysfakcjonować i być lepsza od włoskiej. Jak dla mnie była trochę za bardzo abstrakcyjna i naciągana, aczkolwiek jest z pewnością zapowiedzią kolejnej części, z włoskiej nie bardzo to wynikało. Ciekawe czy Hiszpanie zrobią drugą część.
Hiszpańską wersję można sobie obejrzeć po przeczytaniu książki i oglądnięciu pierwotnej wersji, raczej jako ciekawostkę.
Ocena: 1/6

Po Tylko Ciebie chcę, drugą część książki wybieram się do biblioteki (pewnie po wakacjach), tymczasem powstrzymuję się z całych sił żeby nie oglądnąć filmu ;)
Jeśli ktoś z Was chce oglądnąć film, a nie ma zamiaru czytać książki to polecam ten włoski z 2004, natomiast jeśli ktoś ma w planach i film, i książkę to najlepiej najpierw zacząć od słowa pisanego, by potem zobaczyć tę historię na szklanym ekranie
:)


"A wszystko, co musisz zrobić, to założyć słuchawki, położyć się na ziemi i słuchać CD swojego życia, krok po kroku, nic nie możesz przeoczyć. Wszystkie były zblazowane i wszystkie w jakiś sposób potrzebne są żeby iść dalej. Nikt Cię nie potępia, nikt Cię nie osądza, jesteś tym, kim jesteś i nie ma nic lepszego na świecie. Pauza, przewijanie, play i jeszcze raz, i jeszcze, i od nowa. Nie wyłączaj nigdy Twojego ulubionego artysty, kontynuuj nagrywanie, zbierz wszystkie utwory by wypełnić chaos, który masz wewnątrz siebie. I jeśli pojawi się jedna łza kiedy będziesz słuchał, nie bój się. To będzie łza fana, który słucha swojej ulubionej piosenki. To Twoje życie, cała reszta to zwykły hałas."****

*Cytat z książki Trzy metry nad niebem Federico Moccia
**"Ja i Ty trzy metry nad niebem"
***Cytat z filmu Tri metri sopra il cielo [2004] (Radio Caos)
****Cytat z filmu Tri metri sopra il cielo [2004] (Radio Caos)

21 lipca 2011

Zapytajki 3

Na otarcie łez (moich oczywiście) :P

biedronkowe ksiazki (te biedronki zaczynają mnie już niepokoić ;D
gumpa autorka książek (ooompa looopma :D)
zaczytana-w-chmurach blog (ja Cieeee naprawdę jestem znana! xD)
z kogo wypada magiczna laska wilka (!?)
domowa biblioteczka pruszyński ( :O czy ja widzę "u"!? )
"peter watts" -"time out" -"millenium" -"millennium" -"pink floyd" -naomi -launchrock -ferragamo -herefordshire -"pulse canada" -"panorama"
(a cóż to za tajemnicza lista? :P)
przeklęty stephen king (ktoś tu nie lubi Kinga? :D (tak wiem chodzi o tytuł :P))
książki poddane ekranizacji (nie będzie Niemiec... aaaa to nie o to chodzi?)
gdzie można kupić magiczną książkę?
(w Hogsmeade :P)
jak skompletowac domowa biblioteczke (iść do księgarni i kupić książki...? :) )
jaka jest twoja ulubiona potrawa kuchni włoskiej (penne z sosem pomidorowym z fetą i oliwkami :) a Wasza? ;> )
kobieta (hmmm...)
cukiernia czy można mieć parasol (xD)
"kasandra_86" (kasandra uważaj ktoś Cię namierza! :D (nie powiemy mu, że źle wpisał jedną cyferkę? ^^))

Kopia robocza

Niechcący usunęłam kopię roboczą tekstu nad którym siedziałam 3 dni. Czy ktoś jest w stanie mi pomóc? Da się to odzyskać? :(

Edit:
No nic, może kiedyś napiszę jeszcze raz, jak znajdę siłę... Akurat miała to być kolejna recenzja... Będzie gorsza trudno.
Siedziałam nad nią trzy dni, próbowałam przywrócić w 2 godziny, a zniszczyłam w 1 sekundę. Jestem genialna ;P

19 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Niedopisanie nominowała mnie do tej nagrody za co serdecznie dziękuję :)



Zasady gry:
- Na swoim blogu stwórz notkę o nominacji, podając przy tym link do osoby, która Cię nominowała.
- Napisz o sobie siedem rzeczy, których odwiedzający bloga jeszcze nie wiedzieli.
- Nominuj szesnaście innych osób (nie można jednak nominować osoby, która Ciebie nominowała),
- Zostaw na ich blogach komentarz, dzięki któremu dowiedzą się o nagrodzie i nominacji.

Trudno mi było coś o sobie napisać, bo całkiem niedawno krążył łańcuszek, ale na szczęście udało mi się coś-cokolwiek nabazgrać :)

  1. Jestem uzależniona od... wody niegazowanej. Niemożliwością jest żebym nie miała butelki w pokoju :)
  2. Nie mam wyrostka robaczkowego :P (w sumie nie wiem po co to piszę, chyba tylko, żeby "nabić" sobie punkt... w końcu tego o mnie nie wiecie, więc się kwalifikuje ;) )
  3. Że interesuje się piłką- już wiecie, natomiast kluby jakim kibicuję to: FC Barcelona, Manchester United, AC Milan, Inter Mediolan.
  4. Uwielbiam kolor pomarańczowy :) Kojarzy mi się on z cukierkami, lizakami i tego typu słodkościami, które uwielbiam, więc jak widzę coś w tym kolorze to... mam ochotę to polizać albo ugryźć ^^ (wiem "trochę" dziwne :P
  5. Swoją przyszłość w marzeniach wiążę z wojskiem, jednak nie jestem pewna czy to wypali. Jednocześnie panicznie boję się przyszłości i tego, że muszę o tym decydować.
  6. Jestem anonimowym molem książkowym. Moi znajomi w większości nie wiedzą, że czytam, a jeśli już to nie mają pojęcia, że tak dużo.
  7. Jestem całkiem znośną kucharką (wszyscy zachwalają, więc coś w tym musi być). Najważniejsze, że to lubię :)
Nominacje ode mnie dostają (oj było trudno ;) ):

  1. babyBjoern
  2. Balbina64
  3. Carline
  4. Evita
  5. Floss
  6. Futbolowa
  7. Isabelle
  8. Kasandra_85
  9. Kinga
  10. MirandaKorner
  11. Molioo
  12. Monika Sjoholm
  13. Oenovich
  14. Olga Rudnicka
  15. Sardegna
  16. Viconia za blog książkowy i za Pamiętnik księgarza


Możecie spodziewać się za niedługo recenzji Trzech metrów nad niebem Federica Mocci :)

16 lipca 2011

"Kobieta bez twarzy" Anna Fryczkowska

wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: czerwiec 2011
liczba stron: 416
ocena: 4/6

opis:
"Opowieść kryminalna o kobiecej sile i banalności zła.

Po tragicznej śmierci męża Hanna Cudny rzuca wszystko i wraz z dwójką dzieci ucieka na wieś. Ma tu uczyć angielskiego, uprawiać ogród i być szczęśliwa. Wiejska sielanka to jednak tylko pozory: córka Hanny znajduje w okolicznych lasach zwłoki, nastoletni syn zaczyna się dziwnie zachowywać, a rodzice jednego z uczniów znikają bez śladu. Odkrywając kolejne elementy tej przerażającej układanki, Hanna trafia na pokłady zła w ludziach, którym ufała.

Kryminalna opowieść o zdeterminowanej kobiecie, która walczy o przywrócenie porządku w otaczającym ją kawałku wszechświata.
"



Polska wieś. Jak ją sobie wyobrażacie?
Zielona łąka, błękitne niebo i motylki latające tu i tam?
Sady pełne drzew z soczystymi owocami?
A może śmierdzący staw z ciałem młodej kobiety?
Miejsce gdzie grasuje morderca?

Ostatnio nie mogłam wciągnąć się w żadną książkę. Ta porywa od pierwszych stron!

Zaczyna się sielsko, momentami zabawnie. Wprawdzie autorka już na początku raczy nas ciekawymi fragmentami, jednak nie podejrzewamy tego co ma nastąpić.
Mimo to wraz z upływem czasu, zmianą lata na jesień zagadkowe wydarzenia zaczynają przybierać na sile, klimat, jak pory roku, zaczyna być coraz bardziej ponury, a akcja książki nabiera rumieńców.

Napiszę to, co było już pisane w wielu recenzjach i na pewno jeszcze będzie wspominane- Anna Fryczkowska pokazała drugie oblicze polskiej wsi, dotąd ukazywanej jako idylla. To mniej przyjazne oblicze pokazuje nam wieś jako miejsce, nie bójmy się tego określenia, zacofane i pełne nieżyczliwych ludzi, gdzie plotka rozchodzi się szybciej niż czyta się to zdanie.
I to się chwali- autorka potrafiła napisać o złych i dobrych stronach mieszkania na wsi.

Bohaterowie są idealnie wpasowani w klimat książki- są swojscy, czujemy się tak jakbyśmy ich wszystkich znali od dawna. W Kobiecie bez twarzy jest wiele różnych postaci- są „idealne” gospodynie, starsi panowie przesiadujący pod domami, młodzież, rozbrykane dzieci, miejscowy „macho”…
Główna bohaterka Hania nie jest nadmiernie błyskotliwa, idealna ani arogancka (nie panoszy się ani nie wywyższa z powodu tego, że przybyła z miasta). Wręcz przeciwnie- to zwykła kobieta, która często popełnia błędy i nie jest idealną gospodynią ani matką.

Język Kobiety bez twarzy jest lekki, a akcja wartka, więc czyta się błyskawicznie. Dodatkowo napięcie jest odpowiednio stopniowane, a fabuła pełna tajemnic- słowem nie ma czasu na nudę!
Rozdziały są zazwyczaj krótkie, pisane na przemian z perspektywy Hanki i jej córki Miśki. Mimo, że nie przepadam za książkami pisanymi z perspektywy dzieci to akurat w tej książce były one dobrze napisane, więc mnie nie denerwowały.

Kobietę bez twarzy polecam przede wszystkim tym, którzy nie są jeszcze przekonani do kryminałów lub czytają je od czasu do czasu. Piszę kryminał a tak naprawdę to książka raczej obyczajowa z wątkiem kryminalnym.
Mimo, że naprawdę ciekawie czytało się książkę Fryczkowskiej i przy dłuższym zastanowieniu nie znajduję w niej wad (może oprócz niezbyt satysfakcjonującego zakończenia i tego, że nadal nie rozumiem tytułu (muszę poszukać na Internecie jakichś wywiadów z autorką :P)) to nie mogę dać tej książce piąteczki, brakło tego czegoś…
Chyba naprawdę nie powinnam czytać Chattama :P

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.  



Jak pisałam na początku- nie potrafię się ostatnio w nic wciągnąć. Przeczytałam 100 stron „Niewidocznych akademików”, którzy są naprawdę zabawni, ale dalej nie dałam rady…
Stwierdziłam, więc, że w wakacje koniec z myśleniem w jakiejkolwiek postaci, domyślnie mam zamiar czytać same książki akcji, tudzież romanse. Chociaż i na to ostatnio nie mam czasu…
Obiecałam też sobie, że nie kupię książki dopóki nie przeczytam wszystkich z mojej biblioteczki… Taaa :D Chociaż nawet jakbym chciała to ostatnio poświęcam wszystkie pieniądze mojemu hobby, do którego ostatnio wróciłam- akwarystyce. Mam garnuszek 25l, wystartował w środę, rybka- bojownik- już jest :) Teraz tylko czekam na więcej roślinek, które ma załatwić kuzyn ;) Jak wszystko będzie tak jak ma być i troszkę się rozrośnie to się pochwalę :D


Baza recenzji Syndykatu ZwB

05 lipca 2011

Zapytajki 2

 Znów nazbierało mi się trochę zapytajek :)

opis czytelnikow z pierwszej randki (haha nie wiem czy chciałbyś/łabyś to przeczytać :D)
jak zlamac swiecy w wiedźminie 2 (nie mam pojęcia, ale jak się dowiem to napiszę ;P)
miecz przeznaczenia andrzej sapkowski czytaj (ojej brzmi prawie jak polecenie :P)
cienie francuskich bohaterów wiedzione przez zwycięstwo (jakiś fragment wiersza?
muffinki świat książki (wiem o jakie muffinki chodzi! one tak biegają i... nie? :P)
jak może spędzić 1 dzień (ojej! jest na to tysiące, co ja mówię miliony sposobów! :) )
czy komuś nie podoba się książka cień wiatru? (... zaczynam się bać?)
jaka jest ulubiona książka dody (ona w ogóle czyta!? :O)
książka gildia magów s 39 (ma ktoś egzemplarz książki? ;P )
cykl saga oko jelenia (to cykl czy saga? :P)
biedronka według sapkowskiego (!?)
^^brak mi tego co się stało, czego nie umiem sprecyzować i dokładnie określić^^ (o.O)
jak ma patch na nazwisko z tego no z szetu (no ten, no wiesz o co mi chodzi! :D)
demotywatot-pasja plus miłośc! (demotywatoty rządzą! :D)

Chciałabym napisać, że mam nadzieję, że Ci, którzy szukali na moim blogu znaleźli to co było im potrzebne, ale jako, że większość z tych haseł jest dziwna, niestety nie ośmielę się tego pisać :)

04 lipca 2011

"Błogosławieni, którzy pragną..." Anne Holt


 

tytuł oryginału: Blessed are Those who Thrist
seria/cykl wydawniczy: Hanne Wilhelmsen tom 2
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: czerwiec 2011 
wydanie pierwsze:  1994
liczba stron: 240
ocena: 3,5/6


Opis:
"Upały w Oslo wróżą, to co najgorsze…
Sierżant Hanne Wilhelmsen nie sądziła, że można znienawidzić wiosnę. Oslo pogrążyło się w nienaturalnych jak na tę porę roku upałach, którym towarzyszy zaskakująco duży wzrost przestępczości – liczba poważnych zbrodni, gwałtów i aktów agresji przekracza możliwości operacyjne policji. Do tego dochodzą tajemnicze sobotnie masakry…

Sierżant Hanne Wilhelmsen robi, co może, aby rozwiązać zagadkę krwawych łaźni, nie jest więc zachwycona decyzją przełożonych o przydzieleniu jej dochodzenia w sprawie gwałtu na młodej kobiecie. Jeszcze nie wie, że za jej pośpiech i brak konsekwencji ktoś zapłaci życiem. Gdy odkrywa związek między makabrycznymi zbrodniami i brutalnym gwałtem, rozpoczyna wyścig z czasem. Musi przeszkodzić komuś, kto pragnie sprawiedliwości za wszelką cenę…"

Wyciągam stare puzzle spod łóżka, przecieram pudełko z kurzu, otwieram i wysypuję. Co widzę? Całą masę małych kwadratowych kartoników. Na pierwszy rzut oka to całkowity misz-masz. Ale jednak po kilku godzinach mam przed sobą piękny obraz, wszystkie elementy układanki są na swoim miejscu.
Z książką Anne Holt jest tak samo. Z pozoru okładka, tytuł, cytat, wszystkie początkowe i niektóre późniejsze zdarzenia nie mają ze sobą najmniejszego powiązania, zupełnie do siebie nie pasują.
Po przeczytaniu mamy jednak świadomość, że wszystko jest tutaj na miejscu i z zadowoleniem przyglądamy się książce i historii, którą zawiera.
Błogosławieni, którzy pragną i łakną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Ewangelia św. Mateusza (5,6)
Taki oto cytaty otrzymujemy zaraz na początku książki, wyjaśnia on jednak tylko pochodzenie tytułu. Jesteście ciekawi czy wiąże się on z treścią książki? To nie pozostaje Wam nic innego jak zacząć ją czytać.

Po opisie książki Błogosławieni, którzy pragną... można spodziewać się kryminału. Jednak ja długo wahałabym się przed przyklejeniem jej etykietki tego gatunku. Jeśli już uznamy, że ta książka to kryminał to należy się pochwała dla autorki za całkowicie odmienne podejście do tego gatunku.
Co jest takie inne od klasycznych kryminałów? Przede wszystkim ci, którzy spodziewają się nagłych zwrotów akcji, ślepe tropy, bezustanne podążanie za policjantami i wnikliwe badanie psychiki mordercy rozczarują się. W tej książce sprawca jest odsunięty na dalszy plan, ważniejsza jest ofiara. Wprawdzie przyglądamy się poczynaniom policji, w niewielkiej części mordercy, ale równie ważna jest ofiara i jej rodzina.

W tym momencie można zadać sobie pytanie: co byś zrobił gdyby Twojemu bliskiemu wyrządzono krzywdę? Zapewne część czekałaby bezradnie aż policja ukaże sprawcę. Ale czy znajdą się osoby, które nie będą chciały czekać? Według których policja poświęca niedostateczną ilość czasu dla sprawy? Które będą chciały same wymierzyć sprawiedliwość?
Owszem, takich osób jest wiele. I cóż czy możemy się im dziwić? Bohater książki Błogosławieni, którzy pragną... bierze sprawy w swoje ręce, ponieważ nie może już patrzeć na cierpienie bliskiej mu osoby. Zemsta nieodmiennie kroczy za zbrodnią, każdy chce by sprawca dostał należną karę, by cierpiał tak jak osoba, której wyrządził krzywdę. Ale czyż ludzie nie są nieomylni? Przecież może wydarzyć się niewybaczalna pomyłka... Czy jeden człowiek naprawdę jest w stanie wymierzyć sprawiedliwość?

Takie i inne pytania towarzyszą nam podczas lektury nowej książki Anne Holt (no może nie tak nowej, książka wprawdzie jest nowością na polskim rynku, ale w Norwegii jest już lekko "przejrzała"). Odpowiedzi na nie oczywiście możecie znaleźć w książce ;)

Książkę Błogosławieni, którzy pragną... czyta się bardzo szybko, ponieważ jest napisana lekkim językiem, akcja toczy się w jednostajnym tempie- jest dość wartka, ale tu można zarzucić autorce brak napięcia, dawkowania akcji.
Największym minusem książki Anne Holt była jej długość. Jak dla mnie- zdecydowanie za krótka! A szkoda, autorka mogłaby bardziej skupić się na bohaterach- tak cywilach jak i policji. Książka na pewno by na tym nie straciła.
Aczkolwiek dla kogoś kto szuka niezobowiązującego kryminału na jeden, dwa wieczory to jest to książka idealna.

Natomiast coś za co mogę bez wahania pochwalić to całkowicie inna niż dotychczas przeze mnie spotykana postać głównego śledczego. Nie jest to stary zmarnowany życiem wyga, który powoli traci nadzieję i wiarę w słuszność i nieomylność sprawiedliwości, spotykamy natomiast Hanne Wilhelmsen, kobietę wprawdzie z doświadczeniem, ale posiadającą dużo zapału i energii w stosunku do pracy. Najbardziej zaskoczyło mnie życie osobiste Hanne, ale nie będę zdradzać szczegółów, pozwolę by i dla przyszłych czytelników była to niespodzianka.

Błogosławieni, którzy pragną... jest to książka inna niż te jakie do tej pory czytałam. Wprawdzie nie powaliła mnie na kolana ani nie zachwyciła, ale myślę, że jest warta polecenia. Oceniam nisko, pewnie dlatego, że po Chattamie i jego Trylogii o Brolinie nic mnie już tak nie wciągnie, zachwyci i powali na kolana, a opad szczeny nigdy już nie będzie tak wielki ;) No cóż po tak świetnej powieści (a nawet trzech) poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, choć biorę pod uwagę, że Błogosławieni, którzy pragną... jest inna od klasycznych kryminałów.
Książkę mogę polecić przede wszystkim osobom, które rzadko czytają kryminały i nie są zbyt dobre w łamigłówkach, a szukają rozrywki na wieczór, czy dwa.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.    

Dziś mam ogromną ochotę na gorącą herbatę, mogłabym jej wypić hektolitry! Gorąca herbata jeszcze nigdy nie smakowała tak dobrze ^^
(aktualnie biała herbata gruszkowo-figowa jakby ktoś pytał ;) )

 Zapraszam ;)


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

03 lipca 2011

"Z Miśkiem w Portugalii" Aldona Urbankiewicz

wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: czerwiec 2011
liczba stron: 264
ocena: 5/6



Opis:
"Pełna miłości do dziecka opowieść o zderzeniu marzeń z rodzicielstwem.
Misiek, mając 14 miesięcy, spędził noc na Przylądku Nordkapp! Gdzie powita dzień, mając 26 miesięcy.
Kolejna niezwykła wyprawa Mikołaja. Tym razem ten mały podróżnik zabiera nas do Portugalii. Pierwszy lot, pierwszy biwak, pierwsza noc pod namiotem. Cudowna Lizbona, klimatyczna Alfama, Estádio da Luz, ezoteryczna Sintra, Cabo da Roca, prześliczne plaże Algarve, Przylądek Świętego Wincentego, tajemnicze kręgi, starożytna Évora. Ta książka to dowód na to, że dziecko nie ogranicza pasji podróżniczych i zachęta, by takie wyzwanie podjąć.
"

Czy właśnie siedzisz w domu, uziemiony deszczem? Narzekasz na iście angielską pogodę? Kolejny dzień spoglądasz na mlecznobiały nieboskłon?
W takim razie polecam lekturę najnowszej książki Aldony Urbankiewicz. Z Miśkiem w Portugalii pozwala przenieść się choć na chwilę na gorące uliczki Lizbony, wietrzne plaże i wspaniałe gaje Portugalii. Książka ta pozwoliła mi poznać bliżej ten kraj, na który wcześniej nie zwracałam uwagi.

Kiedy zamknęłam oczy słyszałam szum oceanu, czułam czyste, morskie powietrze, mogłam dotknąć rękami liści drzewek oliwnych, a kiedy je otworzyłam widziałam zieleń, zieleń! Piękne ogrody i parki! Gdzieś tam majaczyła brama klasztoru korkowego. Krok do przodu i już poruszałam się ciasną lizbońską uliczką i zachwycałam pięknymi wzorami na nieodłącznych kafelkach...

O tak, nie żałuję wyprawy do Portugalii, poznania choć odrobiny zwyczajów lizbończyków (które mnie z pewnością by odpowiadały), zachwycania się architekturą i podziwiania przyrody.
Muszę jednak przyznać, że niestety brakowało tej książce tak wielkiej miłości do odwiedzanego kraju, tego poweru i pasji z jaką opisywane były zwiedzane miejsca, nie było tak jak w Norwegii... Ale co się dziwić, nie ten kraj, nie ten klimat, a miłość tak wielka może być chyba jedyna ;)
Za to Mikołaj nadrabiał! :) Tym razem mały podróżnik jest wyraźniejszą postacią, ma 26 miesięcy, już mówi, ma własne zainteresowania, zboczenia i humory.

Tamtym razem wychwalałam tym razem trochę ponarzekam- kilka zdjęć było wg. mnie umieszczonych w nieodpowiednich miejscach, generalnie jednak nie przeszkadza to w odbiorze. Nadal narzekam na format i ilość- ja chcę więcej! ;)

Z Miśkiem w Portugalii może nie sprawiło, że zakochałam się w opisywanym kraju tak jak przy poprzedniej książce, ale pozwoliła mi choć na chwilę zapomnieć o widoku za oknem, a tym, których tak jak mnie dopadło wakacyjne lenistwo pozwoli się "rozruszać", a przede wszystkim spędzić mile czas.
Mam nadzieję, że pani Aldona napisze książkę o swojej najnowszej podróży- na Islandię. Jestem bardzo ciekawa, zwłaszcza po obejrzeniu zdjęć i z nadzieją będę wyczekiwać zapowiedzi :)

02 lipca 2011

Wieści z frontu

Żołnierze!
Pani Kapitan z przyjemnością informuje, że powraca do formy! Po długim odpoczynku i nicnierobieniu jest gotowa znów stanąć w naszych szeregach! Mam zaszczyt poinformować, że pierwsze pompki i brzuszki ma za sobą! Rozgrzewka przed poligonem zaliczona, dlatego przygotujcie się fizycznie i psychicznie na ostre tempo! Na początek zaserwujemy wam małą szkołę przetrwania z Miśkiem, potem trochę pogłówkujemy!
Jeśli ktoś ma jakieś pytania- wystąp.
No to teraz odmaszerować!




:)

01 lipca 2011

W końcu się złamałam... Czyli wakacje zaczynamy stosikiem!

Tak, tak panie i panowie w końcu kupiłam książki za własne pieniądze! Kiedy ostatnio kupiłam jakąś książkę? 5 marca! Ha! Moja "abstynencja" trwała do 21 czerwca czyli aż (jeśli dobrze policzyłam) 108 dni! Szok :D Właściwie przełamałam się wcześniej, ale... Za zakupy zapłacił Tata, za co serdecznie dziękuję (tak, uściski już były) :) Jeszcze nie prezentowałam tamtego stosiku, ale wkrótce pewnie to zrobię :)
A teraz stosik lipcowy:
 Taka nowość- stosik z lotu ptaka :P
A co w nim?
Dzisiaj zostałam obudzona przez mamę (bardzo skutecznie) słowami: Książki do Ciebie! Pewnie myślicie, że się poderwałam :P Nie, niestety leń ze mnie okropny, przewróciłam się na drugi bok... Ale muszę przyznać: niezwykle miły początek dnia :)
A w paczce były egzemplarze recenzyjne od Prószyńskiego:
Anne Holt Błogosławieni, którzy pragną... i Anna Fryczkowska Kobieta bez twarzy (ale sobie dobrałam- dwie Anny ;) )
Za książki serdecznie dziękuję!
A kolejne trzy:
Jeffrey Archer Zasłyszane w kiciu i gdzie indziej, Stephen King Łowca snów (wreszcie moja!) oraz Aldona Urbankiewicz Z Miśkiem w Portugalii (w końcu! czekałam i się doczekałam! :) )
są szczególne z dwóch powodów: to właśnie dzięki nim się "złamałam" i to moje pierwsze zakupy internetowe! :) Kupowałam w księgarni Prószyńskiego (muszę przyznać- niezłe ceny), wszystko obyło się bardzo sprawnie, zamówiłam we wtorek wieczorem a paczkę dostałam w piątek (dostałabym w czwartek, ale było Boże Ciało) :)

Jakoś tak dziwnie wyszło- cały stosik od Prósa... No cóż te które kupiłam musiałam pokazać, a te które dostałam dorzuciłam ot tak ;)

A i tak nawiasem mówiąc- w końcu poczułam, że są wakacje :D

Widzieliście kiedyś niemoc czytelniczą? Nie? Jak jesteście ciekawi, to wygląda tak:
Zdjęcie słabej jakości, bo robione wieczorem, telefonem.
To mój stosik koło łóżka :P Stwierdziłam dzisiaj, że niestety, ale oddam na czasie te książki, które mam do biblioteki i wrócę z bardziej odpowiednimi na lato. Jak już się rozkręcę. Albo może nawet sięgnę po jakieś lekkie książki z własnej biblioteczki. A oddaję, bo to trochę trudna lektura na wakacje.
Mam zamiar zapanować nad sobą i pokonać ten wstrętny kryzys czytelniczy :P Tzn. to moje ostatnie minuty w internecie, idę sobie poczytać i posiedzieć na słońcu (póki nie pada...)
Także adios amigos! :)