23 maja 2013

Filmy (po raz 10)

Dziś będą same filmy o nastolatkach, wszyscy zakochani. Dlatego tych, którzy mają uczulenie na takie filmy żegnam (:

                                         Szkoła uczuć (2002)

Opis:
"Nastoletnia córka pastora, Jamie (Mandy Moore) bierze czynny udział w życiu szkoły. Uczęszcza m. in. do grupy pomagającej młodzieży w nauce i kółka teatralnego, w którym zachodzą najistotniejsze wydarzenia filmu. To właśnie podczas prób Landon (Shane West) poznaje prawdziwe oblicze dziewczyny, z której naśmiewał się wraz z przyjaciółmi ze swojej paczki. Niespodziewanie podczas premiery wiosennego przedstawienia Landon (który za karę musiał zagrać w tym przedstawieniu), przed wszystkimi namiętnie całuje Jamie. Między nastolatkami, pochodzącymi zupełnie z różnych światów, zawiązuje się silne uczucie, które zmienia Landona w dojrzałego mężczyznę. Jednak dziewczyna ukrywa tajemnicę, która ma duże znaczenie dla życia obojga nastolatków..."



Zacznę od tego, który podobał mi się najmniej.

Szkołę uczuć oglądnęłam tylko po to by porównać go z Keithem, bo fanki tego robiły na forum na fw raban o to, że Keith jest podróbką Szkoły
Cóż jeśli ktoś wykorzystuje ten sam wątek w filmie to nie znaczy, że "zdarł" wszystko z innego filmu. Ale nie ma co się produkować... Bo "obrońcy" Szkoły tego nie zrozumieją. Czemu? Bo moim zdaniem ten film może podobać się jedynie 12-14-latkom.

Pierwsze sceny- ja to wszystko już znam, to już było, ale cóż taki urok filmów z lat 80, 90... zaraz, zaraz! To jest film z 2002?! 
Kicz. Drętwe dialogi. Jedyny cel filmu- wyciskanie łez (taki w zamierzeniu, bo przy naprawdę wzruszających scenach trzeba się troszkę "pomęczyć", bardziej, zdecydowanie bardziej niż przy Szkole) Umoralniające gadki, wpychane wszędzie, na siłę, przynoszące odwrotny efekt. Irytujący bohaterowie... 

Mogę tak długo. Gdyby film był sprzed 20, 30 lat to powstrzymałabym się od oceny. Przed miażdżącą jedynką uratowały go dwie sceny.

Powyższe kilka słów wynika zapewne z irytacji ludzi biadolących na forum Keitha. Film ten oglądałam już jakiś czas temu, ale ocenę podtrzymuję. Nudny i mdły, bez jakiegoś lepszego pomysłu. Nie polecam.

ocena: 2/6



                                                 Keith (2008)

Opis:
"Keith i Natalie spotykają się po raz pierwszy na lekcji chemii, kiedy to zostają partnerami do zajęć. Keith - biedny, tajemniczy chłopak, któremu na niczym nie zależy, nie ma nic do stracenia. Natalie - dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny, gra w tenisa, uczy się bardzo dobrze, a to wszystko po to, żeby dostać się do dobrego college'u. Czy Keith zawróci Natalie w głowie i czy ona pozna jego tajemnicę, kończąc ze swoimi marzeniami?"









Tego wieczoru wahałam się pomiędzy obejrzeniem filmu o kanibalizmie a romansie o nastolatkach (w założeniu głupim). Kolega doradził ten drugi i już myślałam, że to duży błąd...
Pierwsza połowa filmu jest taka jak w każdym filmie o nastolatkach. Lekko intrygująca, do zniesienia, acz myślałam, że nic ciekawego w nim nie znajdę (oprócz kilku pomysłów i fajnych scen). Aż tu nagle boom! Druga połowa. Znacznie bardziej intrygująca. I zakończenie- wzruszające (oczywiście taki głaz jak ja nie płakał, ale na fw dziewczyny pisały, że owszem :P). Wprawdzie gdyby przestawili ostatnią scenę z przedostatnią to byłoby genialne, lekko to skopali...
Nie spodziewałam się tego, że film, który na pierwszy rzut oka wygląda na kolejny banał o nastoletniej miłości mnie zaintryguje i się podoba. Polecam wielbicielom filmów o nastolatkach i melodramatów.

I ciekawostka- aktorka grająca Natalie miała (chyba) 29 lat! Zazdroszczę ;) A poza tym- niski budżet, ale o dziwo całkiem nieźli aktorzy. Podobnie było z serialem Pacyfik- wysoki budżet, ale za to niemal całkowicie nieznani aktorzy, którzy sobie znakomicie poradzili ;)

ocena: 4/6





                              Restless (2011) i Now is good (2012)

Opis:
"Najnowszy projekt znakomitego reżysera Gusa Van Santa. Film opowiada o nieuleczalnie chorej dziewczynie, która zakochuje się w chłopcu lubiącym chodzić na pogrzeby. Niezwykłym wydarzeniem w ich życiu będzie spotkanie z duchem japońskiego kamikadze z czasów II wojny światowej…"











Opis:
"Tessa jest śmiertelnie chorą na białaczkę siedemnastolatką, postanawia przeżyć szybkie dorastanie w czasie, który jej pozostał. Tworzy listę z rzeczami do zrobienia, na której znajduję się utrata dziewictwa jak i spróbowanie narkotyków i z pomocą przyjaciół wciela ją w życie. Podczas gdy jej rodzina próbuje pogodzić się ze świadomością utraty, Tessa z determinacja odkrywa nieznane życie i doświadczenia. Obejmuje to również miłość, której nie planowała, do nowego sąsiada Adama."









Filmy oceniam dość dobrze, dlatego taka jedna krótka zbiorcza opinia na temat obu.
Po pierwsze polecam.
Restless za niebanalne podejście do tematu i wykreowanie bardzo interesujących postaci nastolatków.
Now is good za świetne... kurczę nietaktowne słowo, ale tak: za ukazanie ostatnich chwil chorych na raka. Wcale nie jest jak na filmach. Nie ma wzruszających pożegnań, itd. Ten film jest bardzo prawdziwy. Widzimy też jak zmienia się bohaterka i jak różnie może na chorobę reagować rodzina. Film nie skupia się tylko na problemach Tessy, ale także całego jej otoczenia, bardzo dobry film.
Restless ma jedną wadę- zakończenie. Nie będę zdradzać, ale nie podobało mi się. Poza tym z tego co pamiętam nieco brak mu głębi. Tak jak w Szkole uczuć tak i tu uważam, że przedstawienie historii chorej osoby to za mało (choć ten pierwszy i tak jest gorszy, ten lepszy pod tym względem).

ocena Restless: 3,5/6
ocena Now is good: 5/6

1 komentarz:

  1. Keith - bardzo mi się podobał. Szkoła - taka sobie, kiedyś jak byłam młodsza to inaczej ją odbierałam.

    OdpowiedzUsuń