tytuł oryginału: A thousand splendid suns
tłumaczenie: Anna Jęczmyk
data wydania: 2010
data pierwszego wydania: 2009
data wydania oryginału: 2007
liczba stron: 431
opis: (ostrzegam, że opis trochę spoileruje)
"Kronika trzydziestu lat historii Afganistanu i głęboko poruszająca opowieść o rodzinie, przyjaźni, nadziei i ocaleniu dzięki miłości. Bez wątpienia najwyżej oceniana, najgłośniejsza, najchętniej czytana powieść 2007 roku. Niekwestionowany bestseller #1 w kilkudziesięciu krajach świata, sprzedany w imponującej ilości ponad 15 milionów egzemplarzy.
Osią fabuły rozgrywającej się w Afganistanie w ciągu ćwierć wieku są dzieje dwóch kobiet, które zrządzeniem losu poślubią tego samego mężczyznę, despotycznego Pusztuna Raszida. Mariam ma zaledwie 15 lat, kiedy ojciec zmusza ją do małżeństwa z wziętym szewcem z Kabulu, człowiekiem starszym od niej o trzydzieści lat. Druga bohaterka, Lajla, urodzona krótko przed rosyjską inwazją, marzy o podróżach i zdobyciu wykształcenia. Kiedy w wyniku wybuchu bomby traci całą rodzinę, zostaje przygarnięta do domu Raszida i Mariam. Tam dochodzi do siebie po traumatycznych przejściach. Wbrew Mariam Raszid poślubia ją w nadziei, że młodsza żona da mu upragnione dziecko. Pomimo początkowej wrogości, między kobietami rodzi się trudna przyjaźń. Rządy talibów wystawiają ją na bardzo ciężką próbę..."
Ta książka miała tysiąc wspaniałych recenzji, niestety moja będzie zupełnie inna. Trochę się na jej temat naczytałam i wniosek był jeden- Hosseini to świetny pisarz i muszę przeczytać coś co wyszło spod jego pióra.
Tysiąc wspaniałych słońc opowiada historię dwóch kobiet. Dzieje Mariam i Lajli poznajemy od kołyski, a na ich tle Hosseini przybliża także historię Afganistanu. Nie chcę za wiele zdradzać, bo akcja jest dość dynamiczna i dużo się dzieje już od początku, napiszę tylko, że życie doświadcza te dwie kobiety już od najmłodszych lat, a łączy je ciężkie dzieciństwo i tak zwana trudna miłość ze strony matek.
Napis na okładce głosi: niezwykle wzruszająca historia spisana przepiękną prozą. Nie będę owijać w bawełnę
i od razu napiszę prosto z mostu. Historia była dość banalna, a ta przepiękna proza to jakiś żart. Uwielbiam książki pisane pięknym językiem, grę słów (w której na przykład Nabokov jest mistrzem), ale tu tego nie było. Nawet dopatrzyłam się błędów. Język jest totalnie zwyczajny. Oczywiście nie musi to być od razu wada, jego plusem jest na przykład to, że książkę czytało się zaskakująco szybko, także na szczęście długo się z nią nie męczyłam. Jednak historia w niej zawarta wcale mnie nie wzruszyła, z bohaterkami się w żaden sposób nie zżyłam, mało mnie obeszły ich perypetie. Dodatkowo jakoś niewiele mnie w Tysiącu wspaniałych słońc zaskoczyło, dużo wydarzeń czy reakcji dało się przewidzieć, postać Zalmaja należała właśnie do takich schematycznych elementów powieści.
Czasem miałam wrażenie, że autor nie do końca wie o czym pisze. Było ono najmocniejsze w przypadku losów Mariam, zwłaszcza na początku. Mariam to specyficzna postać- wychowana w całkowitym odludziu, mająca
o świecie pojęcie tylko dzięki opowieściom jej ojca (tzn. bardziej o tym co się dzieje na świecie, w sumie wspomniano chyba tylko o polityce. Jednak w moim odczuciu zachowuje się jak normalna dziewczyna z miasta,
a jakaś różnica powinna być jednak widoczna.
Jeśli chodzi o element w tle powieści, który zapewne czytającym opis wiele obiecuje, czyli Afganistan to niestety się zawiodłam. To jest naprawdę TŁO powieści, bardzo mało widoczne. Owszem, czegoś nowego się o tym kraju
i jego historii dowiedziałam, jednak naprawdę niewiele. Jednak nie uatrakcyjniło to książki na tyle, aby mi się spodobała.
Krótko i na temat- nie polecam, banalna historia jakich wiele, a powieści z egzotyczną nutką czytałam lepsze.
Z początku sama chwyciłam się na napis na okładce, przeczytałam dosyć dawno temu i kompletnie się zawiodłam. Zgadzam się z wieloma aspektami Twojej recenzji - jak na przykład z tym, że styl pisania był bardzo prosty, z błędami... Dlatego więcej już nie sięgnęłam po tego typu pozycje, uraz jednak pozostał :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Wielkiego mistrza" Trudi Canavan! pattbooks.blogspot.com
Opis zapowiadał dosyć ciekawą powieść, ale jeśli jest to tylko banalna, schematyczna historia, to raczej nie warto po nią sięgać ;)
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego, niż fakt, że autor nie wie, o czym pisze:) Szczerze ci napiszę, że skusiłabym sie na tę książkę. Dobrze, że przeczytałam twoja recenzję teraz się zastanowię dwa razy:)
OdpowiedzUsuń