18 stycznia 2016

"Dzienniki gwiazdowe" Stanisław Lem

data wydania: 1994
liczba stron I tomu: 368
liczba stron II tomu: 326

opis:
Żaden z Lemowych cykli nie powstawał tak długo! Pierwsze odcinki "Dzienników gwiazdowych" datują się na początek lat pięćdziesiątych, ostatni - "Pożytek ze smoka" powstał w roku 1983, a więc dzieli je trzydzieści lat, podczas których na świecie "wszystko się zmienia", jeden tylko Ijon Tichy pozostał taki, jaki był. Nic nie wiemy o jego życiu rodzinnym; jeśli do domu (na Ziemię) wpada, to tylko po to, aby za chwilę znowu gdzieś polecieć, jeśli ma jakąś biografię, to tylko w kawałeczkach - takich, które się nadadzą jako materiał do anegdoty. Podróżując z Tichym porzucamy grozę, jaką budzić może obcość Wszechświata: kosmiczny wędrowiec wszędzie jest bowiem zadomowiony, nic nie narusza na dłużej jego pewności siebie, a niezmożony praktycyzm, jaki ujawnia w każdej sytuacji, pokonuje wszelkie przeszkody.  




        Pierwszy tom Dzienników gwiazdowych niezbyt przypadł mi do gustu. Wzięłam go, bodajże w czasie sesji, jako coś lekkiego do poczytania, a okazało się, że opowiadania Lema są dla mnie ciężkie i ledwie przez nie przebrnęłam. W takim razie nie tykałam tomu drugiego. Czekał aż rok na to, żebym w końcu się zmusiła, aby po niego sięgnąć. Dlatego też do tej pory nie napisałam o tomie pierwszym.

        Druga część Dzienników zatytułowana Ze wspomnień Ijona Tichego jest, w moim odczuciu, zupełnie inna. Zmieniła się forma- to już nie są podróże Ijona Tichego, a opisy spotkanych ludzi, wydarzenia podczas kongresu futurologicznego, list o faunie i florze pewnej planety... Trochę inna tematyka, napisane moim zdaniem bardziej lekko.
I nic dziwnego, że dostrzegam różnice pomiędzy tomami- Dzienniki gwiazdowe były pisane przez ponad 30 lat! (od początku lat pięćdziesiątych do 1983) Jak pisze Jerzy Jarzębski w posłowiu: "dzieli je trzydzieści lat, podczas których na świecie 'wszystko się zmieniło'".

        Podczas czytania pierwszego tomu jako pierwsza przyszła refleksja: czy autor faktycznie napisał science-fiction, czy chciał tylko sprytnie ukryć prawdziwe treści, a cała ta otoczka to po prostu ściema?
Lem nieszczególnie dużo uwagi poświęcił Ziemi Ijona, mamy tylko kilka "nowinek", jak np. roboty, powszechna turystyka kosmiczna itd. Za wizje przyszłości bierze się na przykład dopiero przy Kongresie futurologicznym.
Dlaczego pisałam o ściemie? A dlatego, że jak pisze Jarzębski: "Lem napisał swe Dzienniki z niebywałą zręcznością. Trzeba było ostatecznie zmylić cenzora (...) i napisać coś, co dałoby się odczytywać na dwa sposoby". Wydaje mi się, że przy Podróżach Ijona Tichego autor faktycznie przekazywał ukryte treści i wyśmiewał komunizm (oczywiście nie w każdym opowiadaniu), a Ze wspomnień Ijona Tichego to już nieco inna bajka.
Być może właśnie dlatego tom II bardziej mi się spodobał. W pierwszym tomie są pewne echa czasów w jakich przyszło żyć autorowi, może właśnie dlatego tak mnie znużyły relacje z podróży Ijona- czułam, że autor nawiązuje do komunizmu i że może nie łapię wszystkiego co chciał przekazać, trochę mnie ta świadomość męczyła.

        W drugim tomie Dzienników gwiazdowych mamy stawiane przed oczami różne wizje przyszłości
i obserwacje na temat rozwijającej się cywilizacji, ale szczególnie niepokojące jest opowiadanie Kongres futurologiczny, a zwłaszcza jego ostatnia część. Ta halucynacja Ijona jakoś szczególnie na mnie podziałała, niemal wywoływała ciarki na plecach. Wizja ta skojarzyła mi się trochę z Incepcją Nolana.
Poza tym opowiadaniem, żadne inne jakoś szczególnie na mnie nie podziałało, choć były one ciekawe i dobrze się je czytało. Co się Lemowi udało, nie udało się wielu autorom przed nim- nie nudził mnie, nie miałam wrażenia, że sam nie wie co chce przekazać czy że dane opowiadanie jest jakieś niepełne, a to są powody, dla których zazwyczaj omijam opowiadania szerokim łukiem.

         Jeśli ktoś nie zna Lema, tak jak ja do tej pory, myślę że może spokojnie zacząć od Dzienników gwiazdowych. Uważam, że oba tomy można traktować niezależnie i jeśli czujecie, że macie ochotę najpierw zapoznać się
z częścią drugą to zupełnie nic się nie stanie. Jego dzieło to taka słodko gorzka mieszanka, jest dużo absurdów
i powody do śmiania się, jednak w pewnym momencie możemy nagle przestać się śmiać i zastanowić się głębiej nad czytanymi słowami.
Polecam! Dobrze się czyta, a poza tym wstyd nie znać takiego klasyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz