18 września 2013

"Piękny umysł" Sylvia Nasar i "Piękny umysł" Ron Howard (2001)

Piękny umysł - Sylvia Nasartytuł oryginału: Beautiful mind
tłumaczenie: Piotr Amsterdamski
wydawnictwo: MUZA, Albatros
data wydania: 2003
data wydania oryginału: 2001
liczba stron: 472

opis:
"W wieku 21 lat John Nash opublikował pracę doktorską, w której sformułował "teorię równowagi Nasha" - nowe rewolucyjne podejście do kluczowego problemu teorii gier niezespołowych, opisujące mechanizmy racjonalnego zachowania człowieka. Kilkanaście lat później jego wynik dokonał przewrotu we współczesnej ekonomii, co doceniono przyznając matematykowi Nagrodę Nobla w 1994 roku. Sam Nash, ekscentryk cierpiący na schizofrenię, przez wiele lat walczył ze straszliwą chorobą ograniczającą jego potencjał twórczy, by ostatecznie nad nią zatriumfować u schyłku swojego życia. "


Po pierwsze muszę ostrzec wszystkich entuzjastów, którzy tak jak ja wiedzieli o filmie o tym samym tytule i dostrzegli na okładce, jakże zgubny, napis światowy bestseller. Piękny umysł jest typową biografią, napisaną dość "suchym" językiem, nie jest prosta w odbiorze.
Nie mam pojęcia czemu książka ta stała się bestsellerem. Być może uzyskała ten status po zekranizowaniu.

Na początku napiszę o dwóch "bolączkach" jakie miałam podczas czytania. Po pierwsze dokonania matematyków opisywane w tej książce są dla mnie czarną magią, autorka nie przedstawiła ich w sposób zrozumiały dla "normalnego" człowieka, nawet mimo rozszerzonej matematyki w liceum nie mogłam ich zrozumieć (poziom był jaki był, ale coś tam liznęłam "poważniejszej" matmy). Albo jestem idiotką...
Dostarczyło mi to trochę frustracji, bo musiałabym za każdym razem włączać komputer i szukać przystępniejszych wyjaśnień. Więc tak naprawdę nie mam pojęcia o znaczeniu odkryć Johna Nasha i jego kolegów.

Drugą "wadą", za którą nie można winić autorki, ale która wpłynęła na odbiór książki jest opisywana postać.
Najpierw, owszem, byłam zafascynowana. Jednak gdzieś w połowie dostrzegłam, że Nash, wprawdzie geniusz matematyczny (w co muszę wierzyć trochę na słowo...), jest tak naprawdę skur... Ustawicznie poniżał i źle traktował ludzi, których uważał za mniej inteligentniejszych od siebie, jak widać miał tylko jedno kryterium, którym posługiwał się w ocenie ludzi. Baaardzo głębokie...
Był na poziomie emocjonalnym... Nie, chyba nawet nie można powiedzieć, że pięciolatka, bo pięciolatek potrafi okazywać miłość. Oto jedna z sytuacji, która ukazuje jak traktował młodą, inteligentną, kompletnie w nim zadurzoną kobietę:

Pod koniec letniego semestru Nash zaprosił Alicię na piknik wydziału matematycznego w Bostonie. (...) Nash chciał pokazać wszystkim, że jest panem tej pięknej młodej kobiety, a ona jego niewolnicą. W pewnej chwili późno po południu, przewrócił Alicię na trawę i postawił stopę na jej karku.

W tym momencie nie rozumiem Alicii. Zwłaszcza w tamtych czasach kobieta nie powinna się godzić na takie traktowanie.

Osobowość Nasha sprzed choroby sprawiła, że zupełnie mu nie współczułam kiedy czytałam o jego chorobie. Bardziej ciekawiła mnie sama schizofrenia, opisy ówczesnych szpitali psychiatrycznych, metod leczenia, itp. Co najciekawsze na końcu książki, choć Nash sprawia wrażenie już bardziej ludzkiego i normalnego emocjonalnie, pokorniejszego, to jednak widać, że jego złośliwa natura nie zniknęła.

Nie będę polecać tej książki. Choć jest to obszerna biografia, myślę, że rzetelnie napisana i jeśli ktoś jest zauroczony Nashem czy jego odkryciami to pewnie będzie nią urzeczony. Mnie się nie podobała.




Film to dość ładna i zgrabna opowieść, z kilkoma błędami, a mam tu na myśli głównie techniczne i merytoryczne np. takie, że podczas ceremonii rozdawania Nagrody Nobla laureaci nie wygłaszają żadnych przemówień, a szwedzka rodzina królewska nie dałaby owacji na stojąco.

Ciekawym zabiegiem był ten z halucynacjami, szczerze mówiąc dałam się nabrać, bo myślałam, że tak przeinaczyli to co było w książce, a potem pofantazjowali (RAND-Pentagon mnie zmylił).

Byłaby to fajna i wzruszająca historia o tryumfu ludzkiego ducha i umysłu geniusza, gdyby nie to, że Nash z filmu to nie Nash z książki (a zakładam, że Sylvia Nasar przedstawiła go właściwie (prawie 100 stron przypisów i bibliografii musi o czymś świadczyć)). Jego postać została mocno wybielona, w filmie jest po prostu typowym, ekscentrycznym matematykiem, nie ukazano jego złośliwości, arogancji i egocentryzmu.

W filmie przeinaczone są fakty, postacie Johna i jego żony. Nie podobało mi się, no ale cóż, kto chciałby oglądać matematyka upokarzającego kolegów, kobiety, porzucającego własnego syna (starszego)? Nikt by się wtedy nie wzruszył.
Zirytowało mnie także to, że jedną scenę zrobili tylko po to, żeby zagrać na emocjach widza- w jednej z ostatnich scen studenci śmieją się z Nasha. Z tego co pamiętam ci, którzy kojarzyli go i zdawali sobie sprawę z tego jak wielkim matematykiem był przed chorobą uświadamiali o tym innych, względnie budził postrach, ale nie pamiętam sceny, w której byłby pośmiewiskiem.





Jeśli zniechęciłam was do obejrzenia filmu, a nie czytaliście jeszcze książki, to pragnę was zapewnić, że film sam w sobie, jeśli się zapomni o tym jaki był naprawdę Nash, jest wzruszającą historią. W sumie warto go obejrzeć, jest ciekawy, ale przy tym nie należy go traktować jako biografię Johna Nasha.

12 komentarzy:

  1. Oglądałam film i bardzo, bardzo mi się podobał! To przykre, że książka okazała się kiepska, a tak jak wspomniałam wcześniej, film okazał się być cudem... co do matematyki to prawda, nie każdy jest znawcą, ja do takich należę i już na pewno nie skusze się na tą książkę :(

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tyle książka jest kiepska, bo jak napisałam jest rzetelnie napisana, zawiera całą masę przypisów i bibliografii, więc powinna być wiarygodna. To sama postać Nasha jest... przykra wręcz.

      Usuń
  2. "Piękny umysł" to jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałam i tak wlasnie odbieralam go jako triumf ludzkiego ducha i bardzo mocno zdziwił mnie ten kontrast z książką czy też prawdziwym życiem Nasha. Mówiąc szczerze, nie wiem co mam myśleć :> Od razu odrzucam możliwość by autorka celowo tak Nasha obsmarowała.Okej, Hollywood to jedno, prawdziwe życie drugie... W każdym razie cenna informacja i brutalne obdarcie Nasha z tego mitu. A swoją drogą ciekawe jak on sam czuł się oglądając film?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie lepiej niż gdy czytał książkę :P

      Gdyby tak było to pewnie wokół książki powstałoby dużo szumu.

      Usuń
  3. Film widziałam i jestem w nim zakochana, po Twojej recenzji, troszkę boję się sięgnąć po książkę... obawiam się, że również mi się nie spodoba i poczuję się oszukana... zobaczymy, na razie i tak braknie mi czasu na takie ryzyko ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama oglądała film i wiem, że się jej podobał. To ciekawe, że filmy właśnie dosyć często wybielają bohaterów książkowych, choć zdarza się i na odwrót (co mnie denerwuje chyba jeszcze bardziej :D).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet w "Grze o tron" (serialu) się tego nie ustrzegli :P (->Theon)

      Usuń
  5. Film widziałam daaaawno temu i to chyba nawet nie w całości, dlatego chętnie przypomnę sobie tą historię w formie książkowej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka nie bardzo mnie przekonuje, film obejrzę może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że ostrzegłaś, że jest to "sucha" biografia, bo już się nastawiłam na książkę psychologiczną, a tu zdziwienie :) Film oglądałam i był ciekawy, jednak troszeczkę nudny (może, dlatego że oglądałam go w częściach po 30-40 min.)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z choroby, jaką jest schizofrenia. Poza tym w filmie również widać, że Nash jednak średnio odnosi się do kobiet i widać to, że ukazuje swoją wyższość nad innymi. Jasne, były sceny, że pomagał itd. Jasne, może nie tak jak w książce, ale zawsze tam trochę zmieniano bohatera, chociażby w Harrym Potterze. Również mnie zdziwiła, że historia jest znacząco inna niż w filmie w sensie związki bohatera. Nash dostał Nobla, więc powiedzmy, że powinien na niego zasługiwać. Chociaż znajdą się osoby, które nie powinny go dostać, chociażby Freeman. Cóż czasem taka cecha geniuszów, że się wymądrzają. Niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do czego to ze schizofrenią? Psychiatrą nie jestem, ale jakieś ogólne pojęcie mam :)
      Nie pamiętam już rozbieżności jakie były między filmem a książką, ale z postu widać, że były różnice i że wybielili postać Nasha, z tego co pamiętam jego odbiór jako człowieka był całkiem inny w książce i w filmie. A ekranizacja Harry'ego to jednak nie ekranizacja biografii, jak dla mnie przy takich filmach nie powinno się zmieniać bohatera.
      Freeman? Aktor Freeman? Nie słyszałam o tym :P
      Nie tylko geniuszów, studiuję na Politechnice i wiem jak bardzo niektórzy mężczyźni czują się lepsi w związku ze studiowaniem/interesowaniem się kierunkiem technicznym, a już mężczyzna, któremu na dodatek mówią, że jest geniuszem może być taki jak... Nash :)

      Usuń