Wpadłam w sidła okładki. Im dłużej się w nią wpatrywałam, tym bardziej chciałam kupić tę książkę.
Opis:"Carolina ma prawie czternaście lat. Jest wyjątkowa, jak wiele dziewczyn w jej wieku. To magiczny okres. Są przyjaciółki, z którymi dzieli się dni i sekrety. Są pierwsze pocałunki skradzione w cieniu klatki schodowej. Jest szkoła, są żarty pod adresem nauczycieli i przygotowania do egzaminów. Jest cudowna babcia i superbrat, który pomaga jej marzyć. A miłość? Czy ma oblicze spotkanego przypadkiem Massimiliana? Amore 14 to podróż przez uczucia, entuzjazm, z jakim spotyka się pierwszą miłość, ból niespodziewanego rozczarowania, tego pierwszego, przyprawiającego o bezdech, to strata bliskiej osoby, to nagły miłosny gest, którego się nie spodziewałaś."
Słowo idealnie określające tę książkę? Młodzieżówka. Dwa? Zwykła młodzieżówka.
A ja nie lubię młodzieżówek. Jeśli miałabym polecić to raczej młodszym czytelnikom, myślę, że 14 lat to już góra. Wyrosłam z nich dawno temu, a i wtedy nieszczególnie zaczytywałam się w tego typu książkach. Więc dlaczego ją kupiłam? Jak już pisałam okładka. Zauroczyła mnie. Ale też chciałam zapoznać się z twórczością pana Mocci, po świetnym filmie 3 metry nad niebem. Oczywiście wolałabym przeczytać książkę na podstawie tego filmu, ale jakoś na nią natrafić nie mogę. Natomiast Amore 14 wzywała mnie z tą świetną okładką...
Cóż nie mogę aż tak narzekać. To po prostu książka jakich wiele. Opowiada o życiu Caroliny. No cóż niezbyt ekscytujące, ale kiedy się wpada styranym, po kilku godzinach nauki do domu to taka lektruka odpręża, jest niezobowiązująca, szybko się czyta. Nie jest ambitna i od razu przestrzegam wszystkich, którzy nie lubią młodzieżówek, żeby nawet się za nią nie zabierali. I nie patrzcie na okładkę!
Caro, Alis i Clod... Te to mają życie. Ich problemy obracają się głównie wokół chłopaków. W sumie to nie trzeba daleko takich szukać. Nie podoba mi się, że autor ukazał nastolatków jako czytelników. Wprawdzie nie czytają za dużo, ale wiemy jak to jest zwłaszcza z takimi dziewczynami. No chyba, że we Włoszech jest inaczej.
Od razu jak zaczęłam czytać miałam wrażenie, że albo Moccia spotkał się z krytyką, albo postanowił napisać inną książkę. Chodzi o to, że ponoć do tej pory pisał o szczęśliwych i bogatych ludziach. W Amore 14 postanowił trochę unieszczęśliwić Carolinę okropnym ojcem i średnią sytuacją finansową. I okropną fryzurą... Nie wyobrażam sobie Włoszki przefarbowanej na blond... Brrr! Właściwie to młodzieżówka jak każda inna, pewnie z wyjątkiem zakończenia.
Właściwie to nie polecam.
Ocena: 2/5.
The Last Goodnight- Me and you
Cytaty:
"-Właśnie, jest tylko jeden mały szczegół...
-Jaki?
-Że ich historia to film, gdy tymczasem my to smutna rzeczywistość."
"Ale dlaczego jest tak, że właśnie ta miłość, która nie ma szans powodzenia, czyni nas najbardziej kreatywnymi?"
P.S.:
Tymczasem czytam Stokrotki w śniegu. Coś czuję, że jutro pojawi się recenzja. Trochę mi się zaczynają nawarstwiać- Dywizjon skończyłam we wtorek, a Amore wczoraj rano.
Biblioteka już otwarta! Stety niestety zauważyłam to wracając we wtorek ze szkoły, a w najbliższym czasie się nie wybieram, raczej po świętach. Cóż, mam w domu trochę obowiązków, jako córa lepiej utalentowana kulinarnie :P
Uuu czyli lepiej nie czytać? Kurczę a taką miałam ochotę
OdpowiedzUsuńJeśli namiętnie zaczytujesz się w młodzieżówkach to proszę bardzo :P
OdpowiedzUsuńW sumie to książka o Caro i jej chłopakach.
Ale okładka rzeczywiście interesująca :D
OdpowiedzUsuńJak ja to znam...siła okładek...ehhhh
OdpowiedzUsuń