20 lutego 2016

"Anatomia pewnej nocy" Anna Kim


tytuł oryginału: Anatomie einer Nacht
tłumaczenie: Eliza Borg
data wydania: 2014
data wydania oryginału: 2012
liczba stron: 232
opis:
Jedno grenlandzkie miasteczko. Jedna letnia noc. Jedenaście osób, które postanowiły targnąć się na swoje życie. Niemiecka dziennikarka Elle kilka tygodni po tragicznych wydarzeniach przyjeżdża do Amaraq i, podając się za autorkę turystycznych reportaży, usiłuje poznać przyczyny tragedii. Próbuje zdobyć zaufanie rdzennych Inuitów i dowiedzieć się, co skłoniło samobójców do tak dramatycznego kroku. Pozorny brak motywów sprawia, że zjawisko postrzegane jest jako epidemia przenoszona przez dotyk lub samo tylko spojrzenie. Czy jednak na pewno samobójców nic nie łączy? A może to mroczne miasto i warunki egzystencji w krainie skrajności popchnęły ich do tego desperackiego czynu? Czy Elli dostrzeże związek tajemniczych zdarzeń z jednostajnością egzystencji w krainie skrajności?
Relacje z ostatnich godzin życia bohaterów tworzą mozaikę, którą przeplatają opisy krajobrazu i codziennej egzystencji we wschodniej Grenlandii, co stanowi niewątpliwie wielki walor książki Anny Kim. 



        Anna Kim- urodzona w Korei Południowej, mieszka w Niemczech, tworzy po niemiecku, popełniła książkę
o Grenlandii... Trzeba przyznać, że jest to dość oryginalna biografia, a raczej jej zalążek.  Niestety niewiele się można z polskich źródeł na jej temat dowiedzieć.
Kiedy rozpoczęłam lekturę książki Anny Kim nie wiedziałam dosłownie niczego o Grenlandii, myślałam, że jednak coś wiem, ale książka tę wiedzę zweryfikowała.

         To była trudna książka. Głównie dlatego, iż uważam, że autorka na siłę operuje pseudopoetyckim językiem, który na dłuższą metę mocno męczył. Cóż, jak napisałam ja tak uważam, ktoś inny zakocha się w języku Kim, a tego określenia użyje w stosunku do Nabokova, którego ja uwielbiam. To jest kwestia czysto subiektywna.
Być może powinnam docenić tę książkę za to, że nie da się jej pochłonąć, że trzeba się nad nią zastanowić. Niestety znam autorów którzy bawią się słowami, operują wyśmienitym językiem, ale ich powieści czyta się
z przyjemnością, a tutaj momentami miałam wrażenie, że to "bełkot coelhowski"*... Musiałam się czasem wręcz namęczyć, aby zrozumieć treść Anatomii, często czytałam ponownie to samo zdanie.
A o zdaniach pani Kim (lub o cudownym tłumaczeniu, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że to tłumacz miał taką fantazję) warto wspomnieć. Momentami miałam wrażenie, że interpunkcja w jej książce to loteria, gdzie niestety jest większe prawdopodobieństwo użycia przecinka. Niestety Kim używa zdań wielokrotnie złożonych. Często. Wyobraźcie sobie, że jedno zdanie przeciętnie zajmowało ok. 1/3 strony... (były i takie, które zajmowały ok. pół strony) Nie sądziłam, że to może być tak męczące i mylące! Trudno się czyta tak napisaną książkę, ponieważ
w jednym zdaniu opisane jest kilka różnych spraw i mózg jakby nie przyswaja wszystkiego.
Oprócz zdań są jeszcze dialogi, są one "wtopione" w akapity, oddzielone... zgadnijcie, no zgadujcie! Tak! Przecinkami. Raz zupełnie nie zrozumiałam o co chodzi, ciężko było się połapać, do teraz nie jestem pewna czy rozumiem tę "rozmowę", to ten fragment:
Tutaj jednocześnie pokazuję dialog, brak kropek (czy tam zdanie wielokrotnie złożone, jeśli kogoś razi takie określenie) oraz dziwny sposób na... nie wiem, nowy akapit?

        Kolejne wyzwanie jakie postawiła przed czytelnikiem Anna Kim to sposób prowadzenia narracji i ilość postaci występujących w książce oraz relacje między nimi. Po lekturze Anatomii pewnej nocy nie byłabym w stanie streścić życia chociażby jednej postaci. Mamy jedenastu głównych bohaterów, ale niestety nie tylko ich historię poznajemy- więc dochodzi nam jeszcze kilka postaci. Dodatkowo przeszłość miesza się z teraźniejszością, niekiedy w rozdziale skaczemy od jednej postaci do drugiej... Ponownie- to bardzo mylące i męczące. I trochę jak próba upchnięcia akcji brazylijskiej telenoweli na niewiele ponad 200 stronach! Autorka bardzo starała się urozmaicić akcję
i w efekcie nie mam pojęcia czy taka  a taka postać spała z kilkoma kobietami, czy to było dwóch różnych mężczyzn, ani czy w końcu był jakiś kazirodczy seks**, a w pewnym momencie już zupełnie nie mam pojęcia co się tak
w zasadzie stało tej nocy...


        Żeby nie było tak gorzko na koniec zostawiłam napisanie o plusie Anatomii pewnej nocy. Dzięki tej książce dowiedziałam się co nieco o Grenlandii i mentalności jej mieszkańców, gdyby nie ona, Grenlandia w mojej umysłowej mapie nadal byłaby białą plamą.
Czy jednak można ją traktować jako rzetelne źródło informacji? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, ale Anna pisała tak jakby naprawdę poczuła ducha tego miejsca, przesiąkła Grenlandią, poza tym jest informacja o tym, że napisała ją na podstawie wywiadów. Poczuła ducha w odniesieniu do Anatomii jest szczególnym sformułowaniem, ale nic więcej nie zdradzę, poza tym roztoczyła bardzo specyficzną atmosferę, jestem gotowa uwierzyć, że to właśnie atmosfera Grenlandii.
Oprócz mentalności ludzi i klimacie tego miejsca możemy nieco dowiedzieć się o tej nowszej historii Grenlandii, ale naprawdę niewiele, w zasadzie dowiadujemy się tylko o tym co miało jakieś znaczenie w życiu zwykłych mieszkańców.

        Na pewno problem z czytaniem powieści Anny Kim uniemożliwił mi pełny odbiór i zrozumienie powieści. Myślę, że Kim całkiem dobrze poradziła sobie z opisywaniem powodów, dla których ci ludzie popełnili samobójstwo. Myślę, że dobrze też opisała Grenlandczyków, ich samotność i wyobcowanie.
Generalnie byłaby lepsza z mniej "kwiecistym" językiem i gdyby skupiała się na węższym kręgu osób. A tak trochę żal zmarnowanego potencjału. Wyjątkowo przekopałam Internet i przeczytałam kilka recenzji. Próbowałam zrozumieć, tych którzy są zachwyceni. Nie udało mi się to. Moim zdaniem autorka grubo przesadziła, bo albo poetycki język, albo nowatorska forma, a już chaotyczność narracji ostatecznie utwierdza mnie w twierdzeniu, że to przesada.

        Mimo że książka mi się nie podobała nie będę jej stanowczo odradzać. Na pewno pozostawiła we mnie jakiś ślad i wypełniła lukę dotyczącą wiedzy o Grenlandii.
To zdecydowanie książka stanowiąca czytelnicze wyzwanie, szczególnie skierowana do "ludzi literatury", zapewne absolwent kierunku związanego z literaturą miałby na jej temat więcej do powiedzenia, nie narzekałby tylko,
a dogłębnie zanalizował i mógłby się nią zachwycić. Ja nie jestem oczarowana, jedynie nieco zmęczona, dobrze, że moja kolejna lektura jest z gatunku tych lekkich.
Jeszcze taka dygresja à propos gatunku- ciężko stwierdzić do jakiego należy Anatomia pewnej nocy. Podawany wszędzie thriller czy obyczajówka wydają mi się nieco krzywdzące i nie pasujące do książki Kim.



*Przyznaję się nie pytana, że nie czytałam żadnej jego książki, więc możecie na mnie nakrzyczeć.

**Dobra, dobra, tak naprawdę to ogarnęłam, o seksie napisałam dla dramatyzmu i spotęgowania wrażenia telenoweli ;)

1 komentarz:

  1. Skoro przez swój styl pisania jest to męcząca książka, to raczej będę ją omijać. Raczej wolę lżejsze powieści ;)

    OdpowiedzUsuń