19 kwietnia 2011

"Z Miśkiem w Norwegii" Aldona Urbankiewicz

seria/cykl wydawniczy: Z Miśkiem...
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 12.04.2011
liczba stron: 268
ocena: 6

Opis:
"Na drodze do realizacji marzeń największą przeszkodą jesteśmy my sami!
Jak pisał Monteskiusz, rodzice zaszczepiają dzieciom nie swoją inteligencję, lecz przede wszystkim swoje namiętności. Czy podroż z 14-miesięcznym dzieckiem na kraniec Europy musi oznaczać brawurę i nieodpowiedzialność? Czy narodziny dziecka muszą oznaczać rezygnację z marzeń?

6900 kilometrów
7 krajów
18 dni
Podroż małego Mikołaja na Nordkapp jest najlepszym dowodem na to, że mieszanka fantazji, odwagi i rodzicielskiej miłości może zaowocować niezapomnianą przygodą!"

UWAGA! Uprzedzam, że uwielbienie do fiordów przyćmiła mi zdolność do obiektywizmu i poniższa recenzja jest skutkiem zachwycania się Norwegią... :)

Czy podróż z małym dzieckiem to brawura i nieodpowiedzialność? Szczerze powiem, że początkowo nie byłam przekonana co do tej idei. Sięgnęłam po książkę z ciekawości- czy rodzice dali sobie radę? Sama nie mam dziecka, ale nie wiem czy zdołałabym powziąć decyzję o podróży z takim maluchem.
Książka była dla mnie zagadką. Obawiałam się, że Pani Aldona głównie będzie pisać o swoim dziecku i na nim skupi prawie całą swoją uwagę- wiadomo młode mamy często świata poza swoim dzieckiem nie widzą, że będzie wszystko wyliczać, że, co najgorsze, okaże się nieodpowiedzialną matką, a jeszcze ten podtytuł "Jak łatwo i tanio podróżować z dzieckiem po świecie" napawał mnie przerażeniem, że będzie to tylko poradnik co i jak zrobić. Mimo wszystko ciekawość wzięła górę nad moimi obawami i "zawiodłam" się pod względem moich przypuszczeń. Bardzo się z tego powodu cieszę :)

Mały Mikołaj i jego rodzice zabierają nas w podróż po krajach Skandynawskich. Jest to ich druga wyprawa do Norwegii, którą autorka uwielbia.
Nie spodziewałam się, że urlop można spędzić w 7 krajach i w takich bajecznych miejscach. A tak- to "zwykły" urlop, a autorka książki nie jest żadną "zawodową" podróżniczką.
Pani Urbankiewicz sprawiła, że ma się ochotę wypożyczyć kampera i ruszyć w świat... Bo przecież tak niewiele potrzeba- samochód, zapas jedzenia, niezbędne rzeczy (typu namiot), mapa i dobre chęci, a już mamy ciekawy sposób na spędzenie urlopu.
Do tej pory kiedy marzyłam o podróżach miałam na myśli jakieś ciepłe kraje i wałęsanie się po lasach równikowych, przez myśl mi nie przyszły fiordy. Jednak po przeczytaniu opisów tych wspaniałych miejsc i zobaczeniu tylu fotografii zostałam chyba zarażona miłością do Skandynawii :)

Książka pisana jest w formie pamiętnika, na szczęście autorka nie nudzi i nie smęci- co za ile, gdzie i jak. Opisy poświęca ciekawym miejscom, relację z podróży urozmaica ciekawostkami i faktami historycznymi. Opowieść czasem przeplatana jest wspomnieniami z podróży z 2007 roku. Mimo, że autorka obawiała się poplątania, ale dla mnie wszystko było przejrzyste (no dobra przyznam- raz pomylił mi się rok :P)
Ta książka to nie tylko relacja z podróży, nie tylko rozważania zwykłego człowieka (niezbyt częste, ale zawsze), to także opowieść młodej mamy, która nie słodzi za bardzo macierzyństwa i nie ukrywa, że czasem fajnie jak dziecko śpi i ma się czas dla siebie. Autorka nie okazała się nieodpowiedzialnym rodzicem i mimo, że początkowo powątpiewałam takiemu pomysłowi, to jednak dziecko może lepiej się rozwijać (no nie powiecie mi, że lepsze jest siedzenie w dusznym domu albo przed telewizorem czy komputerem) i trochę zahartować.
Z Miśkiem w Norwegii zawiera wiele pięknych zdjęć. I jedynie żałuję, że były takie malutkie, bo niektóre miejsca na nich przedstawione przyciągały. Mimo małego formatu zdjęcia rozpraszały w lekturze, bo co chwilę musiałam się na nie pogapić :)

Popatrzcie choćby na Drogę Trolli:
(zdjęcie z wikipedii)

Czy zdjęcia Norwegii o północy (dla niewtajemniczonych- w czasie wyprawy panował dzień polarny więc o 24 było jasno jak o 12 :) ), Kjeragbolten, Preikestolen, wodospadu Siedmiu Sióstr...
Kiedy skończyłam czytać długo jeszcze wertowałam książkę wracając do co ładniejszych zdjęć, po czym szybko ją odłożyłam coby mi się za szybko nie rozpadła :)

Zapomniałabym o tytułowym bohaterze książki- Miśku. Oprócz bajkowych miejsc poznajemy także małego podróżnika. Ostatnio mam jakiś pęd do dzieci, dlatego od razu polubiłam Mikołaja. Mimo, że jeszcze nie potrafił mówić i niewiele zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje, to wydawał się bacznym obserwatorem i fajnym dzieciakiem.
Zazdroszczę Miśkowi takich rodziców :)

Jedyne czego mi brakowało to mapka z całą trasą i większe zdjęcia.

Uprzedzałam na początku, że będą zachwyty... No cóż mnie książka Pani Aldony i Norwegia urzekły, więc z niecierpliwością czekam na kolejną książkę, a będzie to Z Miśkiem w Portugalii, premiera już w maju! :)

"Jesteśmy losem i dużą dawką szczęścia."*
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.  

Pisałam wcześniej o zapasie jedzenia- gdyby mieli zaopatrzyć się w podróży to chybaby zbankrutowali- chleb za 7,50, muffinki za 8 zł, lody za 15... Zdzierają jak tylko mogą :P
Zdjęcia do których wracałam najczęściej znajdziecie na stronach 51, 64 (wyobraźcie sobie, że o północy siedzicie na murku przy wodach fiordu i czytacie...), 78, 84, 117, 153 (uwielbiam owce, a poza tym niezwykłość zdjęć w Norwegii- większość tych "zwyczajnych" jest na tle pięknych krajobrazów), 154, 210 ( :) ), 219 (niebo zderza się z ziemią...) i 229.

*cytat z książki Z Miśkiem w Norwegii

12 komentarzy:

  1. Hmm, recenzja jest zachęcająca. No i zdecydowanie, książka chyba przedstawia nową (a przynajmniej mi nieznaną) formę opowieści podróżniczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kusząca recenzja i z chęcią przeczytam, zwłaszcza że Norwegii jeszcze nie zwiedzałam:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Linka muszę się przyznać, że uwielbiam książki podróżnicze :)

    Kasandra_85 ja do wczoraj też nie i jestem mile zaskoczona :) A na dodatek nockę zarwałam, ale nie żałuję ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio, kiedy byłam na stronie wydawnictwa, moją uwagę przykuła ta okładka i cudne zdjęcie malucha na okładce. Miałam takie same obawy, o których piszesz, ale z pewnością przydałaby mi się jej lektura, bo ostatnio jakoś tak myślałam o podróży w tamte rejony. Pozdrawiam cieplutko z Bydgoszczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej to znowu ja ;D chciałabyś może udzielić pierwszego wywiadu do biuletynu book catalogue ? czekam na odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie dziękuję - Misiek z rodzicami :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdybym zobaczyła tę książkę w księgarni to raczej nie zwróciłabym na nią uwagi. Taka podróż z małym dzieckiem? przecież to szaleństwo. Po Twojej recenzji jednak trochę zmieniam nastawienie i może kiedyś ją przeczytam :) Autorka musi być niesamowicie zorganizowana, ja zapewne zginęłabym w chaosie w trakcie takiej podróży i to jeszcze z małym szkrabem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czeka na półce i nie mogę się doczekać aż przeczytam. Właśnie mnie Norwegia najbardziej przyciągnęła, ale jestem też ciekawa jak wygląda podróż z takim maluchem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdybyś przeczytała dokładnie, wiedziałabyś, że "Polecam książkę wszystkim, miłośnikom fantastyki czy książek filozoficznych. Warto wiedzieć, że coś takiego jak honorowe zabójstwa czy wymuszone małżeństwa istnieją naprawdę i nie są to tylko wymysły." ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie z tych powodów, o których piszesz na początku (opowieść o macierzyństwie i kilka wzmianek o podróży) nie zdecydowałabym się na tę książkę. A tu proszę, niespodzianka :) Chętnie pojechałabym w taką podróż, ale muffinki upiekę sobie sama - nie będą mnie kosztować 10 zł :)) (http://niedopisanie.blox.pl/html)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ochotę na tą książki mimo, że dziecka jeszcze nie posiadam. I mam nadzieję, że w przyszłości będę podróżować wraz z moim dzieckiem równie odpowiedzialnie i szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń