tytuł oryginału: Home
tłumaczenie: Jolanta Kozak
data wydania: 2013
data wydania oryginału: 2012
liczba stron: 144
Toni Morrison to autorka zupełnie mi nieznana, nawet ze słyszenia, mimo, że jest laureatką Nagrody Nobla
(w 1993), a także wyróżniona Nagrodą Pulitzera za Umiłowaną (na podstawie tej książki nakręcono film o tym samym tytule (w oryginale, bo Polacy przetłumaczyli "Beloved" na "Pokochać") z Oprah Winfrey i Dannym Gloverem). Jak można przeczytać na wikipedii, a także na tylnej okładce Domu: W uzasadnieniu decyzji
o przyznaniu pisarce Nagrody Nobla Szwedzka Akademia napisała: "W powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości Morrison przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości".
Jej książkę kupiłam z bardzo prozaicznego powodu- była tania. Prawdopodobnie też skusił mnie opis, ale raczej go nie czytajcie, chyba że szybko zapominacie.
Skoro odradzam czytanie opisu wypada napisać coś od siebie. To dość trudne zadanie- jak tu zaciekawić czytelnika nie zdradzając za dużo z fabuły tak krótkiej książki?
Głównym bohaterem Domu jest Frank, weteran wojny koreańskiej. Po powrocie do rasistowskiej Ameryki nie potrafi się odnaleźć, dręczą go wojenne wspomnienia, pamięć o zabitych kolegach. Swoje smutki topi w alkoholu, co, jak można się domyślić, nie kończy się dla niego dobrze. Jednocześnie Frank musi wyruszyć na ratunek swojej siostrze, która popadła w tarapaty. Nie wie tak naprawdę co jej jest, wie tylko, że bardzo z nią źle i go potrzebuje.
Dom to książka przede wszystkim z klimatem. Autorka ma swój oryginalny styl, który spodobał mi się od początku. Sposób prowadzenia narracji i przedstawienia wydarzeń sprawia, że wczuwamy się w postać Franka
i wydaje się ona bardzo autentyczna. Poza tym cała historia zaczyna się świetnie i jest bardzo dobrze napisana, ciągle utrzymywana jest odrobina tajemnicy. Tak naprawdę do końca książki dowiadujemy się czegoś nowego.
Książka Toni Morrison porusza także wiele problemów. Oczywiście jednym z nich jest rasizm w Ameryce, trochę jest o wojnach, trochę o problemach rodzinnych. Dodatkowo główny wątek powieści jest sam w sobie jednym z motywów literackich- podróż Franka to nie tylko wyruszenie na ratunek siostrze, mężczyzna wyrusza w podróż
"w głąb siebie". Generalnie wiele się w nim zmienia od czasu kiedy opuszcza swoje rodzinne miasteczko by wyruszyć na wojnę. Ważny jest także tytułowy dom. Kiedyś miejsce znienawidzone, od którego najlepiej uciec.
W końcu jednak zmienia się spojrzenie bohaterów i jest to miejsce nie od którego się ucieka, a gdzie się wraca. Dające nadzieję.
Mimo ogólnie pozytywnej recenzji uważam, że jest to zbyt krótka książka. Nie do końca jest tak jakbyśmy ujrzeli tylko skrawek historii, trochę inaczej. Nie mogę narzekać, że brak jej zakończenia, jednak całość... po prostu za krótka, jakby czegoś mi jednak brakowało. Po jej skończeniu czułam się jakoś niewyraźnie. Dom oceniam, więc jako taką średnią lekturę, jednak świadoma wszystkich jego plusów ;) Mimo to zdecydowanie jej nie odradzam, a sama chętnie sięgnę po inne książki Morrison.
Uwielbiam to "Kupiłam, bo była tania" <3 :D Ja także mam w domu książkę Morrison... bo była tania ;) Wygrzebana w antykwariacie za złotówkę "Miłość" tej autorki została przeze mnie zakupiona dlatego, że przeczytałam, że to noblistka... niestety wcześniej nie słyszałam o niej nic. Jeśli "Miłość" przypadnie mi do gustu... wtedy... kto wie? Może sięgnę także po "Dom"? Bardzo podoba mi się to prezentowane przez Ciebie wydanie.
OdpowiedzUsuńCo będę czarować ;D Ok, noblistka, ale cena i tak wygrała, ponieważ i tak mam tyle książek nieprzeczytanych w domu, że to grzech kupować kolejne ;) A kiedy widzę książkę noblisty za 10 zł i do tego tak ładnie wydaną... Sama rozumiesz :)
UsuńCóż muszę przyznać, że wydanie też odegrało tutaj dużą rolę, ponieważ również mi się bardzo spodobało, a ponieważ żywię nadzieję, że seria będzie trzymała tak dobry poziom (przede wszystkim dzięki nazwiskom autorów podanych na skrzydełkach)- na pewno zakupię kolejne! :3
A "Miłość" także wydana jest w tej serii, więc myślę, że prędzej czy później będę ją miała w łapkach :)