29 marca 2016

"180 000 kilometrów przygody" Tony Halik

data wydania: 2006
data pierwszego wydania: 1975 (wybór z: Con cámara y rifle a través del Mato Grosso, 180 000 kilometros de aventuras; tłum. z hiszpańskiego Zofia Wasitowa)
liczba stron: 303













        Tony Halik to znany podróżnik, którego książki należą do kanonu książek podróżniczych. Oczywiście musiałam w końcu po którąś sięgnąć, bo uwielbiam ten gatunek, a jeśli już to musiała pochodzić z serii Biblioteka "Poznaj Świat"Cenię sobie książki z tej serii, jak do tej pory zawsze zawierały ciekawą treść i piękne zdjęcia, wydania na najwyższym poziomie.

 W naszym jeepie znajdował się mały schowek na pamiątkowe przedmioty. (...) Każdy z tych skarbów przypominał nam jakąś przygodę.
Na stronach tej książki wysypuję zawartość schowka z pamiątkami i opisuję przeżycia z nimi związane.

        Bardzo podobała mi się forma tej książki, ponieważ dużo było w niej poświęcone kulturze i historii Indian. Została także opisana historia wielu miejsc. Tego nie oferuje większość książek podróżniczych i to wyróżnia 180 000 kilometrów przygody. Z drugiej strony niestety, bo podróż, z której pochodzą te historie, trwała cztery lata, a ta książka to jedynie niewielka zawartość schowka. Wyprawa Tony'ego i jego żony Pierrette zaczęła się w Buenos Aires, a jej celem była Alaska, wyruszyli razem z psem Wallym, a wrócili z dodatkowym pasażerem... Bardzo chciałabym dowiedzieć się o wiele, wiele więcej, ale gdyby Halik chciał wszystko opisywać zapewne wyszłaby mu kilkaset stronicowa księga. Cała moja nadzieja w tym, że Jeep. Moja wielka przygoda, książka o drugiej części wyprawy (po Ameryce Północnej), zaspokoi moją ciekawość i odpowie na większość pytań, które zrodziły się w mojej głowie kiedy czytałam przedmowę autora.


        Książka Halika uświadomiła mi jak wiele jest jeszcze zadziwiających miejsc na świecie. Jak wiele dzikich
i niedostępnych terytoriów, ludów, które od wieków żyją tak samo (żyły? było?). Choć wszędobylskość i mentalność białego człowieka zapewne zniszczyła już większość z nich.

Na ósmym piętrze Banku Republiki w Bogocie jest specjalny pokój- prawdziwa mała twierdza, w której przechowywane są szmaragdy. (...) Pośrodku, naprzeciwko drzwi, stoi drugi stół, pokryty cienkim zielonym suknem. Siedzi tu śliczna młoda dziewczyna. To urzędniczka banku. Jej praca polega na sprzedawaniu szmaragdów. (...) Rozmawiając w trzech językach, uśmiechnięta dwudziestoparolatka sprzedaje kamienie warte ogromny majątek. (...)
- Podobają się pani szmaragdy? - spytałem.

- Ponieważ nie jest pan kupcem, powiem panu prawdę - odparła. - Dla mnie te kamienie są niczym. Wiele kobiet dałoby wszystko, żeby je mieć. Podobno szmaragdy przynoszą szczęście... Ja, mam kochającą rodzinę i narzeczonego, czegóż mogę chcieć jeszcze?

        Nie dość, że Halik pisze ciekawie o miejscach, o których niejednokrotnie nie mógł do tej pory napisać dziennikarz, to jeszcze w jego książce możemy podziwiać naprawdę wspaniałe fotografie, które są świetnym dowodem na to, że aby zrobić dobre zdjęcie nie trzeba mieć wypasionego sprzętu, a prawdziwy talent objawia się tym, że autor fotografii potrafi uchwycić wydarzenie w odpowiednim momencie lub uwydatnić cechy człowieka na portrecie. Zamieszczone tutaj zdjęcia są czarno-białe, jednak w książce jest ich mniej więcej pół na pół fotografiami kolorowymi.


        180 000 kilometrów przygody będzie jedną z moich ulubionych książek i z pewnością sięgnę po kolejne książki Tony'ego Halika. Halik świetnie oddał klimat opisywanych miejsc i momentami czułam się jakbym nie czytała o czasach współczesnych, ale o dawnych zamierzchłych czasach, kiedy w selwie nie postała stopa białego człowieka. Książkę pochłonęłam w przeciągu doby, więc z chęcią jeszcze do niej wrócę. Gorąco polecam!


Po lekturze zastanawia mnie tylko jedno. O panu Cejrowskim często się mówi, że strasznie zmyśla i pokazuje w swoich programach niby miejsca niedostępne
i dzikie, które już dawno zostały "ucywilizowane". Czy aby nie było podobnie w przypadku Halika? Przyznam, że niektóre jego przygody były wręcz nieprawdopodobne. Pocieszam się jednak tym, że odbywały się w czasach kiedy część z tych miejsc musiała być jeszcze dzika i niedostępna, poza tym o Haliku nie słyszałam takich informacji jak o wyżej wspomnianym. Jeśli jednak ktoś ma jakieś ciekawe informacje- zapraszam do dyskusji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz