liczba stron: 404
opis:
Oto nowy Sapkowski i nowy wiedźmin. Mistrz polskiej fantastyki znowu zaskakuje. „Sezon burz” nie opowiada bowiem o młodzieńczych latach białowłosego zabójcy potworów ani o jego losach po śmierci/nieśmierci kończącej ostatni tom sagi.
„Nigdy nie mów nigdy!” W powieści pojawiają się osoby doskonale czytelnikom znane, jak wierny druh Geralta – bard i poeta Jaskier – oraz jego ukochana, zwodnicza czarodziejka Yennefer, ale na scenę wkraczają też dosłownie i w przenośni postaci z zupełnie innych bajek. Ludzie, nieludzie i magiczną sztuką wyhodowane bestie. Opowieść zaczyna się wedle reguł gatunku: od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Wiedźmin stacza morderczą walkę z drapieżnikiem, który żyje tylko po to, żeby zabijać, wdaje się w bójkę z rosłymi, niezbyt sympatycznymi strażniczkami miejskimi, staje przed sądem, traci swe słynne miecze i przeżywa burzliwy romans z rudowłosą pięknością, zwaną Koral. A w tle toczą się królewskie i czarodziejskie intrygi. Pobrzmiewają pioruny i szaleją burze. I tak przez 404 strony porywającej lektury.
Do czytania Sezonu burz podeszłam z wielką ekscytacją, którą mogłabym przyrównać do radości dziecka przymierzającego się do odpakowania prezentów w Boże Narodzenie. Uwielbiam całą Sagę o wiedźminie, uwielbiam opowiadania, powieści, wszystko! Kiedy tylko przygotowałam się psychicznie (Przecież to coś o Geralcie czego jeszcze nie czytałam! Chciałam przeczytać i nie chciałam jednocześnie.) na ponowne spotkanie z wiedźminem delikatnie otworzyłam książkę gotowa na przygodę...
Sezon burz jest jak jedno z opowiadań o wiedźminie, tylko jakby rozrosło się do rozmiarów powieści, skupia
w sobie pewien burzliwy okres z życia bohatera (a który taki nie był?). Zupełnie nie mam "żalu" ani nie będę wytykać Sapkowskiemu, że "odcina kupony" od Sagi i napisał tę książkę tylko dla kasy. Na pewno znalazł się taki, który coś takiego powiedział, ale nawet gdyby tak było- mnie to bardzo cieszy! Uwielbiam całą Sagę, czytałam ją już dwa razy, zawsze miło mi będzie do niej wrócić, a coś nowego do poczytania o Geralcie sprawiło mi wielką przyjemność.
Wierzcie mi z przyjemnością wróciłam do świata wiedźmina, tego bardziej kawalerskiego, "łobuzerskiego" gdzie autor nie uderza we wzniosłe tony, a przygoda goni przygodę, Geralt nieodmiennie ratuje się z każdej opresji (żaden spoiler ;) ) i oczywiście w najlepszym momencie pojawia się jego (niemal) nieodłączny kompan- Jaskier.
A co ma wspólnego Sezon burz z całą Sagą? Cóż powiedziałabym, że to taka klamra spinająca całość i o ile Sapkowski nie dopisze już do niej żadnych książek to będzie ładny efekt. Historia z Sezonu zawiera wydarzenia sprzed bodajże pierwszego opowiadania, zawiera też w jakiś sposób co nieco z Pani Jeziora- spotykamy tu Nimue. Epilog jest dość osobliwy, ale jest w nim takie trochę mrugnięcie okiem do czytelnika, takie pocieszenie. Nie będę zdradzać żadnych szczegółów, zacytuję tylko jedno zdanie:
Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy.
A nawet jeśli się skończy... Zawsze można przeczytać wszystko jeszcze raz!
-najwyższy czas to zmienić!
Przyznam, że nie czytałam jeszcze książek tego autora, dlatego koniecznie muszę nadrobić zaległości ;)
OdpowiedzUsuń