Czułam dumę kiedy zaliczyłam pierwszą naprawdę ciężką sesję w moim życiu, a teraz znów czuję się wartościowym człowiekiem, bo przeczytałam książkę! Niezwłocznie dzielę się z wami wrażeniami :)
(teraz pewnie nastąpi czas kiedy będę pożerać książki hurtowo, więc częściej będę tu cokolwiek publikować, jednak niestety od października znów będzie zastój i czytać będę, ale niekoniecznie to na co bym miała ochotę :d)
tytuł oryginału: The Long Walk
tłumaczenie: Paweł Korombel
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 2012
data wydania oryginału: 1979
liczba stron: 340
Stephen King został zaszufladkowany jako autor horrorów i jako taki jest kojarzony, nawet przez osoby nie czytające, ale jego fani, którzy przeczytali już naście książek z jego obszernej bibliografii doskonale zdają sobie sprawę z tego, że napisał wiele książek, które z horrorami wiele wspólnego nie mają. Wielki Marsz to taka właśnie książka (chociaż jakby się zastanaowić to jej bohaterowie przeżywają prawdziwy koszmar).
King roztacza przed nami wizję Stanów Zjednoczonych w niedalekiej przyszłości, choć niewiele się one różnią od czasów obecnych, to ludzie w tym świecie mają szczególny rodzaj rozrywki- Wielki Marsz, którego metę wyznacza miejsce śmierci przedostatniego z zawodników, a na podium staje tylko jeden z całej setki. Jednakże jakby się zastanowić King nie wymyślił niczego nowego, ludzie już mieli podobne rozrywki- jak słynne rzymskie igrzyska. Co ciekawe tu zawodnicy to ochotnicy, nie są niewolnikami (jak gladiatorzy). Powody dla których się zgłaszają są bardzo różne i poznajemy je w ciągu trwania akcji.
Można by pomyśleć, że książka jest nudna, no bo gdzie tu nieoczekiwane zwroty akcji, napięcie i emocje skoro z góry wiemy, że bohaterowie będą tylko maszerować. Ale to przecież twór Stephena Kinga. On potrafi budować napięcie, zaciekawić i sprawić, że ciężko przerwać lekturę. Abstrahuję od tego, że czytelnik zaciekawiony jest tym kto wygra (choć to jest akurat do przewidzenia). Wielki Marsz czyta się błyskawicznie i nie sposób inaczej, ale można by się przy kilku fragmentach zatrzymać i podumać, bowiem główny bohater co jakiś czas rozmyśla o śmierci i innych ważkich sprawach.
Myślę, że King świetnie oddał psychologię postaci i zachowanie zawodników. Jedyne co do czego mam jakieś wątpliwości to dystans przemierzony przez zawodników i to jak długo szli. Ciężko powiedzieć czy to fizycznie możliwe, choć z drugiej strony jeśli stawką w grze jest życie to człowiek, a raczej jego mózg i siła woli potrafią zrobić naprawdę wiele. Ale cóż to za życie po takim koszmarze?
Właśnie takie i wiele innych pytań pojawia się w trakcie czytania Wielkiego Marszu.
Szczerze powiem, że miło się zaskoczyłam jeśli chodzi o tę książkę. Wiele dzieł Kinga jest raczej takich do przeczytania w ramach rozrywki (czasem żeby się pobać), ale nie skłania do wielu refleksji, a Wielki Marsz to... Taka jedna wielka refleksja ;)
Książkę polecam!
A teraz "hejt" w stronę wydawnictwa: tak wielu błędów w dodruku, książce znanego autora, wydawanego wiele razy, jeszcze nigdy nie widziałam! To że pocket i tani to znaczy, że może się w nim znaleźć tyle błędów? Jestem zawiedziona, bo naprawdę lubię to wydawnictwo, a tu taka wtopa :/
O, ja też nie wiedziałam, że King popełnił coś niezaliczającego się do horroru. Chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńI to nie jedną taką książkę, a wiele, nawet bardzo dobrą sagę fantasy napisał :)
UsuńCiekawa recenzja. Może przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńO Boże! Aaaa! No nie wierzę! Wchodzę, a tu Wielki Marsz!
OdpowiedzUsuńJuż cię lubię!
Od dawna mam ochotę na tę książkę, a ty tylko wzmogłaś mój apetyt - dziękuję :)