tytuł oryginału: Earth, air, fire and custard
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: sierpień 2011
liczba stron: 416ocena: 3/6
opis:
"J. W. Wells to z pozoru poważne przedsiębiorstwo, tak naprawdę jednak firma, która wypłaca Paulowi Carpenterowi pensję, jest nadzwyczaj złowrogą organizacją z niezmiernie dziwacznym kierownictwem.
Paul już myślał, że zaczyna się orientować w sytuacji (zwłaszcza kiedy zakochał się bez pamięci w swojej niewytłumaczalnie ponętnej koleżance Sophie), ale gdy pracuje się w J. W. Wells, śmierć zawsze jest tuż, w odróżnieniu od wiecznie nieobecnego zszywacza. Nasz zakochany na śmierć bohater wkrótce odkryje, że w oku obserwatora jest nie piękno, lecz budyń. I że strasznie piecze.
Niesłychanie zabawne opowieści fantastyczne Toma Holta zaludnione są przez złe gobliny, irytujące duszki i ludzi takich jak my. Sęk w tym, że nie zawsze da się poznać, kto jest kim."
Sama nie wiem jak zacząć recenzję najnowszej książki Toma Holta Ziemia, powietrze, ogień i... budyń. Każdy kto ją przeczytał nie będzie mi się dziwił- kiedy mamy do czynienia z fajtłapowatym acz niezwykłym szczęściarzem Paulem Carpenterem, gromadą goblinów, żywymi mieczami i ich połówkami, firmą J. W. Wells, magicznymi kryształkami, alternatywnymi rzeczywistościami w alternatywnych rzeczywistościach... Trudno jest się nie pogubić. Jednak w tym zagubieniu nie jesteśmy sami, bohater książki, Paul Carpenter ma takie samo pojęcie o tym co się dzieje jak my.
Jakiś recenzent porównywał stopień wciągnięcia się w książkę Toma Holta do cosinusoidy. Niestety muszę przyznać mu rację, bo mimo, iż ogólnie książka mi się podobała to musiałam ją sobie odpowiednio dawkować. Gdy czytałam ją zbyt długo zaczęła mnie nużyć.
Czym jest to spowodowane? Doprawdy nie mam pojęcia. Dynamiczna fabuła i ciągłe zwroty akcji powinny raczej bezgranicznie wciągać, ale może to przez mnogość wydarzeń i stopień zapętlenia czytelnik czuje się nieco zmęczony dłuższą lekturą książki Ziemia, powietrze, ogień i... budyń.
Szkoda, że informacja o tym, że jest to trzecia część cyklu jest mało widoczna. Na pewno o wiele lepiej by mi się czytało gdybym miała za sobą poprzednie tomy. Jednak jeśli ktoś ma ochotę na tę książkę a nie przeczytał poprzednich tomów- bez obaw, książki Holta można czytać tak jak Pratchetta bez względu na kolejność.
Nie czytałam zbyt wielu powieści Terry'ego Pratchetta, ale mogę śmiało powiedzieć, że komu przypadły do gustu powieści ze Świata Dysku temu powinny spodobać się powieści Toma Holta. Panowie mają podobne poczucie humoru i sposób przeinaczania otaczającego ich świata.
Z tym, że u Pratchetta nie spotkałam się z takimi zawirowaniami fabularnymi jak u Holta ;)
Odnoszę także wrażenie, że Pratchett stara się pisać o konkretnym problemie/zagadnieniu, natomiast Holt poświęcił swoją książkę jedynie Paulowi. Z tym, że mogę się mylić, podobno książki o Rincewindzie są podobne do tych o Carpenterze (a raczej odwrotnie ;) ).
Za to zdecydowanie mogę powiedzieć, że Tom Holt jest mistrzem porównań...
Brwi wujka Kena powędrowały tak wysoko, że wyskoczyły ponad krawędzie jego okularów jak kudłate ślimaki surfujące na wyjątkowo wielkiej fali.
Mimo wad książka Toma Holta mi się podobała, można się przy niej odprężyć i poprawić sobie nastrój :)(...) zwariowany jak dziewięć różowych fretek w mikserze.
Polecić jej wszystkim nie mogę, bo już widać, że zdania o tej książce są podzielone, ale powinna spodobać się tym, którzy lubią groteskę, specyficzny humor i lekki chaos :)
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Cytaty:
"Zawsze miałeś z tym kłopot. Niech no tylko coś dłużej postoi w miejscu, a ty się już w tym zakochujesz."
"Zawsze rozsądnie jest rzucić okiem na zęby darowanego konia, tak na wypadek gdyby miały się wbić w twoją szyję."
"-Rozumiem- powiedział Paul i gdyby bracia Grimm władali wszechświatem, nos wydłużyłby mu się może o centymetr."
Ok, dość tego! Niby nie ma sensu czytać na siłę, ale takiego rozleniwienia to nawet ja nie mogę znieść! Biorę się za siebie i za czytanie! :)
Nie będę szykować jakiś wielkich poszukiwań, ale kiedyś przeczytam - tak na poprawę humoru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książka raczej nie dla mnie, ale kto wie :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Fakt, zapętlony ten Holt straszliwie :) Pratchett jednak prowadzi akcję w nieco mniej skomplikowany sposób. Przy scenach w budyniowej czasoprzestrzeni musiałam się ciągle cofać o kilka kartek, żeby nie zgubić wątku ;))
OdpowiedzUsuńMiałam zdecydować się na tę ksiązkę gdy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, ale w ostateczności zrezygnowałam na rzecz innej pozycji i nie żałuje, bo widzę, że raczej nie powala na kolana.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie chyba jednak - sam tytuł brzmi całkowicie niepoważnie :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam... I mam podobnie - dawkuję sobie po trochu i zaczynam się zastanawiać nad rozrysowaniem jakiegoś grafu... Ale książka jest dobra
OdpowiedzUsuńporównania rzeczywiście niezłe :D ale książka nie wiem czy dal mnie :)
OdpowiedzUsuńTirindeth bo to nie jest poważna książka :P
OdpowiedzUsuńAlannada heh to by było ciekawe, jak zrobisz to załącz do recenzji ;)
Nie wiem, czy przeczytam, tak średnio mnie do niej ciągnie, ale budyń w tytule jest świetny ;D
OdpowiedzUsuńPS. Po małym zastoju widzę znowu recenzje, super ;)
giffin budyń jest fajny ;D
OdpowiedzUsuńHeh małym :P Ale postaram się poprawić i więcej nie grzeszyć :P