29 grudnia 2015

"Zasada trzech dni" Josie Lloyd, Emlyn Rees

tytuł oryginału: The three day rule
tłumaczenie: Anna Gralak
data wydania: 2006
data wydania oryginału: 2005
liczba stron: 384












      Zasada trzech dni to książka, która długo czekała na półce na przeczytanie, a ponieważ jej akcja rozgrywa się w okresie świątecznym, chciałam ją przeczytać właśnie w grudniu, ale jakoś zawsze miałam coś ciekawszego. Kiedy wreszcie przyszła jej kolej nie żałuję, że tyle zwlekałam.
      Książka Josie Lloyd i Emlyn Rees nie jest niczym ciekawym co mogłabym wam z czystym sercem polecić, a jedynie czytadłem. Choć może to tylko przez to, że to nie moje klimaty i komuś innemu bardzo by się spodobała?
       Od czego by tu zacząć... Może od bohaterów, bo w tym względzie były jakieś zgrzyty. Książka opowiada między innymi o świętach rodziny Thorne'ów. Stephanie i Isabelle to dwa typy kobiet, które każdy zna. Ta pierwsza to wiecznie narzekająca cierpiętnica (chociaż ma powód), a druga to kobieta perfekcyjna w (niemal) każdym calu. Kellie, nienależąca do rodziny bohaterka drugiego wątku książki, to błyskotliwa prawniczka (tak można wywnioskować z jej kariery).
A teraz moje spojrzenie na sprawę- po skończeniu książki widzę w wątku Isabelle wielką dziurę, bo z jednej strony jest przedstawiana jako kobieta ideał, z drugiej jako jędza, ale czytelnik nie dowiaduje się jak jest naprawdę, moje przypuszczenie jest takie, że za pozą ideału coś się kryje. Autorzy niestety nie skupiają uwagi na jej postaci, to co o niej wiemy pochodzi w zasadzie tylko z przemyśleń i przypuszczeń reszty ferajny.
Następnie Kellie- taka z niej błyskotliwa osoba, a jej przemyślenia i zaskoczenia w ostatniej części wychodziły mi bokiem. Wygląda to mniej więcej tak: hmmm zakochałam się w Benie, nie chcę już Elliota, więc ocenię sytuację powierzchownie. Przez tyle miesięcy kochała Elliota, ale nawet nie potrafi z nim normalnie porozmawiać, zamiast tego rzuca się na faceta poznanego dwa dni wcześniej... Błyskotliwa prawniczka :)
Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn: podobała mi się postać Michaela i jego wątek; podobnie jak u Isabelle zabrakło mi rozwinięcia u Davida.
      Poza tym wszystkim starałam się wczuć w wydarzenia i emocje panujące w Zasadzie trzech dni i całkiem nieźle mi się to udawało, więc nie jest to książka całkowicie beznadziejna. Ma jakiś tam swój przekaz, ale zdecydowanie nie jest to coś co czytam na co dzień, więc odkładam ją na półkę z zamiarem pozbycia się jej. Krótko mówiąc: "chały" nie ma, ale nie moje klimaty ;)

Jeszcze tak na marginesie dodam, że było dużo błędów w tej książce, takich wiecie braków literek itp., ale również wyłapałam błąd merytoryczny! Ktoś sobie pomylił nazwę miejscowości, pytanie tylko czy tłumacz, czy autorzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz