data wydania pierwszego: 1961
liczba stron: 276
opis:
Powrót z gwiazd to historia astronauty, który na skutek paradoksu czasowego Einsteina powrócił z wyprawy w Kosmos na Ziemię, gdzie tymczasem minęło półtora stulecia. Astronauta próbuje zrozumieć i zaakceptować ziemską cywilizację, która zrezygnowała z podejmowania ryzyka na rzecz bezpieczeństwa i dostatku. Fascynująca wizja Ziemi jako „obcej planety", na której — by żyć tam dalej - trzeba na nowo doświadczyć na sobie problemów sensu egzystencji, dobra i zła, swobody i zniewolenia, agresji i miłości.
Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką Lema były Dzienniki gwiazdowe wydane w dwóch tomach, moja opinia o nich tutaj. Krótko mówiąc pierwszy tom mi się nie spodobał, drugi za to wypadł w moich oczach lepiej. Powrót z gwiazd w zasadzie bardziej trafił na mnie niż ja na niego. Kilka dni temu natrafiłam na pochlebną recenzję, akurat tak się złożyło, że zaledwie trzy dni później poszłam do biblioteki i kiedy książki Lema rzuciły mi się w oczy wybór był oczywisty...
Nie będę streszczać fabuły Powrotu, myślę, że dobrze napisany jest tekst powyżej.
Lem wspaniale przedstawił powrót astronautów. Najpierw wraz z Halem jesteśmy wrzuceni w świat przyszłości, bardzo futurystyczny, taki inny od obecnego, choć zapewne jeszcze bardziej odległy był dla ówczesnych ludzi, bo część nowinek przedstawionych w książce już istnieje bądź jest w planach, choć oczywiście mają inny "kształt".
Klimat Powrotu jest gęsty, Lem od pierwszej strony wrzuca czytelnika w wykreowany przez siebie świat (nadal!) przyszłości, jesteśmy tak samo zdezorientowani jak główny bohater.
Po tym jak mija pierwszy zawrót głowy, okazuje się, że tamci ludzie nie są takimi "kosmitami" jakimi się wydają na początku, to nadal są ludzie, po prostu ludzie. Jednak człowiek w przyszłości Lema bardzo się zmienił, ludzkość poszła w nieco przerażającym kierunku... Ogarnięta ideą, którą wykreował Lem, osiągnęła coś co pod pewnymi względami jest bardzo dobre, ale pod innymi niestety zgubne.
Myślę, że oni zrobili okropną rzecz. Oni zabili człowieka- w człowieku.Bohaterowie Lema, kosmonauci, czują się w tym świecie źle, z początku ich jedyną reakcją jest odrzucenie. Co nie dziwne są zagubieni, nie rozumieją całej masy nowych rzeczy, momentami uważają, że neandertalczyk łatwiej by się wdrożył w cywilizację niż oni. Czują się też jakby byli dzicy.
Olaf, co to jest? Czy my jesteśmy naprawdę dzicy?W Powrocie z gwiazd Lem zajmuje się przede wszystkim trzema problemami. Pierwszy z nich to powrót na Ziemię, który pozostanie aktualny bez względu na rozwój techniki, bo ludzie którzy nagle skoczą w przyszłość
o ponad sto lat zawsze będą w pewnym stopniu zdezorientowani zmianami jakie zaszły na naszej planecie. Kolejna to sama podróż i wszystkie niebezpieczeństwa z nią związane, bo to co stworzył człowiek zawsze jest w pewnym stopniu zawodne (nawet jeśli szansa na awarię to jeden na milion), a tego co czeka takich podróżników nikt przewidzieć nie może.
Była to cywilizacja pozbawiona lęku. Wszystko, co istniało, służyło ludziom. Nic nie miało wagi, prócz ich wygody, zaspokojenia potrzeb oczywistych i najbardziej wyszukanych.Trzecia kwestia to już czysta fantazja Lema, chodzi mi o betryzację. >>dalsze zdania będą zawierać spoilery, czytasz na własną odpowiedzialność<< Wyobraźcie sobie, że możliwe jest wstrzyknięcie substancji, która sprawi, że z ludzi zniknie wszelka agresja. Nie będą mogli zabijać. Nie będą mogli nawet o tym pomyśleć, będzie ich to napawało obrzydzeniem. Brzmi świetnie, prawda? Jednocześnie ludzie przestaną w jakikolwiek sposób ryzykować, nie będą zdolni do wielu rzeczy, jak np. testowanie leków... Znikną namiętności. Człowiek ograniczy się w pewien sposób. W książce nie ma w zasadzie dyskusji pomiędzy osobami, które reprezentują skrajne poglądy na ten temat. Czy warto ryzykować? To już pozostaje do przemyślenia dla czytelnika.
Ta obojętność właśnie najbardziej mnie przerażała, bo była gorsza od bezwzględnego potępienia.Początkowo przeszkadzała mi trochę swego rodzaju niedookreśloność. Wydawało mi się, że autor nie do końca opisuje na przykład budynki. Później się przyzwyczaiłam do tej niewielkiej dowolności, autor nie podaje wszystkiego na tacy, więc wyobraźnia czytelnika pracuje na najwyższych obrotach. W zasadzie nie poczytuję tego za jakąś ujmę dla tej powieści.
Lemowi brakło słów :D |
Niewątpliwie mocną stroną twórczości Lema jest refleksyjność, rozważania nad ludzkością. Wiemy na pewno, że lektura jego powieści dostarczy nam materiału do rozmyślań, bo ciężko zostać obojętnym na roztaczane przed nami wizje. Czasem podczas lektury aż ciarki przechodziły, takie Lem roztaczał przed czytelnikiem wizje przyszłości, tego dokąd dąży ludzkość... Sięgnęłam po Powrót w zasadzie bez namysłu i nie zawiodłam się, na pewno będę sukcesywnie odhaczać kolejne książki Stanisława Lema i mam nadzieję, że będę je równie gorąco polecać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz