Niby blog miał być tylko o książkach, ale cóż umówmy się, że będzie od czasu do czasu o filmach (może i muzyce).
(swoją drogą zastanawiam się dlaczego Drew ma taką dziwną minę na okładce :P)
Opis:
"Henry Roth (A. Sandler) jest weterynarzem, mieszkającym na Hawajach, który spędza miło czas w towarzystwie odpoczywających na wyspie kobiet. Kiedy poznaje Lucy (D. Barrymore) po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochuje i porzuca życie playboya. Jest tylko jedna przeszkoda stojąca na drodze do pełnego szczęścia. Lucy cierpi na częste utraty pamięci i nie pamięta poprzednich dni. Henry'emu pozostaje tylko jedno - postanawia spotykać się z Lucy codziennie, mając nadzieję, że pewnego dnia dziewczyna przypomni go sobie i odwzajemni jego uczucie."
(to chyba taki ogólnie przyjęty opis, jednak uprzedzam, że z filmwebu)
W ten weekend jakoś tak się nastroiłam romantycznie :P Zaczęłam czytać Amore 14 i przypomniałam sobie pewną komedię romantyczną...
Niektórzy sprzeczają się, że to nie komedia, bardziej dramat. Może i faktycznie, ale należy popatrzeć na to jak Lucy się zachowuje- jest zabawna, bywają momenty trudne, ale mimo wszystko się w końcu uśmiecha. Poza tym chyba wszyscy aktorzy mieli swój udział w jakiejś zabawnej scenie i mimo dramatu Lucy to jednak można się przy tym filmie pośmiać ;)
Akurat głównych aktorów lubię- Sandlera i Barrymore darzyłam sympatią zanim obejrzałam 50 pierwszych randek, a akurat w tym filmie, moim zdaniem świetnie zagrali.Innych miałam okazję poznać od jak najlepszej strony ;) Np. Ula i jego gromadka dzieci. Film jest ogólnie pozytywny, moim zdaniem nie jest to kolejna słodka i naiwna komedia romantyczna, ma w sobie coś więcej. Ostatnia scena jest według mnie genialna...
Świenty jest moim zdaniem soundtrack, od razu czuje się klimat Hawajów ;) Szczególnie spodobały mi się- Another day- Paula McCarthney'a, Wouldn't it be nice- Beach Boys i piosenka z ostatniej sceny ;P
Ok, trzeba przyznać, że mimo całej otoczki żartów to historia Lucy jest dramatyczna- dziewczyna po wypadku straciła zdolność do zapamiętywania i jakby zatrzymała się w czasie. Ale nie będę się rozpisywać, żeby nie zdradzać żadnych szczegółów z fabuły, więc...
Oglądnijcie sami. Gorąco polecam! :)
Moja ocena: 6.
Israel Kamakawiwoole- Somwhere over the rainbow
(to ta ostatnia piosenka)
Oglądał ktoś ten film? Ja już chyba 5 razy :) Czekam na opinie.
(w poście był błąd, nie oglądałam tego filmu 35 razy a 5 ^^')
skoro taki dobry to obejrzę. ;) [http://toocloseforcomfort.blox.pl]
OdpowiedzUsuńDobry pomysł na recenzję filmu ;) Zaraz poszukam, czy jest online ;)
OdpowiedzUsuńCoś o nim chyba słyszałam, ale nie widziałam go. Muszę to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńZa to ja oglądałam ten film 35 razy ;-) Jest po prostu świetny, śmieszny i wzruszający ;D ... Przy "Somwhere over the rainbow" na końcu, ryczę zawsze jak bóbr ;-)
OdpowiedzUsuńZa pierwszym i drugim razem tez ryczałam ;D
OdpowiedzUsuń