Właściwie trudno powiedzieć czym jest Rok wilkołaka. Powiedziałabym, że to ilustrowane opowiadanie, bo powieść na pewno nie.
Opis:"Groza nadeszła w styczniu – przy pełni księżyca... Pierwszy poznał ją kolejarz, uwięziony w zaspach. Jej kły rozdarły mu gardło. Miesiąc później kobieta w przytulnej sypialni powitała ją krzykiem. Za każdym razem, gdy nadchodzi pełnia, małe miasteczko Tarker Mills nawiedza groza. Nikt nie wie, kto będzie następny. Ale jedno jest pewne. Gdy na niebie płonie krągła tarcza księżyca, Tarker Mills ogarnia paraliżujący strach. Bo wiatr niesie ze sobą warkot, w którym słychać coś jakby ludzkie słowa. A wokół widać ślady potwora..."
Nigdy jeszcze nie czytałam książki traktującej o wilkołakach (a szkoda, bo widać to fascynujący temat, a gdyby jeszcze trafić na odpowiednio napisaną książkę...), więc myślę, że to coś dobrego jak na początek. Ale jeśli chodzi o pierwszą książkę Kinga to fatalny początek.
Kiedy trochę poszperać w internecie można się szybko doszukać przyczyny odmienności Roku wilkołaka od innych książek Kinga. Otóż, ponoć King miał napisać historyjkę, która miała być użyta w kalendarzu, 500 słów na każdy miesiąc. Ale zlecenie przerodziło się w coś innego, rozdziały zaczęły przekraczać wyznaczony limit i King uzgodnił z pomysłodawcą kalendarza, że lepiej będzie wydać książeczkę.
Co sprawia, że jest to zupełnie odrębny element twórczości Kinga? Choćby objętość, ale i to, że postacie są powierzchownie, krótko przedstawione, brak długich opisów charakterystycznych dla Stephena.
Mimo, że ta książka jest inna spodobała mi się. Sprawiła, że zastanawiałam się kiedy wilkołak wyskoczy i zaatakuje mnie ;) Wprawdzie była przewidywalna, ale przynajmniej cieszyła oko...
Ilustracje Wrightsona. Coś bardzo ważnego w tej książce, co podnosi jej wartość. Moim zdaniem są świetne, po 3 na każdy rozdział. Zostały wykonane w 1983 roku, a mimo to są takie uniwersalne.Trzeba również podziękować Chongowi za świetną okładkę.
W sumie nie żałuję, że zakupiłam Rok wilkołaka. Książkę polecam tym, którzy mają godzinkę wolnego czasu i są już co nieco zaznajomieni z twórczością Kinga.
Ocena: 3/5 (nie jest zła, jest w porządku ;) )
Jest tu jeden cytat, który mi się nasuwa na myśl:
"Miłość jest jak umieranie."
Linkin Park- From the inside
P.S.:
Dziewczyny przestrzegam was przed zakładaniem kolczyków jeśli gdzieś wychodzicie. Ja zgubiłam moje ukochane serduszko :( Rodzinka żartuje, że na wiosnę rozpoczniemy poszukiwania ;P
Już się pocieszyłam w ramionach Rossmanna i w miejsce serduszek kupiłam trzy pary innych kolczyków :P
Baza recenzji Syndykatu ZwB
O! Muszę to przeczytać! Kuszą mnie także ilustracje:)
OdpowiedzUsuńJa tam się boję, że mi kolczyk do ucha przymarznie jak jest -15 :P A tak na poważnie to nigdy nie zgubiłam kolczyka... Ale warto uważać.
Ja już nie pierwszy raz zgubiłam kolczyk. Ogólnie ciągle coś gubię ;P
OdpowiedzUsuń