11 października 2010

"Studium w szkarłacie" i "Dzienniki Sherlocka Holmesa" sir Arthura Conana Doyle'a na jesień.

Jakoś tak mam brak weny. To irytujące, że z braku chęci "na" książki przeszło to też na bloga. Chociaż w sumie ostatnio w niedługim czasie przeczytałam aż dwie książki...
Bez komentarza.

Pierwszą pochłonęłam w pewien sobotni, deszczowy i ponury dzień. Idealny na taką książkę.


Opis:
"Pierwsze spotkanie genialnego detektywa-amatora Sherlocka Holmesa z byłym lekarzem wojskowym dr. Johnem Watsonem. Wspólnie rozwiązują zagadkę kryminalną, wobec której są bezsilni najlepsi inspektorzy Scotland Yardu. Mimo pozornego braku motywów udaje im się ująć sprawcę dwóch morderstw, będących zemstą za zbrodnię popełnioną przed laty w Ameryce."

Ciekawa. Dlatego, że: jest pierwszą książką Doyle'a (oczywiście wydaną, kto wie co tam Doyle sobie jeszcze bazgrał), a poza tym to jest Książka. Tak przez wielkie "K".Czego się spodziewałam? Schematycznego kryminału. A tu- przede wszystkim poznajemy Holmesa- idealna na pierwszy kontakt z twórczością Doyla. Poza tym mimo, że jest krótka to mamy podział na dwie części- pierwsza to faktycznie taki schematyczny kryminał, ale druga. To już coś innego, to odrębna historia, nie wpadająca w klimat kryminału, naraz z deszczowego Londynu przenosimy się... A co ja tam się będę rozpisywać, jeszcze komuś czytanie zepsuje :P
Także panie i panowie- należy niezwłocznie przeczytać tę książkę- polecam!

Cytaty:
"Półprawdy są gorsze od milczenia."

Druga...
Opis:
"To miejsce rzeczywiście napawa człowieka przerażeniem. Wartki strumień, wezbrany od nieustannie topniejących śniegów, spada w straszliwą przepaść, z której para wodna wzbija się w górę niczym dym z płonącego domu. Rozpadlina, którą pędzi rzeka, jest nieskończoną otchłanią, po której obu stronach wznoszą się błyszczące, czarne niczym węgiel skały. Dalej koryto zwęża się do bulgoczącego spienionego kotła o nieokreślonej głębokości, z którego woda przelewa się, opadając w dół nad jego postrzępioną krawędzią."

Bardzo nie lubię opowiadań. Trzeba naprawdę umieć pisać opowiadania, żeby zrobić to dobrze.
Cóż z tego zbiorku niektóre mi się podobały inne nie. Chociaż dobre w nim było to, że ukazano różne cechy i metody Sherlocka. Nigdy nie oceniam opowiadań, najczęściej też nie podobają mi się, dlatego powstrzymam się od komentarza. Z jednego powodu ten zbiorek jest warty polecenia- ostatniego opowiadania. Ostatniego dosłownie.




Obie książki są moją własnością. Mam jeszcze Psa Baskerville'ów i chyba muszę go wreszcie przeczytać, bo spotkałam się z co najmniej dwoma odniesieniami do niego (m.in. w Misery Kinga). Ale jest to wersja dwujęzyczna, więc lepiej, żeby poczekał na lepszy nastrój czytelniczy to przynajmniej jeszcze się douczę angielskiego, a teraz to niestety nie mogę się skupić.

Avril Lavigne- Anything but ordinary

(jakoś mi się więcej cytatów nie rzuciło w oczy)

A teraz obok mego łóżka leży (odłożony niegdyś) Fałszywy trop Mankella. Muszę przyznać, że całkiem nieźle mi idzie.
Ale na literaturę z krajów nordyckich się chyba nie pokuszę. Zawaliłam pierwsze wyzwanie do jakiego dołączyłam. Wybaczcie (teraz to mi nawet wstyd pisać na tamtym blogu), ale w sumie nie moja wina, że akurat chandra jesienna mnie dopadła. To wina jesieni... Którą na marginesie bardzo lubię- jest piękna.
(nie czytam tego gniota drugi raz, więc z góry przepraszam za błędy, jakiekolwiek)


Życzę wielu czerwonych i żółtych spadających liści. I książek.

4 komentarze:

  1. Po tym ostatnim opowiadaniu, o którym wspominasz naprawdę warto przeczytać "Samotny dom" (który swoją drogą jest naprawdę dobrym opowiadaniem), a po "Samotnym domu", "Studium w szmaragdzie" Neila Gaimana (zwłaszcza, jeżeli kojarzy się przynajmniej ze słyszenia twórczość H.P. Lovecrafta). Polecam. :)

    Ja w ogóle lubię opowiadania i Holmesa czyta mi się przyjemnie (choć moim ulubionym "opowiadaniowym" detektywem jest ksiądz Brown Chestertona), jednak zdecydowanie opowiadania Arthura Conan Doyle'a mają różny poziom...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm a mają jakiś związek ze sobą te książki? :P Bo rozumiem, że Gaimana tak.

    Fakt niektóre mi się podobały, inne nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mają, mają. :)

    "Pusty dom" (nie samotny, pomyliły mi się) jest bezpośrednią kontynuacją "Ostatniej przygody SH" (a może w tym zbiorze to opowiadanie też jest? Oryginalnie pojawiło się dużo, dużo później), a Gaiman napisał opowiadanie, w którym głównymi bohaterami są Sherlock, Watson i ich wrogowie, a całość dzieje się w rzeczywistości z kart powieści Lovecrafta.

    Mnie u Holmesa irytuje to, że autor nie daje czytelnikowi wszystkich wskazówek i potem nagle okazuje się, że można było zobaczyć (Holmes zobaczył) albo usłyszeć (Holmes usłyszał) dużo więcej niż wcześniej zostało powiedziane... No ale taki już urok tej prozy i w dalszym ciągu chętnie do niej wracam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha. Z Lovecraftem jeszcze nie miałam do czynienia, ale kiedyś trzeba zacząć ;)

    W sumie mam takie samo zdanie, tylko, że moje notki zazwyczaj są chaotyczne i sama się w nich gubię i zapominam co chciałam napisać ;P

    OdpowiedzUsuń