15 września 2013

Krótko i na temat (4)

 Świat nocy (1) L. J. Smith
tytuł oryginału: Secret Vampire. Daughters of Darkness. Spellbinder or Enchantress.
tłumaczenie: Ewa Spirydowicz, Ewa Ratajczyk
seria/cykl wydawniczy: Świat nocy tom 1
wydawnictwo: AMBER
data wydania: 9 września 2009
data wydania oryginału: 1996
liczba stron: 504











Zaczęłam czytać tę książkę i nie wiedziałam o niej ZUPEŁNIE NIC. Nie wiedziałam nawet, że to zbiór opowiadań. Gdybym wiedziała to bym się pewnie za nią nie wzięła. Ale gdy skończyła się pierwsza opowieść stwierdziłam, że jak zaczęłam to skończę.
A propo Dotyku wampira- zaczęło się całkiem nieźle. I oceniłabym ją też na całkiem niezłą. Tyle, że nie mogę tego samego powiedzieć o całym zbiorze. Opiera się on na tym samym schemacie, a kiedy czyta się trzecią opowieść bardzo podobną do poprzednich dwóch to ma się ochotę... zrobić kilka brzydkich rzeczy. Na dodatek w tych opowieściach wszystko jest możliwe o ile prowadzi to do happy endu. 
3 razy nie. Następna proszę!

ocena: 2/6


Morderstwo na Rue Morgue Edgar Allan Poe



















To będzie naprawdę krótkie, ponieważ słuchałam tego audiobooka na początku roku i już go za dobrze nie pamiętam.
Po pierwsze to dobrze wykonany audiobook, pamiętam, że oprócz lektora były także odgłosy takie jak ruch uliczny czy otwieranie i zamykanie drzwi.
Poza tym świetny klimat już samej powieści (a może raczej opowiadania), zagadka naprawdę ciekawa, nastrój grozy bardzo dobrze budowany, nerwy czytelnika są napięte i... Kiedy nastąpiło rozwiązanie zagadki nie wiedziałam czy mam je brać na poważnie czy się śmiać. Początkowo byłam trochę rozczarowana, jednak z drugiej strony i taka ewentualność wydaje się przerażająca (mam na myśli "mordercę"). Poe świetnie zbudował nastrój i coś pozornie spokojnego i bezpiecznego uczynił czymś groźnym, napisał typową powieść kryminalną z niekonwencjonalnym zakończeniem.
Polecam miłośnikom kryminałów, ale... przygotujcie się na niespodziewane ;)


Martin Eden Jack London
Martin Eden - Jack Londontłumaczenie: Zygmunt Glinka
tytuł oryginału: Martin Eden
wydawnictwo: Książka i Wiedza
data wydania: 1988 
liczba stron: 352













Oooo a to będzie najkrótsze!
Jack London. To nazwisko zna chyba każdy. Jako pierwszą powieść wybrałam Martin Eden z tego prostego powodu, że w bibliotece chyba nie było niczego innego. Nie spodziewałam się fajerwerków, ale jak wiadomo to znane nazwisko w świecie literatury, więc jeśli Martin nie miałby mnie porwać to spodziewałam się przynajmniej solidnej lektury.

Dotrwałam do 37 strony po czym rzuciłam książką w kąt (no, nie dosłownie, gdybym ją kupiła to pewnie bym tak zrobiła, ale egzemplarze biblioteczne szanuję).
A rzuciłam dokładnie po tym zdaniu:
Ośmielił się poczuć w wyobraźni jej wargi na swoich i przedstawił to sobie tak żywo, że na samą myśl zakręciło mu się w głowie, a obłok różanych płatków jakby ogarnął go i uniósł, przepajając zmysły czarowna wonią.

Przepraszam! Co ja czytam? Klasykę czy tani romans?

Takie męczące wizje i zachwycanie się pięknem i wspaniałością dopiero co poznanej Ruth zajęły znaczącą część tych nieszczęsnych trzydziestu siedmiu stron. Były tam elementy, które mi się podobały (przez te mdłe zachwyty przebijały się nieśmiało, np. zapowiedzi opisów podróży Martina do dalekich krajów), jednak te fragmenty nie były w stanie utrzymać mnie przy tej książce. Nie byłam ich aż tak ciekawa, bo nie jestem aż taką masochistką. Mam zbyt rozwiniętą wyobraźnię, a scena z opisu powyżej i tak za bardzo wryła mi się w umysł... I teraz trzeba posłuchać Rammstein dla równowagi. 

Co mnie najbardziej śmieszy to ocena prawie 8 na LC.

1 komentarz:

  1. Żadna z przedstawionych pozycji nie zainteresowała mnie, ale nie martwi mnie to, bo i tak na półce piętrzy się stos książek, które chcę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń